Po świetnym meczu we Florencji Lech Poznań tylko zremisował w lidze z Radomiakiem Radom, strzelając gola dopiero w 84. minucie.
- Mieliśmy bardzo dobrą okazję na początku. Było trochę problemów w organizacji gry defensywnej, przez co Radomiak strzelił nam gola. Było jednak widać, że od pierwszych minut szukaliśmy bramki. Graliśmy ofensywnie, do przodu, ale dość długo musieliśmy czekać na wyrównanie. To jednak tylko remis, który nie jest dla nas wystarczający - przyznał na konferencji prasowej trener Kolejorza John van den Brom.
Lech pojechał do Radomia osłabiony. W kadrze zabrakło m.in. Mikaela Ishaka i Filipa Marchwińskiego. - Mieliśmy drobne problemy, ale to normalne, gdy gra się tak wiele spotkań, jak my przez ostatnie miesiące. Zabraliśmy do Radomia tylko świeżych zawodników. Ishak i Marchwiński nie byli w niedzielę gotowi, żeby z nami pojechać. Taki jest futbol i musimy to zaakceptować, choć z drugiej strony i tak mamy wystarczająco zawodników, by grać tak, jak chcemy - przyznał trener Lecha.
ZOBACZ WIDEO: Niespodzianka na finiszu sezonu. "To nie wchodzi w grę"
Jednym z takich piłkarzy jest Artur Sobiech, który strzelił gola zarówno we Florencji, jak i w Radomiu. - To dobrze, gdy napastnik strzela gole. Wiedzieliśmy, że Sobiech to bardzo dobra "dziewiątka". Długo czekał na swoją szansę, ale dobrze pracował na treningach, dobrze trenował, dawał z siebie maksimum. Dziś i w czwartek zobaczyliśmy, dlaczego go potrzebujemy. Jest w dobrej formie - podkreślał Holender.
Jednocześnie nie chciał usprawiedliwiać straty punktów w Radomiu zmęczeniem po pucharowym meczu z Fiorentiną. - Jako profesjonaliści musimy być gotowi do gry co trzy dni. Graliśmy w poniedziałek, był dodatkowy dzień na regenerację. Zresztą, walczyliśmy na boisku do ostatnich minut, a przy zmęczeniu byłoby to niemożliwe. Nie lubię szukać takich wymówek - podsumował van den Brom.
CZYTAJ TAKŻE:
"Nie mieliśmy prawa wygrać". Lechia praktycznie na dnie, kibice nie wytrzymali
Koniec spekulacji. Wtedy poznamy nowego trenera Rakowa Częstochowa