Wejściówki na wyjazdowe spotkanie Biało-Czerwonych z Czechami wyprzedały się w mgnieniu oka, co spotkało się z wieloma głosami rozgoryczenia polskich kibiców. Gorącą już atmosferę podsycił fakt, że w sieci zaczęły pojawiać się bilety wystawione przez tzw. koników.
Ceny niektórych z nich sięgają nawet blisko 1400 zł. Dla porównania, ich cena w ramach oficjalnej sprzedaży prowadzonej przez Polski Związek Piłki Nożnej opiewała na 125 zł.
Do całej sprawy odniosła się także federacja, która na swoim oficjalnym Twitterze zakomunikowała o ogromnym zainteresowaniu wejściówkami.
ZOBACZ WIDEO: Ponad 20 milionów wyświetleń! Świat oszalał na punkcie bramki z Ekstraklasy!
"Drodzy Kibice, wszystkie bilety na mecz z Czechami zostały sprzedane dosłownie w kilka chwil od uruchomienia sprzedaży. W pierwszych godzinach sprzedaży zainteresowanie na bilety było na poziomie ok. 20000 sztuk" - napisał profil "Łączy Nas Piłka".
"Pula dostępnych biletów dla Federacji przyjezdnej wynosi 5 proc. pojemności stadionu. Stadion w Pradze to ok. 19000 miejsc" - dodano.
Związane ręce
Całą sytuację skomentował także rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej, Jakub Kwiatkowski, który w rozmowie z WP SportoweFakty również zwrócił uwagę, że popyt na wejściówki znacznie przerósł ich liczbę przeznaczoną do sprzedaży. Jako jeden z powodów tak sporego zainteresowania wskazał chociażby pobliską lokalizację rozgrywanego spotkania, czyli Pragę.
Tym samym zaznaczył, że federacja nie ma wpływu na aktywność tzw. koników. A tego typu sytuacje zdarzają się praktycznie przy każdym meczu reprezentacji Polski. PZPN wielokrotnie nawet zgłaszał do prokuratury tego typu incydenty.
Wówczas odzew był jasny: poszkodowany nie jest związek, a osoba, która kupi w taki sposób bilet i nie uda jej się wejść na stadion.
Stały problem
Przykładów tzw. afer biletowych nie trzeba daleko szukać. Ostatnio głośno nt. sprzedaży wejściówek na spotkanie reprezentacji Polski zrobiło się w przypadku starcia z Chile (w listopadzie 2022 roku).
Mecz pierwotnie miał odbyć się na PGE Narodowym, jednak na obiekcie odkryto wówczas usterkę, która wykluczyła możliwość prowadzenia tam zawodów sportowych. Zdecydowano wtedy, że Biało-Czerwoni zagrają przy Łazienkowskiej.
W związku z tym zapowiedziano ponowną sprzedaż wejściówek, a ona miała odbyć się 15 listopada. Ostatecznie wystartowała dzień wcześniej w późnych godzinach wieczornych, z czego prawdopodobnie skorzystała spora grupa "koników".
"Polski Związek Piłki Nożnej z oburzeniem przyjął informacje dotyczące nielegalnej dystrybucji biletów na mecz towarzyski Polska - Chile (16 listopada, godz. 18:00). Ze względu na przeniesienie spotkania z PGE Narodowego na Stadion Miejski Legii Warszawa im. Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz, związaną z tą zmianą, koniecznością ponownej dystrybucji biletów, niemożliwa była sprzedaż w wersji kartonikowej. W związku z tym jedynym rozwiązaniem była elektroniczna wersja wejściówek" - napisano w oświadczeniu PZPN.
Mecz nowej nadziei
Spotkanie Biało-Czerwonych z Czechami ma spore znaczenie dla polskich kibiców. To właśnie na ten mecz przypada debiut nowego selekcjonera Fernando Santosa.
68-latek jest obyty z reprezentacyjnymi debiutami w roli szkoleniowca. W przeszłości prowadził już chociażby kadrę Grecji czy rodzimej Portugalii. Z wynikami jego "pierwszych meczów" bywało jednak różnie. Swoją pracę na Półwyspie Bałkańskim rozpoczął od zwycięstwa z Serbami (1:0), lecz w przypadku ojczystej drużyny narodowej, musiał uznać wyższość Francuzów (porażka 1:2).
Pierwszy gwizdek starcia Czechów z Polakami wybrzmi 24 marca o godzinie 20:45. Areną tych zmagań będzie Sinobo stadium, na którym na co dzień występuje Slavia Praga.
Kamil Sobala, WP SportoweFakty
Tak Santos spędził ostatnie dni przed przylotem do Polski. Jedna rzecz zaskakuje
Robert Lewandowski jak magnes. Do Barcelony przyciąga tłumy Polaków