Poniedziałek, w teorii godziny pracy, ale w oficjalnym sklepie Barcelony przy stadionie Camp Nou tłumy. Wielu klientów to cudzoziemcy, a większość z nich to Polacy.
Poza hiszpańskim, polski to najczęściej słyszany język w tym miejscu. A Lewandowski to najczęściej sprzedawany "produkt".
Widać to w różnych miejscach sklepu, a najlepiej tam, gdzie personalizuje się koszulki. Na tablicy pokazującej realizowane zamówienia bardzo często wyświetla się nazwisko polskiego napastnika.
Można stwierdzić, pół żartem, pół serio, że to jedyne miejsce, gdzie Lewandowski się skończył. Bo na boisku na pewno nie, co udowodnił, prowadząc Barcelonę do mistrzostwa Hiszpanii i zmierzając po koronę króla strzelców (Robert ma pięć bramek przewagi nad Benzemą, na trzy kolejki przed końcem).
Klub odrobił lekcję, literek już nie powinno braknąć
Wracając jednak z boiska do sklepu. Widać, że Katalończycy odrobili lekcję. Wcześniej, przy okazji prezentacji Roberta (WP SportoweFakty były też wtedy na miejscu), najczęstsze połączenie słów jakie można było usłyszeć to "Lewandowski agotado", czyli "Lewandowski się skończył". Wtedy był problem z personalizacją koszulek, bo zaczęło brakować literek "L" i "W". Wówczas przez popyt na Polaka ucierpiał też koszulkowo.... Dembele. Z oczywistych powodów.
ZOBACZ WIDEO:Rozmawiał z Lewandowskim w Barcelonie. "Ta decyzja była słuszna"
Teraz jest już inaczej. – Odrobiliśmy lekcję – uśmiecha się Julia, pracownica sklepu. – Bo wtedy faktycznie był problem z tymi literkami – przyznaje. Porozmawiać można z nią tylko nieoficjalnie, jako że pracownicy sklepów Barcelony nie mogą się wypowiadać dla mediów.
Polacy? Prawdziwy najazd!
- A czy wielu Polaków nas odwiedza? Ufff, bardzo wielu. Od momentu przyjścia Roberta to jest po prostu najazd. Ale pozytywny oczywiście, my się z tego cieszymy. Ciekawe jest też to, że wielu klientów naszego sklepu mówi wprost: my nie jesteśmy kibicami Barcelony, ale kibicujemy Robertowi. Jesteśmy tu dla niego. I choć mówią, że nie trzymają za nas kciuków, to zakupy w naszym sklepie robią bardzo chętnie – dodaje Julia, która akurat mocno kibicuje i klubowi, i Robertowi.
- Jak na pierwszy sezon, to według mnie Robert spisuje się super. 22 gole, a przecież ma jeszcze trzy mecze przed sobą. A gdyby przyszedł Messi, to już w ogóle byłoby coś niesamowitego. Wyobraża pan sobie ten duet: Messi z Lewandowskim?
Faktem jest, że na Messiego czekają również właśnie w tym miejscu, bo można sobie wyobrazić, że gdy Leo wróci, to jego koszulki znów będą się najlepiej sprzedawać. Na ten moment "koszulkowym królem" jest jednak Lewandowski. I choć nie ma oficjalnych danych, to w kulisach można usłyszeć, że to Polak sprzedaje się najlepiej. Z bardzo dużą przewagą nad innymi.
Zresztą, Barcelona doskonale wie, kto najlepiej przyciąga wzrok kibiców. Gdy spaceruje się wokół Camp Nou, to najczęściej spotyka się właśnie Roberta. I to w różnych konfiguracjach. Jest na największym posterze wiszącym na froncie Camp Nou, ale widać go też w wielu innych miejscach w roli modela reklamującego kolekcję ubrań Barcelony.
Popularność Polaka widać zresztą nie tylko na barcelońskich ulicach za sprawą koszulek. Żaden inny piłkarz Barcelony nie ma tylu próśb o wywiad co właśnie Lewandowski. Barcelona to klub globalny, więc zapytania o rozmowę z Polakiem nadchodzą z wszystkich kontynentów. 99 % jest odrzucanych, bo prośby można liczyć w setkach.
Wywiady? Z hiszpańskim nie będzie się spieszył
Poza nielicznymi wyjątkami, Robert dostaje głównie zgodę na rozmowy z tymi mediami, które mają prawa medialne do pokazywania La Ligi. Co ciekawe, mimo tego że "Lewy" coraz lepiej mówi po hiszpańsku, to w najbliższym czasie nie zamierza w wywiadach przechodzić na ten język.
– W szatni spokojnie się dogaduję, to najważniejsze. Natomiast co do rozmów z dziennikarzami, to nie będę się spieszył z tym hiszpańskim. Na początku nawet chciałem, ale przemyślałem to. Bo wiadomo, jak to jest. Jedno-dwa słowa niedokładnie wypowiedziane i przekłamanie gotowe. Najczęściej udzielam tu wywiadów po angielsku i na razie tak pozostanie – tłumaczył Lewy w rozmowie z WP Sportowe Fakty.
Choć akurat jego niedawna rozmowa, na którą zwrócił ostatnio uwagę piłkarski świat, odbyła się po hiszpańsku. Chodzi oczywiście o spotkanie z Messim na gali w Paryżu. – O czym rozmawialiśmy? Na pewno nie o kontraktach, wiedzieliśmy przecież, że wszędzie są kamery – śmieje się Robert, który, jak sami zdążyliśmy się przekonać, znalazł (przynajmniej na najbliższe lata) swoje miejsce na ziemi.
Messi ma dom niedaleko. Teraz stoi pusty, ale...
Chodzi oczywiście o miejscowość pod Barceloną, w której mieszka obecnie Lewandowski. Tam może się czuć w miarę spokojnie, bo gdyby pojawił się na przykład w okolicach Camp Nou na spacerze, to powrót do domu zająłby mu zapewne kilka godzin. W Castelldefels jest inaczej, tam gwiazdy mogą się czuć swobodniej.
Od lat to miejsce preferuje Leo Messi, tam ma dom, którego nie sprzedał nawet po przeprowadzce do Paryża. Rezydencja Argentyńczyka jest bardzo niedaleko od miejsca, gdzie mieszka napastnik reprezentacji Polski.
Niewykluczone, że dom Argentyńczyka znów się wkrótce "zapełni", bo trwają intensywne rozmowy na temat jego powrotu. A kibice Barcelony, jak choćby wspomniana wyżej Julia, nie mają wątpliwości: duet Messi – Lewandowski napisałby nowy, piękny rozdział w historii klubu. I wszyscy trzymają tu kciuki, aby ten scenariusz się zmaterializował.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty, z Barcelony
Oficjalnie: Szymon Marciniak poprowadzi finał Ligi Mistrzów!
Mocna reakcja ukraińskich klubów na nagranie piłkarzy Barcelony