Najważniejsze trzy punkty - komentarze po meczu Wisła Kraków - Piast Gliwice

Już do przerwy, w meczu Wisły z Piastem, krakowianie powinni prowadzić różnicą dwóch, a może i trzech bramek. Nieskuteczność została ukarana i goście wyrównali. Wojnę nerwów wygrali jednak wiślacy i dopisali trzy punkty. Po meczu wszyscy zgodnie podkreślali, że najważniejsza była właśnie zdobycz punktowa.

Kamil Glik (Piast Gliwice): Zagraliśmy dobrze drugą połowę, a bramki, które straciliśmy nie powinny były wpaść. W tamtym sezonie takich nie traciliśmy. Może wyczerpaliśmy limit szczęścia? Druga połowa mogła się podobać, napsuliśmy Wiśle trochę krwi. Stałe fragmenty gry? No tak, we wcześniejszych meczach, z Ruchem, czy z Lechem, także podobnie traciliśmy bramki i to jest jakiś nasz mankament. Musimy szczególnie zwrócić na to uwagę. Wisła wszystkie piłki kieruje na Marcelo. Trenowaliśmy to, ale nie wyszło. Takie jest życie. W I połowie wystraszyliśmy się może trochę rywala, ale w II mieliśmy sytuacje i mogliśmy pokusić się o jeden punkt. W takich spotkaniach, jak z Wisłą, też można zdobyć punkty, ale kalkuluje się, że może być różnie. Za tydzień gramy z Lechią i wierzymy, że kibice będą nas wspierać, bo to ostatni nasz mecz w Gliwicach.

Paweł Brożek (Wisła Kraków): Chcielibyśmy wygrywać efektownie i wiadome jest, że musimy pracować nad skutecznością. Cieszymy się z tego zwycięstwa, bo zawsze jakąś niewiadomą jest mecz po porażce. Trzy punkty zaksięgowane i teraz czekamy na mecz z Koroną. Patrząc wstecz na to co działo się z nami, gdy traciliśmy bramkę, to nie wyglądało to zazwyczaj dobrze. Było tak jak dzisiaj, czyli nie wiedzieliśmy zbyt dobrze o co chodzi i nie byliśmy zbyt dobrze zorganizowani, ani w ofensywie, ani w defensywie. Bardzo dobrze się stało, że Marcelo załatwił nam trzy punkty. Bardzo się z tego cieszymy.

Piotr Brożek (Wisła Kraków): Przeważaliśmy przez całą I połowę, Piast nie oddał nawet strzału. Potem mieli przypadkową sytuację i strzelili bramkę. Musimy być skoncentrowani przez 90 minut i nie jest ważne z kim gramy, czy jest to Piast, czy Legia, Lech albo Odra. Musimy pracować w meczu, aby odnosić kolejne zwycięstwa. Piast stworzył jedną sytuację i ją wykorzystał. Byliśmy dużo lepszą drużyną, mieliśmy dużo okazji, szkoda, że padły tylko dwie bramki. Mam problem z mięśniem czworogłowym prawej nogi, nie wiem co się stało, ale czułem kłucie przez całą I połowę. Czekają mnie badania i zobaczymy co się dzieje.

Patryk Małecki (Wisła Kraków): Czy dam sobie duży minus dla mnie za skuteczność? Daję bardzo duży! Sam jestem na siebie wściekły, że nie wykorzystałem tylu sytuacji, bo gdybym je wykorzystał, to nie byłoby takiej nerwówki. Najważniejsze są trzy punkty, a ja muszę zachowywać zimną krew w polu karnym, bo takich sytuacji nie mogę nie strzelać. Na początku II połowy mieliśmy dwie sytuacje, ale nie padły z nich bramki. Gdy Piast wyrównał poczułem wielką złość, bo taka sytuacja nie powinna się przydarzyć. Pokazaliśmy jednak charakter oraz to, że byliśmy lepszą drużyną. Gdybym wykorzystał ze dwie swoje sytuacje, to ten mecz wyglądałby inaczej. Już do przerwy powinno być dwa lub trzy do zera. A tak goniliśmy wynik i było nerwowo. To co cieszy, to na pewno to, że zagraliśmy do końca. Nie oglądam się na inne drużyny, czy to Ruch, czy Legię, albo Lecha. Przygotowuję się do każdego meczu tak samo. Ruch wygrywa mecze, gra dobrze, ale my z nimi już graliśmy i ich pokonaliśmy. Przed nami kolejne spotkanie, teraz z Koroną i to o nim musimy myśleć.

Piotr Ćwielong (Wisła Kraków): Ciężko gra się z zespołami ze Śląska. Polonia Bytom też grała bardzo dobrze i tak samo przyjechał Piast. Był bardzo dobrze poukładany, wiedzieli co i jak mają grać. Po stracie bramki starali się wyrównać, udało im się, ale nas cieszy to, że jednak zdobyliśmy trzy punkty. Liczyłem, że zagram od początku, ale trenerzy postawili na Wojtka Łobodzińskiego. Nie obrażam się, a gdy dostałem szansę, to chciałem pokazać się z jak najlepszej strony i dać drużynie to, co potrafię. Staram się robić wszystko, żeby grać jak najlepiej. Wiadomo, że nikogo nie interesuje tylko siedzenie na ławce, ale takie jest życie. Nie zawsze jest kolorowo. Liczyłem na pierwszy skład, ale zasiadłem na ławce. Gdy wszedłem robiłem wszystko to, co robiłbym, gdybym wszedł od początku. W tym meczu nic nie wskazywało na to, że Piast może nam strzelić bramkę, bo nie mieli sytuacji. Dlatego w II połowie spotkał nas zimny prysznic. Dobrze, że się podnieśliśmy, bo każdy mógłby powiedzieć, że po przegranej z Lechem coś się w nas zacięło. Pokazaliśmy, że nic takiego nie ma miejsca i że dalej jesteśmy na tych samych torach.

Źródło artykułu: