Hajto oburzony słowami piłkarza Stali

ŁKS Łódź ma ogromne kłopoty finansowo-organizacyjne. Piłkarze tego klubu od kilku miesięcy nie dostają wypłat. Nie wiadomo było czy łodzianie pojawią się na Podkarpaciu. Doszło jednak do porozumienia między władzami a zawodnikami. Stalowcy liczyli, że ŁKS nie zagra z pełnym zaangażowaniem. Słowa Bartłomieja Piszczka wypowiedziane na łamach portalu SportoweFakty.pl wywołały burzę w łódzkim obozie.

Bartłomiej Piszczek, obrońca Stali Stalowa Wola powiedział portalowi SportoweFakty.pl przed potyczką z ŁKS-em: - Piłkarze ŁKS-u grają praktycznie za darmo. Nie ma jakiejś mobilizacji zbytniej w tej ekipie. Możliwe, że nie podejdą do tego spotkania na 100 procent, wykorzystamy to i zdobędziemy trzy punkty w tej konfrontacji, ostatniej u siebie w tym roku. Te słowa oburzyły defensora ekipy z Łodzi Tomasza Hajtę. - Ktoś tam ze Stali, jakiś Piszczek, powiedział coś, że możemy odpuścić. Nie wiem, co to za profesjonalista, któremu nie płaciliby trzy miesiące i na boisku by tylko stał i nie będzie walczył - stwierdził z kolei w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl były reprezentant Polski.

Pozostali zawodnicy ŁKS-u również nie kryli oburzenia. Mimo wszystko te słowa jeszcze bardziej bojowo nastawiły drużynę, która w pierwszych minutach pojedynku robiła co chciała na boisku w Stalowej Woli. Łodzianie z łatwością przedzierali się przez szyki obronne Stalówki, czego efektem była szybko strzelona bramka. Gdy tylko Stalowcy odpowiadali golem, to w "Rycerzy Wiosny" wstępował duch walki. Na pewno przez całe 90 minut gracze ŁKS-u mieli w pamięci słowa Piszczka i zapomnieli na ten czas o problemach w klubie.

Sytuacja finansowo-organizacyjna w ŁKS-ie jest dramatyczna. Łodzianie jednak mimo wszystko w rozgrywkach ligowych spisują się bardzo dobrze. Po wygranej w Stalowej Woli strata do drugiego Górnika Zabrze wynosi już tylko 5 oczek. Jeszcze tydzień temu strata do lokalnego rywala, który był drugi wynosiła 9 punktów, a do Górnika 12. Potknięcia bezpośrednich przeciwników w walce o awans wykorzystali gracze ŁKS-u, którzy mimo problemów nie poddają się. - Co ma sytuacja w klubie z meczem? Za to, że nie płacą to mam wyjść i stać na murawie? Nasza dobra gra może być tylko kartą przetargową, aby przyszedł nowy właściciel czy sponsor - zakończył Hajto.

Źródło artykułu: