Henryk Kasperczak nazwał dosadnie to, co Polacy zrobili w II połowie

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Henryk Kasperczak
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Henryk Kasperczak

- Bawili się z nami, nie było jakiejkolwiek reakcji. Smutno się patrzy na ten zespół - mówi Henryk Kasperczak po meczu Polska - Argentyna (0:2). Legendarny piłkarz i trener spodziewa się jeszcze trudniejszego wyzwania w 1/8 finału mistrzostw świata.

Środowy mecz decydował o awansie do fazy pucharowej Mistrzostw Świata 2022. Biało-Czerwoni przegrali 0:2 z reprezentacją Argentyny, więc polscy kibice czekali na rozwój wydarzeń w drugim meczu grupy C. Meksyk wygrał w starciu z Arabią Saudyjską (2:1).

Reprezentacja Polski z drugiego miejsca wywalczyła awans do 1/8 finału turnieju. Na gorąco po ostatnim gwizdku Danny'ego Makkelie Henryk Kasperczak narzekał na styl gry drużyny prowadzonej przez Czesława Michniewicza.

- Może to nie była sensacja, ale mieliśmy bardzo dużo szczęścia. Tak się nam to wszystko ułożyło też w meczu z Arabią Saudyjską, że wygraliśmy 2:0, ale w środę niestety bardzo słabo zagraliśmy. W drugiej połowie drużyna w ogóle nie istniała - grzmi w rozmowie z WP SportoweFakty Henryk Kasperczak, srebrny medalista MŚ 1974.

ZOBACZ WIDEO: Jak polscy sędziowie radzą sobie na mundialu? "Jeszcze dwa lata temu był spięty, teraz jest w wielkiej formie"

- Zdecydowanie Argentyńczycy przeważali, jeśli chodzi o granie i operowanie piłką. Bawili się z nami, nie było jakiejkolwiek reakcji. Zespół po prostu czekał tylko na koniec meczu i stało się dobrze, że nie podejmowaliśmy ryzyka przy stanie 0:2, ale Argentyńczycy mieli jeszcze dwie takie stuprocentowe okazje - dodaje selekcjoner Tunezji na MŚ 1998.

- Trzeba pochwalić jednego zawodnika na boisku, był nim oczywiście Wojciech Szczęsny. Tylko jemu trzeba podziękować, że nie przegraliśmy więcej i utrzymywaliśmy się na drugiej pozycji. Poza tym niczym nie zachwyciliśmy. Nie byliśmy tą drużyną, która grała przeciwko Arabii Saudyjskiej. Nawet po odzyskaniu piłki mieliśmy duże problemy, żeby stworzyć sytuacje - punktuje utytułowany trener.

76-latek nie krył swojego zaskoczenia decyzjami personalnymi Czesława Michniewicza. Selekcjoner wystawił w podstawowym składzie Karola Świderskiego zamiast Arkadiusza Milika. Ten drugi rozegrał 70 minut w poprzednim spotkaniu.

- Nie wiem, dlaczego zmieniliśmy system. Zwycięskiego zespołu na ogół się nie zmienia, bo Świderski wszedł w miejsce Milika, była jedna zmiana i myślę, że ona też spowodowała, że nie graliśmy w ten sam sposób, jak to było z Arabią Saudyjską. Milik dobrze się czuje z Lewandowskim, zdecydowanie lepiej niż Świderski. Trener myślał, że Świderski będzie bardziej pomagał w defensywie, ale tutaj nie chodziło o obronę, tylko o atak, a pod tym względem bardzo źle wyglądaliśmy - tłumaczy Kasperczak.

Przez 90 minut Polacy nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Emiliano Martineza. Bliski szczęścia był Kamil Glik, piłka po jego strzale głową przeleciała obok słupka. Ekspert uważa, że Michniewicz może dokonać zmian w linii ataku.

- Nie ma dużego na wyboru. Jeszcze raz się potwierdziło, że z przeciwnikiem dużej klasy mamy duże problemy w kreowaniu gry. Zespół nie istniał. W pierwszej połowie od czasu do czasu zrobiliśmy jakiś kontratak, a tak w ogóle nie podeszliśmy do 16. metra pola karnego rywali - zauważa 61-krotny reprezentant Polski.

- Smutno się patrzy na ten zespół. Przed meczem powiedziałem, że z taką grą będzie nam bardzo ciężko i to się potwierdziło. Nie wpadłem w euforię po meczu z Arabią Saudyjską. Uważałem, że przed mistrzostwami zwycięstwo było do przewidzenia. Ani z Meksykiem nie za dobrze nam wyszło, a z Argentyną była katastrofa. Dobrze, że nie przegraliśmy wyżej - dodaje.

W 1/8 finału reprezentacja Polski powalczy z Francją (4 grudnia). W trzeciej kolejce, z Tunezją, mistrzowie świata przegrali 0:1, ale Trójkolorowi byli już pewni awansu i Didier Deschamps wystawił eksperymentalny skład.

- Reprezentacja Francji to wysoka półka. Przegrała z Tunezją, bo wystawiła drugi skład, wszystkich zawodników rezerwowych i myślę, że tutaj też może był błąd ze strony selekcjonera. Tak się nie robi. Mistrzostwa świata są mistrzostwami świata. Kiedyś nikt na takie pomysły nie wpadał, bo może nie było tylu zawodników. Kiedyś trenerzy trzymali się zawsze jedenastki, może wchodziło dwóch lub trzech, a teraz to się zmienia - twierdzi nasz rozmówca.

- Pod względem sportowym to nie wygląda dobrze. Przeciwnik jest bardzo trudny. To aktualny mistrz świata i zrobił dobre wrażenie w dwóch pierwszych meczach, także dla Polski będzie bardzo trudno. Mój były trener Kazimierz Górski mówił, że jak się ma za dużo szczęścia, to jest nieszczęście - kończy Kasperczak.

Rafał Szymański, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (33)
avatar
Ico
1.12.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wstydziliby się brać pieniądze za taką grę. Niech je oddadzą na jakiś szczytny cel. 
avatar
Zan
1.12.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie znam się na sporcie. Nie wiem jak się nazywa uprawiana przez naszych dyscyplina, ale na pewno nie jest to piłka nożna. 
avatar
Roses
1.12.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Przy dwóch graczach wiedzących co zrobić z piłką nie ma czego oczekiwać. Lewandowski i Szczęsny uprawiają football, reszta nie umie nawet przyjąć piłki. Poziom jak okręgówki z Pcimia. 
avatar
Roman Grzybek
1.12.2022
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Messi w tym meczu dostał chyba z 50 podań od swoich kolegów. Lewandowski ani jednego. I taka to różnica. 
avatar
wooten
1.12.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Zeby strzelac gole trzeba grac do przodu a nie w poprzek czy caly czas do swojego bramkarza .Lewandowski dostaje moze dwa podania przez caly mecz .Nie slyszalem nazwiska Zielinski przez caly Czytaj całość