Był talentem stulecia. Zniszczyły go demony i kontuzje

Getty Images / Etsuo Hara / Na zdjęciu: Sebastian Deisler
Getty Images / Etsuo Hara / Na zdjęciu: Sebastian Deisler

Mówiono o nim, że jest talentem stulecia. Dostawał pogróżki o treści "Zabijemy Cię!". Karierę kapitalnie zapowiadającego się Sebastiana Deislera zniszczyły kontuzje oraz depresja. Buty na kołku odwiesił już przed trzydziestką.

Autor - Mariusz Zięba, RetroFutbol.pl

W Niemczech zawsze mówiono, że Sebastian Deisler może być nowym „Effenbergiem”, jednak częste urazy nie pozwoliły temu piłkarzowi postawić kroku dalej. W Polsce także mieliśmy takie przypadki, chociażby Janczyk, uważany za jeden z największych talentów nad Wisłą.
Depresja. To kolejna rzecz, z którą niektórzy sobie nie poradzili. Enke, na pewno dobrze pamiętacie tego niemieckiego bramkarza, który rzucił się pod pociąg.

Tragiczna historia, chyba najgorsze z zakończeń, jakie można sobie wyobrazić. Jednak wielu sportowców przyznaje się do depresji w trakcie lub po zakończeniu kariery. Nasz Andrzej Iwan jest przykładem, w swojej autobiografii opowiedział o stanach depresyjnych oraz myślach samobójczych. Niestety historia Ajwena zakończyła się tragicznie.

Młodość

Sebastian urodził się w Loerrach, w ówczesnym RFN. Jego ojciec zapisał go w wieku 5 lat na treningi. Przez wiele lat piłkarskiego rozwoju, wyrobił sobie markę lokalnej gwiazdy w zespołach juniorskich. W rozgrywkach D-Youth strzelił 215 bramek!

ZOBACZ WIDEO: Probierz zdecydował ws. "Lewego". "Nikt nie jest świętą krową"

W wieku 15 lat dostał powołanie do młodzieżowej reprezentacji Niemiec. Tym samym zwrócił na siebie uwagę skautów Borussi Moenchengladbach. Przez pierwsze trzy lata grał w drużynach juniorskich. Jednak już w tym okresie miał osobiste problemy, bardzo tęsknił za domem, a małżeństwo jego rodziców nie układało się zbyt dobrze. Za swoją pierwszą wypłatę starał się kupić mieszkanie dla rodziców, była to próba ratowania ich małżeństwa.

W 1997 roku wraz z reprezentacją U-17 poleciał na turniej MŚ, który odbywał się w Egipcie. Rozegrał tam 5 spotkań, strzelając jedną bramkę. Mimo czwartego miejsca, które zajęła ekipa Niemiec, został wybrany drugim najlepszym piłkarzem tych rozgrywek! A przed nim znalazł się sam Ronaldinho, który świętował pierwsze miejsce wraz z Brazylią.

Dorosła kariera

Rok później, zaliczył swój pierwszy mecz w Bundeslidze. Swojego debiutanckiego gola strzelił po fenomenalnym 60-metrowym rajdzie przeciwko TSV 1860 Monachium. W telewizji można było do znudzenia oglądać powtórki tej bramki. Media porównywały tego gola, do tego, którego strzelił Guenter Netzer przeciwko piłkarzom Kolonii w finale Pucharu Niemiec z 1973 roku. Cały kraj był zachwycony narodzeniem nowego talentu, mówiono o tym, że Barcelona, Real czy Milan interesowały się młodym podopiecznym Gladbach.

Po sezonie Sebastian przeniósł się do Berlina, dokładniej do Herthy BSC. Wszystkie gazety hucznie pisały o tym transferze "Basti Fantasti!" zawitał do stolicy Niemiec – informowały nagłówki lokalnych gazet. W pierwszych spotkaniach Deisler zdobywał piękne bramki – następstwem tego była rosnąca sympatia ze strony kibiców. Z Herthą zdobył Puchar Ligi Niemieckiej. Nike szybko zainteresowało się młodym talentem, który miał wystąpić w wielkiej kampanii marketingowej, albowiem firma widziała w nim wschodzącą gwiazdę, a miał dopiero 19 lat.

W 2002 roku postanowił zamienić Berlin na Monachium, od zawsze jego marzeniem było zagrać w Bayernie. Jednak menadżer Dieter Hoeness prosił o utrzymanie wszystkiego w tajemnicy do okresu zimowego. W dniu 13 października 2001 roku w "fenomenalny" sposób, dzięki niedyskrecji wypłynęła informacja o rzekomym transferze do Bayernu. Na pierwszych stronach gazet pojawiło się nazwisko Deisler oraz zdjęcie czeku, na którym widać liczbę 20 milionów marek. W klubie wszyscy byli zaskoczeni, a na forach internetowych kibice dosadnie wyrażali swoją złość.

W tym czasie, podczas meczu z Hamburgiem, Sebastian po zderzeniu z przeciwnikiem w 67 minucie nabawił się przykrej kontuzji kolana. Okazało się, że jego przerwa potrwa pięć miesięcy, w tym czasie leczył się w Stanach Zjednoczonych. Kibice z Berlina żądali przeprosin, nikt z klubu nie poinformował ich wcześniej, a do Deislera wysyłane były listy z pogróżkami o treści "Zabijemy Cię!"

Debiutował w zespole z Bawarii w meczu z Kolonią, wygranym wysoko 8:0. W Bayernie kariery nie zrobił, wszystko przez nieustanne i dotkliwe kontuzje. Wraz z bawarskim klubem trzykrotnie został mistrzem Niemiec (2003, 2005, 2006) oraz trzy razy wywalczył puchar kraju (2003, 2005, 2006). Również w 2004 roku zdobył Puchar Ligi Niemieckiej – w wygranym 3:2 meczu finałowym z Werderem Brema strzelił dwa gole. W ciągu 5 lat rozegrał tylko 62 mecze.

- Nie grałem przez pierwsze 8 miesięcy w Bayernie. Wszystko przez moje pieprzone kolana. Nawet moje wysokie wynagrodzenie nic wtedy nie znaczyło - mówił Sebastian Deisler.

W lutym 2000 roku po raz pierwszy zagrał w drużynie narodowej. Był uczestnikiem ME 2000 w Belgii i Holandii. Ogółem dla kadry rozegrał zaledwie 36 spotkań, strzelając 3 bramki (jedną Grecji, dwie Albanii). Na turniej do Korei i Japonii w 2002 roku nie pojechał ze względu na kontuzję kolana. Portal BBC Sport umieścił go w „jedenastce nieobecnych” azjatyckiego turnieju. Uczestniczył również w Pucharze Konfederacji.

Depresja

Jednak to depresja wykluczyła go z gry w sezonie 2003/2004. Trafił na oddział do Monachium, gdzie przez pewien czas się leczył. Był to okropny okres w jego życiu. Nigdy nie miał lekko, do tego był typem samotnika, nie mógł zintegrować się z kolegami z drużyny. Nieufnie traktował media, rzadko udzielając wywiadów. Stresem dla niego była sytuacja rodzinna, jego przyjaciółka Eunice miała także problemy z ciążą.

- Nie chciałem nikogo widzieć w klinice, nawet moich rodziców. Byłem chory. Nie mogłem spać, bo bałem się obudzić – opowiadał piłkarz na temat swojej depresji.

Wielu wierzyło, że gdyby nie kontuzje, mógł być na tym najwyższym poziomie - "welt klasse".

- Opanował jako piłkarz rzeczy, których nie mógł nikt inny w Niemczech. Ale on chciał jedynie trenować, grać i wrócić do domu. Przy FC Bayern to jest niewystarczające - mówił Karl-Heinz Rummenigge, prezes Bayernu.

- Deisler był z zewnątrz dorosłym facetem, ale w środku dzieckiem. Może dlatego był tak lubiany i wyjątkowy. Gdyby nie problemy osobiste, mógłby być jednym z najlepszych niemieckich zawodników w historii - powiedział o nim Rainer Holzschuh, niemiecki dziennikarz.

W 2007 roku zadecydował zakończyć swoją karierę piłkarską. Mecz z Energie Cottbus był jego ostatnim. W swojej przygodzie piłkarskiej cierpiał m.in. na częste urazy ścięgien, pachwin, więzadeł czy łękotki. Wydał swoją autobiografię, która jednak nie doczekała się jak dotąd przełożenia na język polski.

Czytaj więcej:
Same pochwały dla Zielińskiego. Tak ocenili go Włosi

Komentarze (0)