Po mistrzostwach świata wydawało się, że Milan będzie cały czas walczył o mistrzostwo Włoch. Zwłaszcza, że w bardzo dobrym stylu rozpoczął ten rok. 4 stycznia pokonał Salernitanę 2:1, ale powinien wygrać zdecydowanie wyżej, bo miał mnóstwo sytuacji do zdobycia kolejnych bramek.
Potem przyszło jednak załamanie formy całego zespołu, które wciąż trwa. Rossoneri od wspomnianego zwycięstwa z Salernitaną nie zaznali smaku wygranej. A w tym czasie m.in. przegrali derby Mediolanu w batalii o Superpuchar Włoch.
Główną przyczyną takich rezultatów jest bardzo słaba gra w obronie, przez którą Milan traci masę bramek. I niedzielne spotkanie z Sassuolo dobitnie to pokazało, bo rywale wpakowali trzecim w tabeli mediolańczykom aż pięć goli, a mecz skończył się wynikiem 2:5. Nic więc dziwnego, że trafienia mistrzów kraju schodzą na drugi plan.
Ale trzeba im oddać, że jedno z nich było naprawdę urodziwe. W 81. minucie Divock Origi uderzył z dystansu, piłka po tym strzale odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Belg znakomicie to zrobił, ale oczywiście był to jedynie gol na otarcie łez.
Jednak dla samego zawodnika może mieć trochę większe znaczenie. Bo 27-latek od momentu transferu do Mediolanu latem poprzedniego roku ma spore problemy ze złapaniem odpowiedniej formy. Teraz zdobył dopiero drugą bramkę w Serie A i może doda mu ona pewności siebie na nadchodzące tygodnie.
Czytaj też:
Alarm! Milika czeka przerwa od gry
Borussia coraz bliżej Bayernu
ZOBACZ WIDEO: Rekordowa premia dla Fernando Santosa. Stąd PZPN znalazł pieniądze