Nie ma wątpliwości co do tego, że Robert Lewandowski bardzo dobrze odnalazł się w Barcelonie. Oczywiście nie chodzi tylko o klub, ale generalnie o życie w stolicy Katalonii, czy też jej okolicach. Po kapitanie reprezentacji Polski widać, że jest szczęśliwy, a wyniki boiskowe z pewnością wzmacniają to uczucie.
Faktem jest, że pod względem indywidualnym zapiszemy ten sezon "Lewemu" do udanych. Nie były to idealne dla niego rozgrywki, ale na pewno były udane. Zdobycie mistrzostwa Hiszpanii raczej nie byłoby możliwe bez obecności "Lewego" w tym zespole, o czym z pewnością świadczą jego liczby.
Kapitan naszej reprezentacji na przestrzeni całego sezonu ligowego zdobył 23 bramki i został królem strzelców tych rozgrywek. Ważne jest również to, że do tego dorobku dorzucił siedem asyst, co daje nam bezpośredni udział przy 30 trafieniach Barcy. Osiągnął to w 34 meczach i jest to naprawdę zacny rezultat.
ZOBACZ WIDEO: Feta i kompromitacja w Monachium, "Lewy" talizmanem Barcy i powołania do kadry - Z Pierwszej Piłki #40
Jak takie statystyki wyglądają, gdy porównamy je z pierwszymi zawodnikami byłych już gwiazd Primera Division, które debiutowały w tych rozgrywkach w XXI wieku? Na pierwszy ogień weźmy dwie gwiazdy, które trafiały do FC Barcelony.
Luis Suarez przyszedł do Barcy latem 2014 roku i przez jakiś czas pauzował za ugryzienie Chielliniego na mundialu w Brazylii. Jednak gdy już zaczął grać, złapał świetny kontakt z Neymarem i Lionelem Messim, co ostatecznie doprowadziło klub do potrójnej korony. Gdy spojrzymy na suche liczby, Urugwajczyk w samej lidze zaprezentował się podobnie. Zdobył 16 bramek i zanotował tyle samo asyst.
Taka liczba ostatnich podań jest spowodowana tym, że wtedy w zespole odpowiedzialność za trafianie do siatki była rozłożona na cały ofensywny tercet. Ze względu na wspomniane wyżej zawieszenie Suarez rozegrał wtedy 27 meczów, więc w przypadku porównania z Lewandowskim liczba spotkań jest po jego stronie.
Możemy też spojrzeć w kierunku Neymara. Brazylijczyk trafił do stolicy Katalonii przed sezonem 2013/14 i pierwsze rozgrywki nie były dla niego łatwe. Rozegrał 26 meczów w lidze i zdobył w nich 9 bramek. Do tego dorzucił 10 asyst, więc nie mówimy tu o jakimś powalającym dorobku.
W przypadku takich porównań oczywiście nie możemy uciec od Cristiano Ronaldo. Portugalczyk został zawodnikiem Realu Madryt latem 2009 roku i z miejsca rozpoczął strzelanie. Rozgrywki zakończył z 26 golami i 9 asystami, co przy 29 rozegranych meczach robi naprawdę dobre wrażenie.
W tym samym czasie do Madrytu zawitał Karim Benzema i w jego przypadku pierwszy sezon był zdecydowanie trudniejszy, niż przy Ronaldo. Francuz podczas tamtej kampanii zdobył zaledwie osiem bramek i zanotował pięć asyst w 27 meczach.
Przechodząc do bardziej odległych czasów, należy wspomnieć o Diego Forlanie, który podczas swojego pierwszego sezony na hiszpańskich boiskach zaprezentował się ze znakomitej strony. Urugwajczyk w barwach Villarrealu zagrał we wszystkich 38 spotkaniach, a zdobył w nich 26 goli i zanotował jedną asystę.
Z przytoczonych statystyk można wywnioskować, że oczywiście w przypadku Lewandowskiego liczby mogłyby być lepsze i zapewne gdyby nie gorsza forma na początku roku, byłyby. Niemniej, statystyki Polaka jak na pierwszy sezon w zupełnie nowej lidze są naprawdę dobre. Teraz pozostaje czekać na kolejne rozgrywki i na poprawienie tych liczb.
Czytaj też:
Podróż po Lionela Messiego
Napoli podkradnie trenera reprezentacji?