Niemal trzy lata temu pełnomocnicy Roberta i Anny Lewandowskich złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Ma to związek z ich konfliktem z Cezarym Kucharskim, który według nich, miał dopuścić się szantażu i domagać się 20 mln euro w zamian za nieopublikowanie dowodów na rzekome "nieprawidłowości w rozliczeniach podatkowych należącej do pokrzywdzonego spółki prawa handlowego".
Najpierw sąd zalecił stronom mediacje. Te nie przyniosły skutku, więc w tej sprawie rozstrzygną sędziowie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. W czwartek odbyła się pierwsza rozprawa. I dopiero wtedy zapadła decyzja o wyłączeniu jawności procesu. Będzie on toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wniosek w tej sprawie złożyli w środę pełnomocnicy Lewandowskiego (więcej TUTAJ). Wyjątkiem będzie rozprawa, na której zostaną odsłuchane nagrania stanowiące dowód w sprawie.
Pełnomocnik "Lewego" przesyła oświadczenie
Tuż po pierwszej rozprawie głos zabrali jedynie przedstawiciele Kucharskiego. - Jesteśmy zaskoczeni tym wnioskiem - mówił nam Krzysztof Ways, adwokat Kucharskiego, o wyłączeniu jawności procesu. - Obóz Roberta Lewandowskiego zastosował zwrot przez rufę. Nie będziemy dyskutować z jego argumentacją. W tym zakresie jest to wbrew naszemu stanowisku. Byliśmy za tym, żeby całe postępowanie było transparentne. Uważam, że nasz klient nie ma nic do ukrycia - dodał prawnik.
ZOBACZ WIDEO: Tego dawno nie było. Fernando Santos kompletnie zaskoczył
Przedstawiciele Lewandowskiego nie chcieli skomentować sprawy po wyjściu z sali procesowej. Telefonicznie skontaktowaliśmy się z prof. Tomaszem Siemiątkowskim, pełnomocnikiem piłkarza. Przedstawiciele "Lewego" przygotowali po rozprawie oświadczenie, które przesłali naszej redakcji.
- Rozprawa zakończyła się decyzją sądu o kontynuowaniu postępowania dowodowego, z której jesteśmy bardzo zadowoleni, bo autentyczność nagrań będzie potwierdzana również przez biegłego wskazanego przez sąd. Jesteśmy pewni, że ostatecznie zakończy to nieustanne insynuacje Oskarżonego, który z podważania nagrań uczynił linię obrony - przekazał nam Siemiątkowski.
Adwokat komentuje też decyzję o wyłączeniu jawności. - W kwestii wyłączenia jawności rozumiem, że oskarżony chciał uczynić z rozprawy sądowej medialny spektakl, co w mojej ocenie byłoby niczym innym jak kontynuacją działań, które rozpoczął swoimi kontaktami z dziennikarzem niemieckiego tygodnika. Naszym obowiązkiem i nadrzędnym celem jest chronienie prywatności pokrzywdzonych, bo sprawa zahacza również o kwestie natury głęboko osobistej, w szczególności, że jawność rozprawy w żaden sposób nie przyczyniłaby się do ustalenia prawdy przez sąd - dowiadujemy się od mecenasa.
Pełnomocnicy Lewandowskiego odnoszą się tym samym do rzekomych kontaktów Kucharskiego z Rafaelem Buschmannem, reporterem niemieckiego tygodnika "Der Spiegel", który był jednym z autorów publikacji o budzących wątpliwości wątkach finansowych związanych z firmą Lewandowskiego RL Management.
Zanim wszystko na dobre się rozpocznie, zostanie wykonana jeszcze jedna ekspertyza nagrań. Tak zlecił sąd. Najprawdopodobniej strony wrócą do sali rozpraw w wakacje, wtedy też odbędzie się jedyna jawna rozprawa, na której zostaną odsłuchane nagrania z rozmów Lewandowskiego z Kucharskim.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Spór o występ Rosjan w Polsce. "Czas ucieka"