Lech Poznań z Islandii wrócił z fatalnym, ale nie beznadziejnym wynikiem. Poznaniacy na wyjeździe polegli 0:1. To oznaczało, że w Poznaniu musimy zobaczyć zdecydowanie inną, bardziej ofensywną drużynę.
Nie do końca tak to wyglądało od początku spotkania. Lech faktycznie starał się prowadzić grę, ale bardzo niewiele z tego wynikało. Mistrzowie Polski częściej byli łapani na spalone, niż tworzyli groźne akcje.
Przełamanie nadeszło dopiero w 32. minucie meczu. W końcu udało się Lechowi wyprowadzić, jakąś groźną kontrę, która nie zakończyła się odgwizdaniem przez sędziego spalonego piłkarza gospodarzy.
Kristoffer Velde pomknął prawą stroną boiska. Norweg w końcu miał na tyle dużo przestrzeni, że był w stanie dobrze dośrodkować piłkę w pole karne. Ta spadła pod nogi Mikaela Ishaka. Szwed nie dał szans bramkarzowi umieścił ją w siatce wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie.
Tak trzeba było zacząć ten mecz Mikael Ishak i Lech odrabia straty z pierwszego meczu #LPOVIK
— TVP SPORT (@sport_tvppl) August 11, 2022
Transmisja na żywo https://t.co/jamIV4Lx5U pic.twitter.com/Ynj7kuEZUd
Prowadzenie Lecha podwyższył tuż przed przerwą Velde. Norweg ponownie urwał się obrońcom i tym razem sam pokonał bramkarza mocnym, płaskim strzałem po ziemi.
Takiego Lecha chcemy oglądać w europejskich pucharach
— TVP SPORT (@sport_tvppl) August 11, 2022
Oglądaj drugą połowę https://t.co/jamIV4Lx5U pic.twitter.com/QpPxtmnDyQ
Zobacz też:
Nawet to nie uda się Manchesterowi United? Piłkarz gotowy zablokować transfer
Prezydent Realu Madryt o przyszłości. "Absolutnie mnie to nie martwi"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo się opłaciło. Tak bramkarz został bohaterem