Mateusz Borek to jeden z najsłynniejszych komentatorów sportowych. Przez wiele był związany ze stacją Polsat, tam relacjonował m.in. spotkania reprezentacji Polski czy mecze podczas wielkich turniejów: Euro 2008 i Euro 2016.
Po odejściu z Polsatu, komentował spotkania w Canal+, TVP Sport i Viaplay. Od 2020 roku jest też współwłaścicielem Kanału Sportowego. Ten projekt utworzył z innymi dziennikarzami: Michałem Polem, Krzysztofem Stanowskim i Tomaszem Smokowskim.
Borek jest gospodarzem kilku programów, zaprasza do studia gości, przepytuje ich w wielu kwestiach (piłka nożna, boks, MMA).
ZOBACZ WIDEO: Gorące komentarze w sieci po hicie KSW. Mamy odpowiedź Radka Paczuskiego
Teraz Mateusz Borek był gościem u Bartosza Ignacika w Canal+Sport. W rozmowie przyznał się, że popełnił kilka głupot w momencie, gdy przenosił się z telewizji do internetu. Podał nawet kilka konkretnych przykładów.
- Kiedy opuszczałem Polsat, to wydawało mi się, że powinienem być taki bardziej młodzieżowy i zbliżyć się do tego młodszego widza w internecie. Popełniłem kilka głupot. Pozwoliłem sobie czasem na dwa wina na antenie albo przed anteną - powiedział Borek.
- Wiem, co potrafię, w czym jestem lepszy, a w czym trochę gorszy. Mam pełną tego świadomość. Uważam, że w tej materii się pomyliłem, popełniłem błąd - nie ukrywał.
Zdradził też, że w telewizji nie zawsze mógł powiedzieć, co myśli. To było związane m.in. z tym, że niektóre stacje mają współpracę ze związkami czy sponsorami i pewnych słów trzeba unikać.
- Teraz nie ma czegoś takiego, że ktoś przyjdzie i powie, żeby nie mówić o aresztowaniu prezesa związku, bo mamy tam zawiązaną współpracę. Nigdy nie chciałem sobie na to pozwolić. Ale takie rzeczy się dzieją w niektórych telewizjach - tłumaczył.
Zobacz także:
Dzień z wiceliderami w Lidze Mistrzów. Inter chce zatrzymać rozpędzonych
Mieszanie uczucia. Włosi ocenili występ Zielińskiego w Lidze Mistrzów