Czy Real Madryt ściągnie gwiazdę do ataku? Florentino Perez pod dużą presją

PAP/EPA / DAVID RAWCLIFFE / Na zdjęciu: Karim Benzema (z lewej) i Rodri
PAP/EPA / DAVID RAWCLIFFE / Na zdjęciu: Karim Benzema (z lewej) i Rodri

Po odejściu Karima Benzemy Real Madryt będzie usilnie próbował sprowadzić światowej klasy napastnika w letnim oknie transferowym. Florentino Perez znalazł się w nieciekawym położeniu.

Przez ostatnie kilkanaście lat Real Madryt nie miał problemów z napastnikami. Choć w tym przypadku należy raczej mówić o maszynach do strzelania goli. Odszedł Karim Benzema, który dopiero co zgarnął Złotą Piłkę i nagrodę Piłkarza Roku UEFA. Dla Królewskich rozegrał łącznie 648 meczów i strzelił 354 gole. Jest drugim najlepszym strzelcem Realu w historii, a wyprzedza go jedynie Cristiano Ronaldo. Portugalczyk "wykręcił" niebywały dorobek, zdobywając 451 bramek w 438 meczach.

To tylko pokazuje na jakim poziomie toczy się ta dyskusja. A jeśli dodamy do tego takie nazwiska jak brazylijski Ronaldo, Raul Gonzalez, a nawet Ruud van Nistelrooy czy Gonzalo Higuain, mamy obraz zespołu, który rzadko kiedy może narzekać na brak tzw. goleadora.

Natomiast, obecnie w kadrze pierwszej drużyny... hula wiatr, jeśli spojrzymy na formację ofensywną. Dostrzegamy tam jedynie trzech zawodników. Są to skrzydłowi: Vinicius Junior i Rodrygo, a także 18-letni Alvaro Rodriguez, który dopiero wchodzi do seniorskiej piłki.

ZOBACZ WIDEO: Tego brakowało Bayernowi. Lewandowski zdradził kulisy

Florentino Perez pod presją

Nie trudno dojść do wniosku, że w gabinetach najważniejszych ludzi w Realu Madryt trwa obecnie burzliwa dyskusja. Klub musi sprowadzić napastnika, który będzie gwarancją dwudziestu, a najlepiej i trzydziestu goli w sezonie.

Oczywiście jeszcze przed odejściem Benzemy mówiło się o potencjalnych wzmocnieniach linii ataku, natomiast po decyzji Francuza spekulacje nabrały tempa.

Real potrzebuje gwiazdy. Mówi się, że za rok Królewscy spróbują ściągnąć do siebie Erlinga Haalanda. Norweg będzie do wykupienia z Manchesteru City po swoim drugim sezonie w klubie z Etihad Stadium. Kwota? 200 milionów euro. Jeśli nikt się po niego nie zgłosi, to po kolejnym roku cena zmaleje o 25 milionów.

Po raz kolejny niczym bumerang wraca temat Kyliana Mbappe, który pozostaje niespełnionym marzeniem Pereza. Francuz jednak niedawno poinformował, że w przyszłym sezonie w dalszym ciągu będzie występował w Paris Saint-Germain. Jego kontrakt wygasa wraz z końcem przyszłego sezonu. Ma opcję przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy, lecz w tej chwili nie wiadomo, czy zdecyduje się z niej skorzystać.

Problem w tym, że czternastokrotni zdobywcy Ligi Mistrzów nie mogą pozwolić sobie, by czekać rok i działać na zasadzie "jakoś to będzie". Potrzebują wzmocnień na tu i teraz. Idealną opcją w tej sytuacji byłby Harry Kane, jeden z najlepszych napastników na świecie. Problemem są - oczywiście - pieniądze, bo Anglik ma ważny kontrakt z Tottenhamem Hotspur jeszcze przez rok. Działacze "Kogutów" oczekują za swoją gwiazdę 100 milionów funtów. Kane być może będzie próbował wymusić transfer, bo Tottenham po raz pierwszy od czternastu lat nie zagra w europejskich pucharach. No i pewnie chciałby w końcu zdobyć jakieś trofeum, niekoniecznie Audi Cup.

Jeśli Kane, to nie Haaland i Mbappe?

Można sobie wyobrazić sytuację, gdy przyciśnięty do muru Real Madryt sprowadza Kane'a. Budżet klubu uszczupla się o ponad 100 milionów euro, ale w kadrze jest napastnik, w dodatku profilowo podobny do Benzemy, bo on też lubi cofnąć się po piłkę do linii pomocy i wziąć się za rozegranie.

Ewentualne przyjście Anglika mogłoby być jednak problematyczne w kontekście potencjalnych transferów Haalanda i Mbappe. Raczej trudno spodziewać się, by Kane miał przyjść do Madrytu na rok, a później ustąpić miejsca jednemu z wymienionej dwójki. Pewnie niewiele osób zakłada scenariusz, gdy w ataku Realu jednocześnie wychodzi duet Kane - Haaland. A już na pewno nikt nie zakłada sytuacji, w której jeden z gwiazdorów miałby pełnić rolę rezerwowego.

Tu Florentino Perez będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Choć z drugiej strony może niekoniecznie, bo dziennik "AS" podał, że Kane został skreślony z listy, natomiast wcale tak być nie musi, bo każdy kolejny dzień przynosi nowe informacje.

Sezon przejściowy?

To brzmi dość absurdalnie w kontekście tak wielkiego klubu, w którym rok w rok jest gigantyczne parcie na sukces i zdobywanie kolejnych trofeów. Natomiast jeśli wydarzyłoby się tak, że do Realu nie trafia ani Kane, ani żaden inny wielki napastnik, tylko ktoś na tzw. przeczekanie, wówczas trzeba nazwać rzeczy po imieniu.

Bo jeśli nie Kane, to na liście potencjalnych kandydatów na nowego napastnika Królewskich są takie nazwiska, jak Joselu, Kai Havertz czy Brahim Diaz. Niemniej, po pierwsze nie są to - mówiąc kolokwialnie - medialne bestie; po drugie żaden z nich nigdy nie strzelił w jednym sezonie więcej niż dwadzieścia goli; a po trzecie z tej trójki tylko Joselu jest klasycznym napastnikiem. Brahim Diaz to bardziej cofnięty napastnik lub ofensywny pomocnik, a Havertz... nie ma sprecyzowanej pozycji. Jest rzucany to tu, to tam.

Kwota za Havertza to ok. 60 milionów euro. Sporo, biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania Niemca w Chelsea. Zresztą, najnowsze doniesienia mówią, że Real raczej nie będzie się zabijał o tego zawodnika. W przypadku Brahima Diaza sprawa wydaje się przesądzona. To w dalszym ciągu piłkarz Realu, jednak ostatnie dwa sezony spędził na wypożyczeniu w AC Milan. Real widzi w nim spory potencjał i chce przedłużyć kontrakt do czerwca 2027 roku.

Poza tym trzeba brać pod uwagę czynnik mentalny. Teraz każda "dziewiątka" w Realu będzie porównywana do Ronaldo albo Benzemy. Już nie jeden piłkarz przepadł w Madrycie, nie poradził sobie z presją. Tu można wspomnieć choćby nazwisko Luki Jovicia. To, że ktoś wyróżnia się w swoim obecnym klubie, nie znaczy, że na Santiago Bernabeu też będzie wielką gwiazdą.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
"Niesmak". Hiszpańskie media komentują decyzję Messiego
Messi nie dla Barcelony. Zaskakujący ruch Neymara

Komentarze (0)