Marek Papszun po demolce w Krakowie

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Marek Papszun
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Marek Papszun

Marek Papszun nie potrafi w racjonalny sposób wytłumaczyć niemocy swojej drużyny w rywalizacji z Cracovią. - Ktoś czary rzucił. Ciągle mamy niefart. Byliśmy zmęczeni - stwierdził po kolejnej porażce z Pasami 0:3 trener Rakowa Częstochowa.

Odkąd w 2019 roku Raków wrócił do PKO Ekstraklasy, nie udało mu się ograć Cracovii. W siedmiu ligowych meczach z Pasami zdobył tylko trzy punkty - z nikim nie ma tak pod górkę jak z krakowianami. A sobotnia porażka jest najwyższą częstochowian od 13 miesięcy.

- Ktoś czary rzucił, że nie możemy wygrać w ekstraklasie. Te mecze nie są złe w naszym wykonaniu. Nie jest tak, że Cracovia zdecydowanie wygrywała, zdominowała nas - mówi Marek Papszun.

- W tym meczu wykorzystała nasze błędy. Te spotkania są takie, że ciągle jest niefart. Pamiętam, jak kiedyś sędzia się pomylił i uznał Cracovii gola na 2:2 w ostatniej akcji. Teraz nie mam pretensji do sędziowania. Coś takiego jest, że Cracovia nas mocno karci - przyznaje opiekun wicemistrza Polski.

ZOBACZ WIDEO: Ledwo zaczęli mecz. Gol stadiony świata

- To był dziwny mecz. Pierwsze 25 minut nie zapowiadało, że może się nam coś złego stać, a to była cisza przed burzą i... przegrywamy - wzrusza ramionami Papszun, dodając: - Widać było po niektórych zawodnikach duże zmęczenie. Nastąpiła kumulacja meczów. Arsenić zagrał 14 spotkań w 56 dni. Robili co mogli, ale to nie wystarczyło.

- To była bolesna porażka. Mecz mógł się inaczej potoczyć. Mieliśmy swoje szanse, powinno się zakręcić koło remisu, ale szczęście było po stronie Cracovii - puentuje Papszun.

Trener Rakowa po meczu zachowywał się, jakby wypierał to, że odebrał od Jacka Zielińskiego lekcję. Przywoływanie pecha czy fatum albo odwoływanie się do zmęczenia swoich podopiecznych nie mogą jednak umniejszyć dobrej gry Cracovii.

Po czterech meczach bez wygranej Pasy wróciły na zwycięską ścieżkę w bardzo dobrym stylu. A przecież w środę krakowianie też grali w Pucharze Polski. Pokonali ŁKS Łagów (3:1) i awansowali do kolejnej rundy.

- Świadomie zagraliśmy tak, by pocierpieć, dać pole Rakowowi i dostać pole do tego, co lubimy. Powiedziałem chłopakom, że człowiek może być dumny z nich, gdy wygrywają 3:0 z zespołem, który był jedną nogą w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy - zdradza Zieliński.

Cracovia pokonała Raków po golu Jewhena Konoplianki i dublecie Michała Rakoczgo. Dla Ukraińca to pierwsze trafienie w PKO Ekstraklasie, a 20-latek potwierdził, że od początku sezonu jest w wysokiej formie.

- Bardzo cieszę się z gola Konoplanki z rzutu wolnego. Wykonał go po profesorsku. A także z dwóch goli Rakoczego, który potwierdził, że kto wie, czy nie jest najlepszym młodzieżowcem ligi - chwali podopiecznego Zieliński.

Po zwycięstwie nad Rakowem Cracovia ma na koncie 13 punktów i zajmuje trzecie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy. Od pierwszej Legii Warszawa dzielą ją cztery punkty.

Komentarze (4)
avatar
kareta
4.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polską ekstra klapę już dawno powinno się zaorać i posiać trawę. 
avatar
Za Ostatni Grosz
4.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie zawsze jest kawior. Czasem nic nie wychodzi, choć się chce. Gratulacje dla Jagielloni, bo wykorzystali słabą dyspozycję Rakowa. 
avatar
Wiesław G
4.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To wina czarodzieja Jackowskiego. 
avatar
SportowyFan92
4.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Śmieszny trener to i śmieszne tłumaczenie, proste.