FC Barcelona, po emocjonującym dwumeczu z Manchesterem United, pożegnała się z rozgrywkami Ligi Europy, kończąc tym samym swoją tegoroczną przygodę z europejskimi pucharami. Co to oznacza dla katalońskiego klubu i skąd tak duża niemoc w meczach poza ligą hiszpańską rozmawiamy z ekspertem Eleven Sports, Piotrem Urbanem.
Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: FC Barcelona już na etapie 1/16 finału pożegnała się z rozgrywkami Ligi Europy. Jak duże przełożenie na problemy finansowe klubu będzie miało tak szybkie pożegnanie się z europejskimi pucharami?
Piotr Urban, komentator ligi hiszpańskiej, Eleven Sports: Przede wszystkim kibice muszą sobie zdawać sprawę, że Barcelona nawet jeśliby wygrała Ligę Europy, to i tak miałaby niesamowite problemy. Chociażby w kwestii jakichkolwiek transferów na kolejny sezon. Dziś dużo się mówi o tym, że Barcelona jest dogadana z różnymi zawodnikami, bo temu się kończy kontrakt, tu nie trzeba płacić… Jednak Barcelona musi przed kolejnym sezonem zaoszczędzić 200 mln euro na pensjach.
Poza tym, za sam awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów Barca zarobiłaby około 20 mln euro. To już jest więcej, niż mogłaby dostać wygrywając Ligę Europy. I tak, Barcelona będzie miała wielki problem, bo mocno zaryzykowała inwestując i wydając ponad 150 mln euro na transfery. Po co? Aby już, teraz, w tym sezonie, być tą prawdziwą Barceloną. Bo przecież można było powiedzieć: "Ok, poczekamy 2-3 lata, bo teraz nas na to nie stać". Zastosowano jednak te słynne dźwignie finansowe, aby już teraz walczyć o wszystko. Oczywiście, nikt nie wymagał od Barcelony wygranej w Lidze Mistrzów, ale wyjścia z grupy już można było oczekiwać, a jeśli już się nie udało, to minimum finału czy choćby półfinału Ligi Europy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Największym paradoksem w przypadku Barcelony jest to, że w lidze radzi sobie znakomicie. Natomiast gdy tylko przychodzi do pojedynków poza krajowym podwórkiem - wszystko się rozsypuje. Skąd tak duża dysproporcja w grze klubu?
Myślę, że pierwsze co przychodzi wszystkim do głowy, to poziom ligi hiszpańskiej. Nie oszukujmy się, nie jest on już tak wysoki, jak był 5 lat temu. Barcelona w lidze potrafi wygrać nieraz po bardzo dobrych spotkaniach, ale i po średnich. Do tego prawie nie traci bramek. Dlaczego? Bo choć przeciwnik zawsze jest w stanie wypracować sobie te 2-3 bardzo dobre sytuacje, to ich nie wykorzystuje. W Europie jednak, gdy popełnisz 3 błędy w defensywie, to stracisz 2 bramki. W Hiszpanii za to może strzelą ci jedną, może żadną.
Real jednak co roku udowadnia, że w Lidze Mistrzów czuje się jak w domu.
Swoje może robić też tutaj doświadczenie zawodników, a w zasadzie jego brak, w Europie. Real już bowiem osiągnął ten sukces. Ma to doświadczenie i wie, co należy robić. W Barcelonie tego nie ma. To jest młody zespół, który wciąż jest w przebudowie.
Też dzisiaj w głowach piłkarzy Barcelony zapewne siedzi to, co się wydarzyło w ostatnich sezonach. Jak odpadała z Ligi Mistrzów w dziwnych sytuacjach, trwoniąc ogromne zaliczki czy to w dwumeczu z AS Romą czy z Liverpoolem. Już w poprzednim sezonie była widoczna duża niemoc, gdy w kluczowym meczu Barca nie potrafiła wygrać z Benficą. W tym sezonie wygrywała natomiast tylko z Viktorią Pilzno… To pewnie siedzi w głowie i dokłada to presję.
Dodatkowo mam wrażenie, że w tym sezonie Liga Europy była dla Barcelony ważna. Tak jak rok temu wyglądało, jakby grała tam za karę, tak teraz naprawdę chciała go wygrać.
Czy nie jest jednak trochę tak, że Barcelonie w dwumeczu z Manchesterem United przeszkadzał, a przynajmniej nie pomagał Xavi. Już w pierwszym meczu podjął kontrowersyjne decyzje, zaś w drugim nie potrafił zareagować tak jak zrobił to Erik ten Hag.
Dla mnie to jest jedna z kluczowych kwestii. Ten Hag pokazał, że przed meczem i w trakcie meczu potrafi pomóc drużynie. Xavi - niekoniecznie.
W pierwszym spotkaniu według mnie najważniejsze, ale i najdziwniejsze było to, jaki skład wystawił Xavi. Mimo to, że wcześniej Barcelona traciła bardzo mało bramek, to zdecydował się na zmiany w obronie. Było to tym dziwniejsze, że w następnym meczu Barca grała z Kadyksem u siebie, czyli teoretycznie łatwy mecz, więc w nim mógł rotować. Zamiast tego np. Balde zagrał cały mecz z Kadyksem, a chwilę później też 90 minut w rewanżu z Manchesterem.
Za to w pierwszym meczu zamiast niego zagrał Jordi Alba, choć to profil Balde jest lepszy, gdy gra z przeciwnikami, którzy też atakują i dają mu przestrzeń by ruszył do przodu wykorzystując swoją motorykę. Zaskakujący był też brak Christensena. Zamiast niego nagle pojawił się Marcos Alonso, który po pierwsze nie jest stoperem, a po drugie generalnie, w przeciwieństwie do Duńczyka, nie jest w tym sezonie pewnym punktem Barcelony.
Idąc dalej - Xavi dał też Araujo na prawą obronę, a na środek Kounde. W teorii dlatego, bo myślał, że Rashford zagra na boku. Tak się jednak nie stało, a mimo to w trakcie spotkania Araujo dalej grał na boku i dopiero w drugiej połowie Xavi to zmienił.
Widać, że ten Hag w pierwszym meczu mocno zaskoczył Barcelonę, a zmiany zrobione przez Xaviego nie wypaliły. W drugim spotkaniu było to samo. Ok, w pierwszej połowie mogliśmy obserwować bardzo dobrą grę Barcelony, która mogła nawet pokusić się o kolejnego gola, ale w drugiej połowie ten Hag zareagował i to Manchester wyglądał dużo lepiej. Xavi niestety kolejny raz nie potrafił zmienić losów spotkania.
W starciu z Anglikami nie zachwycił jednak również Robert Lewandowski. Bramka z rzutu karnego może nieco to przyćmiewać, ale w ciągu całego spotkania był on praktycznie niewidoczny.
To prawda, nie ma co udawać, że Robert zagrał dobre spotkanie, bo tak po prostu nie było. Tak samo jak chwalimy Roberta gdy gra dobrze, gdy robi różnicę, tak jak to było na początku sezonu, tak trzeba powiedzieć, gdy gra gorzej.
Ja jednak patrzyłbym na to nie tylko przez pryzmat zdobywanych przez niego bramek. Robert potrzebuje też kolegów, którzy będą mu kreować te sytuacje, a w ostatnich tygodniach czy miesiącach ma tych okazji mniej. Sam Xavi mówił ostatnio, że być może muszą szukać więcej Roberta w polu karnym. Przychodzi mi też do głowy ostatnia akcja w meczu z Manchesterem, gdzie po dośrodkowaniu Ferrana Torresa byłaby idealna okazja dla Lewandowskiego, a nagle piłkę zabrał mu Ansu Fati.. Po meczu było widać, że Robert był sfrustrowany. W Hiszpanii dużo pisało się o tym, że podobno w szatni Robert powiedział Fatiemu, w kulturalny sposób, ale wyraźnie, że to już drugi raz taka sytuacja ma miejsce. Praktycznie to samo było wcześniej z Betisem.
Co jest jednak dziwne, Robert w ostatnich spotkaniach ma większy problem, by utrzymać się przy piłce, by zagrać na jeden kontakt, by odwrócić się z zawodnikiem na plecach. Gorzej wychodzi mu atak pozycyjny, a tym na początku sezonu w Hiszpanii byli u niego wszyscy zachwyceni, że Robert brał tak wielki udział w akcjach Barcelony i robił to bardzo dobrze. Teraz ma jednak gorszy moment i to chyba jest bardzo ważne dla Roberta, bo nad tym ma kontrolę. Musi się skupić na tym, co robi gdy jest przy piłce, a koledzy muszą się skupić na tym, by kreować mu więcej sytuacji.
Podsumowując, czy dziś kibice Barcelony mają więcej powodów by wierzyć w rozwój klubu, patrząc na dyspozycję w lidze, czy raczej do wątpliwości w jego sens po kolejnym rozczarowaniu w Europie?
To jest bardzo dziwny sezon Barcelony. Z jednej strony widzimy bowiem, że w Europie wyglądało to bardzo słabo. A od Barcelony trzeba wymagać, zwłaszcza jeżeli tyle zainwestowała właśnie po to, by już teraz być TĄ Barceloną. Wiadomo, są tłumaczenia, że kontuzje, że kartki, że złe losowanie… Ok, ale jednak Barcelona powinna być w stanie rywalizować z tymi przeciwnikami i też z nimi wygrywać. Oczywiście, nikt nie wymagał od Barcelony zwycięstwa w Lidze Mistrzów, ale chyba można było oczekiwać wyjścia z grupy… Przypominam, że w tym sezonie w Europie Barca wygrywała tylko z Viktorią Pilzno.
Z drugiej jednak strony jest liga w Hiszpanii, w której Barcelona radzi sobie bardzo dobrze. Ja bym podchodził do tego wszystkiego tak, że trzeba od Barcelony wymagać, ale na miarę możliwości. Uważam, że teraz Barcelona już musi wygrać tę ligę, a jeżeli będzie też w stanie wyeliminować z Pucharu Króla Real i go wygrać, kończąc sezon z dubletem, to trzeba będzie powiedzieć, że był to dobry sezon. Jednak zawsze będzie też ten niedosyt, że w Europie poszło nie tak jak powinno.
Czytaj także:
- Barcelona traci wielki talent. Mógłby być następcą "Lewego"
- "Kogo Ty oszukasz?". Od razu wiedział, kto z niego żartuje