Polka walczyła do samego końca. A w sporcie właśnie o to chodzi.
Niestety Iga swoimi błędami, choćby w zagraniach forhendowych, napędzała Elinę Switolinę. Dolała jej paliwa do baku, a Ukrainka korzystała z niego niemal przez cały mecz (7:5, 6:7[5], 6:2). Mimo błędów światowa jedynka wciąż utrzymywała się w grze siłą woli, piekielną motywacją, która nie pozwalała oddać meczu.
Oczywiście były też rewelacyjne momenty, wymiany, które po zwycięstwach Igi pozwalały wierzyć w końcowy sukces. Niestety Świątek grała zrywami, których było za mało, aby zatrzymać Switolinę. Ukrainka z biegiem meczu zdawała się coraz mocniej wierzyć w to, że pokona Igę. Z dość biernego stylu przeszła do ofensywy, która dała jej upragniony efekt.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #3. Mistrzyni z przypadku. Anita Włodarczyk odsłania kulisy
Ukrainka w drugim secie, przy stanie 1:1, popełniła fatalny błąd pod siatką, który wyłączył ją z gry na kilka piłek. Ale nie więcej. Szybko wróciła do inicjatywy, a przede wszystkim świetnych serwisów, które dały jej we wtorkowym spotkaniu wyraźną przewagę.
Nie da się jednak nie zauważyć, że gra Igi na trawie wygląda coraz bardziej obiecująco. Znów nie było wystarczająco dużo czasu, żeby potrenować na tej nawierzchni, znów było jasne, że londyńskie korty odbiorą jej trochę polotu z aren choćby Rolanda Garrosa. Ale jest zdecydowanie lepiej. To widać. I nie mam wątpliwości, że jeśli zdrowie pozwoli, Iga w przyszłości wygra również Wimbledon. Porażka ze Switoliną nie przekreśla bowiem faktu, że to Polka jest obecnie najlepszą tenisistką na świecie. Arynie Sabalence, nawet w najwyższej formie, wciąż daleko do 22-letniej tenisistki, która ma przed sobą znacznie więcej meczów w seniorskiej karierze niż rozegrała dotychczas. Mam wrażenie, że część z nas cały czas zapomina, w jakim wieku jest Iga.
U Igi zdecydowanie lepiej jest też w sferze psychicznej. Nie wiem, na ile to tylko poza, a na ile rzeczywiste emocje, ale Iga, choć rozgoryczona, pozwoliła sobie na uśmiech po wtorkowej porażce. Zauważył to zresztą operator, robiąc zbliżenie. Umiejętność przegrywania jest w sporcie niezwykle istotna. Niemal tak istotna, jak umiejętność doprowadzania do zwycięstwa.
W przerwie meczu ze Switoliną Iga rozmawiała krótko z Darią Abramowicz, która jednym gestem uchyliła drzwi do merytoryki tej dyskusji. Pokazała palcem na głowę, co mogło sugerować, że to tu tkwi recepta na wygraną, co stało się swoistym symbolem spotkania. Świadomość tego faktu i wyciągnięcie wniosków z krótkich notatek Igi powinny wystarczyć, abyśmy znów cieszyli się ze zwycięstw Polki. A za nieprawdopodobne emocje, także te w meczu z Belindą Bencić, osobiście serdecznie dziękuję. Ani w niedzielę, ani we wtorek, kawa nie była potrzebna.
Dawid Góra, WP SportoweFakty
Pogromczyni Igi Świątek o tym nie zapomniała. Eleganckie słowa po meczu >>