Objawy przyszły nagle. Diagnoza była druzgocąca

Getty Images / Juventus FC - Archive  / Andrea Fortunato w środku
Getty Images / Juventus FC - Archive / Andrea Fortunato w środku

Andrea Fortunato miał świat u stóp. Grał w klubie marzeń i mógł szykować się do udziału w MŚ 1994. Wtedy pojawiły się pierwsze objawy, a wkrótce usłyszał fatalną diagnozę.

Szybki, perspektywiczny, utalentowany. Obrońca, który reprezentował niezwykle nowoczesny styl gry. Ponadto niedoszły następca legendy Starej Damy, Antonio Cabriniego.

Według ówczesnego selekcjonera reprezentacji Italii Arriego Sachiego "objawienie włoskiego futbolu". Andrea Fortunato był wielką nadzieją piłki na Półwyspie Apenińskim. Niestety los poddał młodziutkiego Włocha ogromnej próbie, której nie był w stanie podołać. Jego życie zakończyło się zdecydowanie za wcześnie.

Piłka czy pływanie?

Urodził się 26 lipca 1971 roku w małej, malowniczej miejscowości Salerno. Już od najmłodszych lat swojego dzieciństwa pałał wielką miłością do sportu, tym samym nie zaniedbując nauki.

Zapatrzony w starszego brata Condido, największą przyjemność odnajdywał w pływaniu. Piłka nożna była tylko odskocznią. Mimo to, kiedy w wolnych chwilach kopał w piłkę, zwrócił na siebie uwagę Alberto Massy - łowcy talentów dla Torino czy Empoli. Skaut zdołał namówić 13-letniego Fortunato, aby dołączył do drużyny miejscowego Giovane Salerno. Nieplanowana kariera Andrei zaczęła nabierać rozpędu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ma zaledwie 18 lat. Nowa gwiazda Realu już zachwyca!

Przystanek Genoa i dyplom księgowego

Jego nadspodziewanie dobra gra poskutkowała transferem do drużyny Como, która występowała w Serie B. 17-letni Fortunato został przekwalifikowany z lewego pomocnika na lewego obrońcę. W dalszej perspektywie okazało się, że był to trafiony wybór.

Andrea utrzymywał bardzo dobrą formę, okraszając ją solidnymi występami w drużynie, która mimo dobrej postawy obrońcy, musiała na koniec sezonu pożegnać się z drugą najwyższą klasą rozgrywkową we Włoszech.

Niezła forma młodego Włocha nie przeszła mimochodem wśród innych klubów. Dużo mówiło się o zainteresowaniu Atalanty, ale to Genoa była najbardziej konkretna w swoich poczynaniach. Transfer stał się faktem. Oprócz sukcesów sportowych, Andrea mógł się pochwalić dyplomem księgowego.

Rodzice nigdy nie byli przeszkodą w moich wyborach. Kiedy wyjechałem do Como, poprosili mnie abym nie zaniedbał studiów. Oczywiście obiecałem im to i słowa dotrzymałem.

Następca Cabriniego

Roczny epizod na wypożyczeniu w Pizie oraz cały sezon w podstawowym składzie Genoi, okraszony trzema golami, wywarł ogromne wrażenie na włoskich kibicach. Mówiono, że Fortunato jest jednym z najlepszych obrońców Serie A.

Jego świetna lewa noga oraz szybkość były definiowane jako przykład bocznego obrońcy. Juventus nie wahał się ani chwili. Doszło do transferowej ofensywy Starej Damy, w wyniku której do Turynu zawitał też m.in. Alessandro Del Piero.

- Przyjechał dziennikarz i zapytał mnie, czy byłbym szczęśliwy grając dla Juventusu. Co miałem powiedzieć? Od dziecka kibicowałem Juve i nawet, gdy zostałem profesjonalnym piłkarzem, to uczucie nie uległo zmianie - mówił.

Andrea dostał koszulkę z numerem 3, co od razu nasuwało porównania do legendy Juventusu, Antonio Camrbiniego: - Denerwowały mnie te ciągłe porównania do Cabriniego, on był jednym z najlepszych obrońców na świecie. Będzie wymagało sporo czasu, aby osiągnąć jego poziom.

Fortunato z miejsca stał się ważnym ogniwem w układance Giovanniego Trapattoniego. Swoją postawą na boisku oraz poza nim zjednywał wokół siebie coraz większą rzeszę fanów. Jednym z nich był selekcjoner Włoch - Arrigo Sachi.

Andrea Fortunato w objęciach Antonio Conte, Dino Baggio i Roberto Baggio / fot. uventus FC - Archive/GettyImages
Andrea Fortunato w objęciach Antonio Conte, Dino Baggio i Roberto Baggio / fot. uventus FC - Archive/GettyImages

"Objawienie włoskiego futbolu" - rozpływał się nad młodym Włochem trener Squadra Azzurra. Słowa zamieniły się w czyny i w 1993 roku Fortunato otrzymał szansę debiutu w koszulce swojego kraju, zmieniając w meczu z Estonią Paolo Maldiniego.

- Obiecuję, że zawsze będę dawał z siebie wszystko w reprezentacji. Z boiska będę schodził z podniesionym czołem i nigdy nie będę się oszczędzał - zapewniał.

Druzgocąca diagnoza

Gdy wydawało się, że kariera Fortunato postępuje wzorowo, forma piłkarza zaczęła gwałtownie spadać. Andrea zaliczał coraz słabsze występy. Sytuacja wokół zawodnika stawała się napięta do tego stopnia, że dziennikarze i kibice byli przekonani, iż woda sodowa strzeliła młodemu reprezentantowi do głowy.

Kibice wygwizdywali Andreę, a po pewnym treningu jeden z ultrasów uderzył zawodnika w twarz. Wszyscy widzieli znaczną różnicę w kondycji piłkarza. Zaczął ją zauważać sam Fortunato. Przyznał, że częściej czuje się wyczerpany i gorączkuje.

Nikt nie zbagatelizował problemów zawodnika z Turynu, dlatego zawodnik został wysłany na badania. Wynik ich był szokujący dla wszystkich - ostra białaczka. Druzgocąca diagnoza przyszła miesiąc przed mundialem w USA, z którego Włosi przywieźli srebrne medale.

Klub wydał oficjalny komunikat o stanie zdrowia swojego zawodnika. Zmartwieni kibice przeprosili za swoje okrzyki i zachowania w stosunku do zawodnika i postanowili wspierać Andreę w walce z chorobą.

Młody piłkarz natychmiastowo został przewieziony do Perugii, gdzie miał przejść operację przeszczepu szpiku kostnego, który oddała mu siostra. Niestety, zabieg skończył się niepowodzeniem i potrzebny był inny dawca.

Andrea Fortunato podczas jedynego występu w reprezentacji Włoch / fot. Alessandro Sabattini/GettyImages
Andrea Fortunato podczas jedynego występu w reprezentacji Włoch / fot. Alessandro Sabattini/GettyImages

Następna operacja przebiegła pomyślnie dzięki nowemu darczyńcy szpiku, którym został ojciec Fortunato - Giuseppe. Z dnia na dzień stan zdrowia 23-letniego Włocha był coraz lepszy. Po ośmiu miesiącach rozbratu z piłką, Fortunato powrócił na ławkę Bianconerich.

Dla kibiców, trenerów, dziennikarzy oraz dla niego samego była to niezwykle wzruszająca i wyjątkowa chwila. Po całej przerwie związanej z chorobą, Fortunato postanowił udzielić wywiadu, w którym poruszył kwestię choroby, a także powrotu na boisko.

- To była długa, niekończąca się, ale zarazem przerażająca droga. Był to okres wielkiego kryzysu fizycznego. Jednego dnia byłem między zdrowymi, a następnego wśród niemal nieuleczalnie chorych. Trudno powiedzieć co się wtedy czuje - mówił.

- Nadal chcę grać w piłkę. Czułem się sportowcem także w trudniejszych dniach. Walczyłem. Można powiedzieć, że nigdy nie ściągnąłem z siebie koszulki. Założyć ją ponownie to jak sen.
Białaczka nauczyła mnie by nie planować długofalowo. Nie z obawy, tylko dla realizmu. Pierwsze, co planowałem, to był powrót do Turynu. Życie z dnia na dzień nie jest porażką, ale sposobem, by je ocenić w każdej chwili, w każdym odcieniu. I to będę robił - zapewniał.

Scudetto Fortunato

Gdy wszyscy wyczekiwali powrotu Fortunato na boisko, stan piłkarza znowu się pogorszył. Wówczas chorobą, która zahamowała karierę Włocha, było zapalenie płuc. Tym razem organizm nie poradził sobie z kolejnym schorzeniem. 25 kwietnia 1995 roku piłkarskie Włochy wstrzymały oddech. Andrea Fortunato odszedł z tego świata.

"Drogi Andrea, Ciebie pokochaliśmy, Ciebie zawsze będziemy mieć w sercu, pomóż nam, tam z góry, abyśmy Cię nie opłakiwali, ale żyli Twoim wspomnieniem i wolą życia jaka Tobie była znana. Mam nadzieję, że w raju jest drużyna piłkarska, a Ty uśmiechnięty biegasz za piłką. Chwała Tobie bracie, Andrea Fortunato!" -  tymi słowami pożegnał swojego przyjaciela Gianluca Vialli podczas pogrzebu "objawienia włoskiego futbolu".

W tym samym roku piłkarze Juventusu zwyciężyli Serie A, a trofeum nazwali Scudetto Fortunato, ku pamięci kolegi z zespołu.

Komentarze (0)