Mundial 2022 powoli dobiega końca. Dla Kataru miał on głównie jednak pozasportowe znaczenie. Chcieli udowodnić, że mimo niewielkiego rozmiaru swojego kraju, są zdolni do wielkich rzeczy, a ich państwo jest stabilne. Po co? Oczywiście, dla pieniędzy.
Państwo stoi przed wielkim wyzwaniem. Obecnie aż 60 (!) proc. PKB zależy od ropy i gazu. Władze kraju jednak wiedzą, że to nie potrwa długo.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Piłka nożna nie jest najważniejszym sportem w krajach arabskich. Czy mundial jest także mocno obecny w świadomości mieszkańców Dubaju i samych Zjednoczonych Emiratów?
Farah Mourad, analityczka regionu EMEA w XTB oraz mieszkanka Zjednoczonych Emiratów Arabskich: Nie jestem fanką futbolu, ale nawet ja starałam się zdobyć bilety. Codziennie jest ponad 30 lotów z Dubaju do Kataru i wiele osób pojedzie na dzień do Kataru, spędzi tam noc i później wróci. Również pobliskie miasto Szardża ma 14 lotów dziennie. Każdy chce jechać i zobaczyć mecz, nawet jeśli nie jest fanem futbolu. To światowe wydarzenie, które dzieje się zaledwie godzinę drogi samolotem od nas, więc to naturalne, że chcemy je zobaczyć.
ZOBACZ WIDEO: Eksperci grzmią po doniesieniach o premii. "To skandal"
W regionie Zatoki Perskiej podróże miedzy krajami są bardzo łatwe w porównaniu z innymi regionami świata. To wielka zabawa, bardzo blisko nas. Doha nie mogła pomieścić wszystkich chętnych kibiców, więc nawet ceny hoteli w Dubaju wzrosły.
Czy mundial w Katarze ma wpływ ekonomiczny nie tylko na sam kraj, ale także inne pobliskie państwa?
Oczywiście. Katar ma 3 miliony mieszkańców, a łącznie przyjedzie 1,5 miliona fanów. Ludzie będą wydawać pieniądze w regionie. Zwłaszcza w Dubaju, który stał się turystyczną mekką. Wiza umożliwia kibicom jadącym na mundial odwiedzanie kilku krajów.
Kilka lat temu wybuchł konflikt dyplomatyczny pomiędzy Katarem a min. Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Turniej połączy na nowo państwa Zatoki Perskiej?
Ten konflikt zakończył się jakiś czas temu (styczeń 2021 – przyp. red.). Już na miejscu nikt o tym nie rozmawia i nie ma wpływu na mistrzostwa. Kraje sąsiednie starają się pomagać, bo po prostu konflikt się zakończył. Nic takiego się nie zdarzyło i nie zdarzy, że np. Zjednoczone Emiraty Arabskie będą utrudniać coś Katarowi. To się po prostu nie opłaca. Przynajmniej oficjalnie, konflikty są zażegnane.
Kraje Zatoki Perskiej powoli starają się uniezależnić gospodarkę od surowców naturalnych. Dlaczego tak się dzieje?
Ropa i gaz nie będą trwać wiecznie. Politycznie również na świecie zwycięża energia odnawialna. Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty wciąż jednak opierają się na surowcach. W przypadku Kataru 60 proc. PKB to ropa i gaz, Arabia to 40 proc., a ZEA 30 proc. Nie można tworzyć planu na przyszłość bez wspomnienia o zmianie modelu.
Arabia Saudyjska ma wizję na 2030 rok, miasto Neom (więcej TUTAJ), w Dubaju mieliśmy Expo. Wszyscy są świadomi, że muszą się uniezależniać. Zatoka Perska to dobre miejsce na handel, to łącznik między Wschodem, a Zachodem. Widzimy także wzrost w turystyce, a także w lotnictwie, bo Doha i Dubaj to także duże porty przesiadkowe. W Dubaju także wzrasta sektor bankowy, także kryptowaluty, rozwija się giełda. W całym regionie pojawia się coraz więcej firm.
To przerzut z przemysłu na usługi? Państwa zatoki staną się centrum finansowym regionu jak np. Hongkong?
Tak może się stać. Widzimy wyścig pomiędzy Katarem, Arabią a także Dubajem, który ma możliwości, być takim hubem. To powoduje rywalizację, bo jeszcze 5-10 lat temu tylko Zjednoczone Emiraty wiodły w tym prym. Teraz inne kraje starają się przyciągać inwestorów. Wszyscy chcą stać się centrum ekonomicznym.
Emirat Dubaju jest w tym bardzo skuteczny. Tylko kilkanaście procent PKB zależy od surowców. Jak tego dokonano?
Inne emiraty tak dobrze sobie z tym nie poradziły. Rezerwy surowców w Dubaju były mniejsze, więc rządzący musieli się wykazać kreatywnością, jak sobie z tym poradzić. Dubaj jest w bardzo dobrej lokalizacji, co też pomaga. Bardzo ważny był rozwój turystyki. Nie ma tu wielu politycznych niestabilności, konfliktów, co też przyciąga inwestorów. Inne emiraty, a także kraje jak Katar i Kuwejt, mają jeszcze długą drogę.
Katar też może powtórzyć ten sukces?
Katar to mały kraj, co może go ograniczać. Może przyciągnąć inny rodzaj inwestorów. Widzimy duży wzrost jeśli chodzi o wydarzenia sportowe, ale nie tylko przez mundial. Katar przez wiele lat inwestował w organizację turniejów. Starają się, także stworzyć wielki port przesiadkowy za sprawą Qatar Airways. Teraz korzystają z dużych cen ropy i gazu, a populacja kraju jest malutka. Dlatego też mają silne PKB.
Dubaj ma infrastrukturę, a Zjednoczone Emiraty Arabskie są znacznie większym rynkiem. Nie jestem pewna, czy będą w stanie przyciągnąć wielkie firmy informatyczne czy też przemysłowe. Geografia i populacja im w tym przeszkodzą.
Wojna w Ukrainie kupuje czas dla państw Zatoki Perskiej? Ceny surowców wzrosły drastycznie.
Oczywiście. Zwłaszcza w przypadku Kataru, jeśli chodzi o gaz, którego Europie brakuje. Również Tunezja będzie na tym korzystać. Kontrakty na gaz są jednak zawierane na rok, więc dopiero efekt przyjdzie w 2023 roku. To ma też swoje wady, ten wzrost jest krótkoterminowy i nie potrwa długo. Wystrzał cen jest niekontrolowany. Z kolei ten wzrost, który wygeneruje FIFA, także może okazać się krótkoterminowy.
A co z systemem kafala, o którym jest tak głośno. Jest on powszechny w Dubaju?
W Dubaju nie spotkałam się z czymś takim, nigdy nie miałam z tym kontaktu bezpośrednio. W Katarze słyszałam, że istnieje taki system. Pracownicy mogą się bać pracodawców, że mają nad nimi kontrolę i mogą nie przyjeżdżać już do tych krajów. Mówię o wykształconej kadrze.
Czytaj więcej:
Katarczycy doceniają pracę Polek. "Znam cię, wiem skąd jesteś"