Z Kataru Mateusz Skwierawski
Dawno zwycięstwo reprezentacji Polski nie smakowało tak gorzko. W ostatnim meczu przed mundialem polska kadra wygrała 1:0 z Chile, ale zapalił się czerwony alarm. Gra poszczególnych piłkarzy mocno niepokoi, zwłaszcza że już za kilka dni kadra inauguruje mistrzostwa świata spotkaniem z Meksykiem (wtorek, 22 listopada).
Widać, kto wyraźnie wypadł z obiegu. Grzegorz Krychowiak, Szymon Żurkowski i Jan Bednarek nie oszukali systemu. Wszystkim brakuje rytmu meczowego i dobre chęci tego nie przykryją.
Krychowiak ostatnie tygodnie tylko trenował, a w środę był na boisku mocno pasywny, biegał jakby z dodatkowym balastem na plecach. Bednarek i Żurkowski od początku sezonu są rezerwowymi, co przekłada się na ich pewność siebie. Zwłaszcza Żurkowski pokazał, jak mocno brakuje mu czucia piłki, momentami wyglądał jak "drewniak". Najgorsze, że ci piłkarze mają odegrać na mundialu kluczową rolę.
Odwrócić fatum
Temu wszystkiemu przyglądał się z ławki Wojciech Szczęsny i na pewno jeszcze mocniej uświadomił sobie, że z tego mundialu musi wycisnąć wszystko. Dla bramkarza to najpewniej ostatnie mistrzostwa świata i najwyższa pora skończyć także z pewnym fatum, które prześladuje Szczęsnego na wielkich turniejach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Neymar błysnął geniuszem. Zrobił to jako jedyny
Zaczęło się w 2012 roku, gdy bramkarz w meczu otwarcia mistrzostw Europy z Grecją (1:1) otrzymał czerwoną kartkę za faul. Na Euro 2016 Szczęsny doznał kontuzji w pierwszym spotkaniu (z Irlandią Północną 1:0). Dwa lata później na mistrzostwach świata w Rosji miał duży udział przy bramce na 0:2 z Senegalem (nieporozumienie z Janem Bednarkiem). A ostatni turniej skończył z golem samobójczym (ze Słowacją).
Pocieszające, że po ostatnim przeciętnym sezonie w Serie A, Szczęsny prezentuje równą formę w Juventusie. W lidze zachował siedem czystych kont w dziewięciu meczach i obronił dwa rzuty karne. Nie popełnia rażących błędów, czasem dokłada coś ekstra. No i w kadrze zaczął lepiej wyglądać.
Spośród 66 meczów, które rozegrał w narodowych barwach, można zliczyć dwa, może trzy wybitne spotkania w jego wykonaniu. To średni wynik, jak na bramkarza tej klasy. Ale co ważne, Szczęsny błyszczał częściej w tym roku. Ze Szwecją w barażach (2:0) zagrał bardzo dobrze natomiast we wrześniu w Cardiff swoimi interwencjami pomógł ograć Walijczyków (1:0) w Lidze Narodów.
Przyszłość kadry
Dużo obiecujemy sobie po Jakubie Kiwiorze i Nicoli Zalewskim. Jeszcze w czerwcu Kiwior był w reprezentacji "no name'em", ale dziś brak w składzie tego piłkarza byłby niespodzianką. To obrońca "bez układu nerwowego". Jest pewny w interwencjach, chętnie włącza się w rozgrywanie. Rośnie nam nowoczesny obrońca, choć ma także błędy do wyeliminowania.
Zalewski to z kolei piłkarz, o którym marzyliśmy – młody, już doświadczony, z mentalnością zwycięzcy, potrzebujący konfrontowania się z rywalem w grze jeden na jeden. To zespół cech dotąd nieznany dla polskiego systemu szkolenia, ale urodzony we Włoszech Zalewski przecież jemu nie podlegał.
Cichy bohater?
Jeżeli chodzi o graczy nieoczywistych, którzy mogą "odpalić" na mistrzostwach, to może to być Jakub Kamiński. Imponuje, z jaką konsekwencją ten zawodnik rozwija się w Wolfsburgu. Można odnieść wrażenie, że Kamiński w ogóle się nie uśmiecha, bo tak skupia się na boiskowych zadaniach. Ale właśnie etyka pracy oraz pokora charakteryzują tego piłkarza i są odpowiedzią, dlaczego skrzydłowy robi systematyczne postępy w niemieckiej lidze.
W Wolfsburgu Kamiński stał się jednym z żołnierzy Niko Kovaca. Początkowo więcej pracował w obronie, z przodu był nieśmiały, ale z każdym meczem pokazywał coraz więcej. Jego liczby nie rzucają na kolana (gol, dwie asysty), ale Kamiński bardzo często uczestniczy w akcjach bramkowych i jest zamieszany w wiele goli swojej drużyny. Mundial to może być jego czas, zwłaszcza że jest na fali.
Pewniacy reprezentacji
Co może cieszyć, to fakt, że w końcu mamy na boisku więcej niż jednego lidera. Oprócz Roberta Lewandowskiego naturalnie w tę rolę wszedł Piotr Zieliński. To gracz, który dogonił swój potencjał i przejął nad nim kontrolę. Zieliński zaczął wyrażać siebie na boisku, robi w końcu to, co chce. Nosi nisko getry, rozrzuca piłki, zwalnia i przyspiesza tempo akcji. I przede wszystkim - już nie pęka, gdy w twarz świecą mu reflektory.
Jeżeli ofensywa reprezentacji utrzyma formę z klubów, to może być naprawdę ciekawie. Sebastian Szymański bawi się w Holandii, a w reprezentacji Czesław Michniewicz uwolnił jego potencjał. Aż dziwne, że Paulo Sousa tak łatwo zrezygnował z Szymańskiego i że uparcie widział w nim wahadłowego.
Najlepszą formę od lat prezentuje natomiast Arkadiusz Milik. Szkoda, że nadal zdarzają mu się spektakularne pudła z kilku metrów, ale Milik to przede wszystkim zawodnik do tworzenia akcji. Umie grać na jeden kontakt, dobrze czuje się w pressingu. Stał się piłkarzem, który jest świetną opcją dla zespołu w niemal każdym ustawieniu. Milik nie był dotąd w tak dobrej dyspozycji przed wielkim turniejem, ale pytanie, czy koledzy z reprezentacji będą umieli skorzystać z tego, co napastnik ma do zaoferowania.
Potrzebne modlitwy
Na papierze wydaje się, że na kilka dni przed mistrzostwami świata polska drużyna ma więcej argumentów na tak niż problemów. Natomiast środowe spotkanie z Chile to był kubeł zimnej wody na głowę. Jeżeli ten mecz pokazał obecny stan rzeczy w reprezentacji, to lepiej rozpocząć gorące modlitwy i na mundialu liczyć na cud.
Nasz ranking:
Kto ma coś do udowodnienia: Szczęsny
Na kogo liczymy: Lewandowski, Zieliński
Kto może zawieść: Krychowiak, Żurkowski, Bednarek
Kto zaskoczy: Kamiński
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty