Rzuty karne wyłoniły finalistę Superpucharu Hiszpanii

PAP/EPA / Rodrigo Jimenez / Na zdjęciu: Karim Benzema
PAP/EPA / Rodrigo Jimenez / Na zdjęciu: Karim Benzema

Dopiero seria rzutów karnych rozstrzygnęła, kto zagra w niedzielnym finale Superpucharu Hiszpanii. Piłkarze Realu Madryt lepiej wykonywali "jedenastki" od zawodników Valencii i teraz czekają na rywala. Będzie to Betis bądź FC Barcelona.

Po raz kolejny mecze o Superpuchar Hiszpanii rozgrywane są poza krajem. Podobnie jak w ostatnich latach rywalizując w nim mistrz, wicemistrz, zdobywca Pucharu Króla oraz finalista.

W pierwszym półfinale rozgrywanym w Rijadzie mistrz Hiszpanii Real zmierzył się z finalistą Pucharu Króla Valencią, która ma swoje problemy. Drużyna w La Liga wygrywała ostatnio sporadycznie. Porażki doznali ostatnio Królewscy.

W półfinał lepiej weszli wybrańcy Carlo Ancelottiego. Wydawało się, że gol dla Realu jest kwestią czasu. Próby Karima Benzemy w 14. minucie czy chwilę później z dystansu Federico Valverde były nieznacznie niecelne. W końcu jednak przebudziła się Valencia i zaczęła zagrażać Thibaut Courtois. W 19. minucie bramkarz na raty złapał strzał głową Edinsona Cavaniego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo po transferze Ronaldo. Zobacz, co się działo na meczu

Na premierowego gola w potyczce trzeba było czekać do 39. minuty. Chwilę wcześniej Benzema wpadł z piłką w pole karne i został podcięty przez Eray'a Comerta i arbiter podyktował rzut karny, który na gola zamienił sam poszkodowany.

W 2. połowę kapitalnie weszła Valencia. Już pierwsza akcja wybrańców Gennaro Gattuso zakończyła się golem. Z prawej strony na piąty metr dośrodkował Toni Lato, a Samuel Lino wbił piłkę do bramki.

Zdobyty gol ponownie rozochocił Valencię. Real długo nie był w stanie poważniej zagrozić rywalowi. Królewscy mieli okazje, ale w bramkę trafić nie potrafili.

Im dłużej trwał mecz, tym tempo spotkania było wolniejsze. Drużyna nie wkładały w potyczkę wszystkich sił, czekały na błąd rywala, ale długo nie potrafiły się go doczekać. Dopiero w 88. minucie głową ponad bramką uderzył Benzema. Z kolei w piątej minucie doliczonego czasu sam na sam z Giorgim Mamardashvilim był Vinicius Junior. Górą z opresji wyszedł bramkarz.

W dogrywce w 93. minucie Real powinien zadać cios. Niemal z linii pola karnego uderzył Vinicius, bramkarz kapitalnie zachował się między słupkami wybijając piłkę na korner. Z kolei w 105. minucie groźnie z dystansu przymierzył Kroos, Mamardashvili nie dał się pokonać.

W 2. części dogrywki najpierw Benzema trafił do siatki, ale sędzia nie uznał gola dopatrując się zagrania ręką Viniciusa. W 110. minucie Fran Perez w sytuacji sam na sam pozwolił wykazać się Courtois.

O wszystkim zadecydować miał konkurs rzutów karnych. W nim w drugiej kolejce spudłował Eray Coemert. Z kolei w piątej strzelał Jose Gaya, uderzenie w środek bramki obronił Courtois. Real Madryt okazał się lepszy!

Drugiego finalistę poznamy w środę. Barcelona zmierzy się z Betisem. Decydujące starcie rozegrane zostanie w niedzielę.

Real Madryt - Valencia CF 1:1 (1:1, 1:0) k. 4:3
1:0 - Karim Benzema (k.) 39'
1:1 - Samuel Lino 46'

Rzuty karne:
0:1 - Cavani
1:1 - Benzema
1:1 - Coemert (pudło)
2:1 - Modrić
2:2 - Moriba
3:2 - Kroos
3:3 - Guillamon
4:3 - Asensio
4:3 - Gaya (obrona)

Składy:

Real Madryt: Thibaut Courtois - Lucas Vazquez (68' Dani Carvajal), Antonio Ruediger, Eder Militao (74' Ferland Mendy), Nacho - Eduardo Camavinga (46' Luka Modrić), Federico Valverde (106' Dani Ceballos), Toni Kroos - Rodrygo Goes (84' Marco Asensio), Karim Benzema, Vinicius Junior.

Valencia CF: Giorgi Mamardashvili - Thierry Correia, Eray Coemert, Cenk Ozkacar, Jose Gaya - Samuel Lino (82' Fran Perez), Andre Almeida (115' Hugo Guillamon Sanmartin), Yunus Musah (95' Dimitri Foulquier) - Justin Kluivert (73' Hugo Duro), Edinson Cavani, Toni Lato (95' Ilaix Moriba).

Żółte kartki: Camavinga, Nacho (Real) oraz Kluivert, Coemert, Cavani, Almedia (Valencia).

Sędzia: Alejandro Hernandez.

Czytaj także:
Sevilla już bezpieczna. Betis goni podium. Real Sociedad ucieka
Odjazd FC Barcelony! Bez Roberta Lewandowskiego też potrafią

Źródło artykułu: WP SportoweFakty