- Poznaniacy u siebie są mocni i regularnie punktują. Boisko na pewno bardziej sprzyjało im niż nam, ale nie zamierzam usprawiedliwiać tym porażki. W pierwszej połowie mecz był wyrównany, oba zespoły stworzyły podobną ilość sytuacji strzeleckich. Tuż po zmianie stron gospodarze przeprowadzili akcję, po której Piotr Reiss zdobył gola. To ustawiło dalszy przebieg rywalizacji. Jestem zdania, że właśnie ta bramka przesądziła o sukcesie Warty. Gdyby to nam udało się otworzyć wynik, pewnie nie wracalibyśmy do domu na tarczy - powiedział Michał Pazdan.
W opinii wielu obserwatorów sobotniego pojedynku zabrzanom zabrakło determinacji. Chcieli wygrać tylko dzięki umiejętnościom piłkarskim, a nie od dziś wiadomo, że realia I-ligowe wymagają dużego zaangażowania. - Na pewno nie było tak, że odpuszczaliśmy. Staraliśmy się odwrócić losy meczu. Przeciwko zespołowi z Poznania nie jest to jednak łatwe. Rywale postawili nam poprzeczkę bardzo wysoko. Po kilkunastu kolejkach, które już za nami, wiemy jak trzeba grać na zapleczu ekstraklasy. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że tu trzeba walczyć, bo nikt się przed nami nie położy - przyznał młody defensor.
Mimo porażki w stolicy Wielkopolski, podopieczni Ryszarda Komornickiego mają sporą szansę na zachowanie pozycji lidera. - Tym razem nie jesteśmy zadowoleni, bo nie udało nam się osiągnąć nawet remisu, ale nasza sytuacja w tabeli nie jest zła. Mamy trzydzieści punktów, a do końca roku pozostało jeszcze kilka spotkań. Musimy postarać się o jak najwięcej oczek, by przerwę zimową spędzić na 1. miejscu. To pozwoli nam ze spokojem oczekiwać na rundę wiosenną - zakończył Pazdan.