Joao Amaral to jeden z liderów Lecha Poznań, ale to określenie bardziej odnosi się do ostatniego sezonu niż obecnych rozgrywek.
Portugalczyk w bardzo wymierny sposób pomógł "Kolejorzowi" wygrać ligę, będąc nomen omen jedną z głównych lokomotyw zespołu Macieja Skorży.
Pod batutą Johna van den Broma jest zgoła inaczej: Amaral gra relatywnie mało.
W tym sezonie Ekstraklasy Portugalczyk zagrał 10 meczów, strzelił jednego gola i miał jedną asystę. Do tego doszło 12 występów w pucharach, gdzie dorzucił dwa gole i asystę. Ogólny jego bilans w tym momencie to 22 spotkania, 3 gole i 3 asysty.
ZOBACZ WIDEO: Ciekawa teoria spiskowa. Bayern zemści się za Lewandowskiego?
W poprzednim sezonie, w lidze były to 32 mecze, 14 goli i 8 asyst. Do tego 4 występy i 3 gole w Pucharze Polski.
Ostatnio Portugalczyk za wiele szans nie dostaje. W meczach Ligi Konferencji z Hapoelem Beer Sheva było to 22 i 30 minut. W lidze, na 10 meczów, tylko trzy zaczął w podstawowym składzie, a w siedmiu wchodził z ławki (45 proc. możliwych minut). Portugalczyk nie znalazł się w kadrze na ostatni mecz z Radomiakiem.
Z informacji WP SportoweFakty wynika, że taki stan rzeczy zwrócił uwagę kilku klubów, które od pewnego czasu interesują się Amaralem. Według naszej wiedzy w tym momencie są trzy drużyny, które chętnie widziałyby Portugalczyka u siebie. I to już tej zimy.
Chodzi o Panathinaikos Ateny, cypryjski Pafos FC i… Miami, czyli klub, który należy do David Beckhama. W tym momencie nie jest jeszcze jasne, czy w grę wchodziłoby wypożyczenie, czy transfer definitywny. Oczywiście, Lech kontroluje sytuację, bo kontrakt Amarala obowiązuje do 30 czerwca 2024 roku.
Santiago Bernabeu jak plac budowy [wideo]
Juventus zrehabilitował się w derbach