232 dni. Tyle trwała przygoda Fernando Santosa z prowadzeniem kadry reprezentacji Polski. Oficjalnie w środowe popołudnie prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza odwołał Portugalczyka ze stanowiska selekcjonera kadry. Była to najkrótsza kadencja w XXI wieku.
Ostatnim spotkaniem reprezentacji Polski poprowadzonym przez Fernando Santosa był wyjazdowy mecz w Albanii, a dokładnie w stolicy tego kraju Tiranie.
Po bardzo kiepskiej grze (oddany jeden celny strzał) Polacy przegrali 0:2 i ich szanse na awans na Euro 2024 znacznie zmalały.
Po zwolnieniu Santosa albańskie media są przekonane, że to właśnie pojedynek z Czerwono-Czarnymi Orłami był "gilotyną" w decyzji PZPN o zwolnieniu Portugalczyka.
- Polska po kilku miesiącach pożegnała się z Fernando Santosem, zwalniając portugalskiego trenera z kadry reprezentacyjnej. Porażka 0:2 w Tiranie z czerwono-czarnymi prowadzonymi przez Silvinho była "gilotyną" trenera, który poprowadził Portugalię do niesamowitego sukcesu na Euro 2016 - czytamy w artykule portalu "Panorama".
ZOBACZ WIDEO: Piłkarzom nie chce się grać w reprezentacji? "Te małe rzeczy pokazują nastawienie drużyny"
I to właśnie ten sukces na Euro 2016 oraz późniejsze występy z reprezentacją Portugalii napawały optymizmem przy zatrudnianiu Fernando Santosa. Nic z tego nie wyszło. 68-latek poprowadził naszą kadrę w sześciu meczach - trzy wygrał i trzy przegrał.
- Gole Jasira Asaniego i Mirlinda Daku odprawiły trenera Polski, który po około dziewięciu miesiącach opuszcza polską ławkę rezerwowych, nie pozostawiając po sobie żadnego pozytywnego znaku, mimo że wcześniej w reprezentacji Portugalii osiągnął już wiele - napisali dziennikarze "Shqiptarja".
Zobacz także:
"Ten związek był toksyczny". Ekspert bez ogródek o Santosie i Kuleszy
Były reprezentant o przyszłości kadry. "Jesteśmy tak na dnie, że można się tylko odbić"