Nahorny: Mam nadzieję, że walka o mistrzostwo Premier League nie będzie ograniczać się do dwóch drużyn

Getty Images /  Kieran Galvin/DeFodi Images / Na zdjęciu: Erling Haaland i Virgil Van Dijk
Getty Images / Kieran Galvin/DeFodi Images / Na zdjęciu: Erling Haaland i Virgil Van Dijk

Już w ten weekend rusza kolejny sezon Premier League. Sezon wyjątkowy, w którym zespoły będą musiały zaadaptować się do przerwy spowodowanej mundialem. - To coś nowego dla drużyn i trenerów. Ważne tu będzie doświadczenie - mówi Rafał Nahorny.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Przed nami kolejny sezon Premier League i wydaje się, że będzie to sezon najsłabszy od lat, jeżeli chodzi o występy polskich zawodników. Tak naprawdę chyba tylko Matty Cash może być spokojny o miejsce w składzie.

Rafał Nahorny, ekspert Canal+: Oczywiście, Matty Cash jako jeden z niewielu Polaków, ma bardzo mocną pozycję w zespole. Jednak nie ma co przekreślać także Łukasza Fabiańskiego. To, że część kibiców domaga się Areoli w jego miejsce, jeszcze nic nie znaczy. Pamiętajmy, że w zeszłym sezonie Fabiański cały sezon występował w meczach ligowych, czyli tych ważniejszych. Faktem jest, że Areola zanotował kilka dobrych występów w Lidze Europy, ale myślę, że na szczęście dla Fabiańskiego to Moyes podejmuje decyzje. Zresztą sam Łukasz powiedział nam w magazynie “Jej wysokość Premier League”, że nic nie świadczy o tym, że to Areola zagra w pierwszym meczu przeciwko City. Oczywiście w trakcie sezonu może zdarzyć się wiele rzeczy, nie możemy też zapominać ile lat ma reprezentant Polski, ale nie zrobił nic takiego, co skreślałoby go z pozycji numer 1 w bramce Młotów.

Z kolei pozycja Jana Bednarka za Ralpha Hassenhuttla również wydaje się dość mocna. Southampton nie zrobił jakichś znaczących zakupów takich, by Bednarek miał stracić miejsce w wyjściowej jedenastce. Niewykluczone jednak, że jeżeli dojdzie do zmiany menedżera, to jego pozycja osłabnie. Pamiętajmy, że gdy przed Hassenhuttlem trenerem był Mark Hughes to Polak tego miejsca w podstawowym składzie nie miał. Polak dużo zawdzięcza obecnemu szkoleniowcowi. Przypuszczam jednak, że sam Bednarek miałby ochotę zmienić otoczenie, jednak póki co raczej zostanie w Southampton i rozpocznie sezon w podstawowym składzie.

ZOBACZ WIDEO: Tego zagrania nikt się nie spodziewał! Tylko bezradnie patrzyli na piłkę

Niewiele powodów do optymizmu ma jednak chociażby Mateusz Klich, którego odejścia nie wyklucza Jesse Marsch.

W przypadku Mateusza Klicha pojawiają się oczywiście informacje o tym, że może powrócić do ligi holenderskiej. Spojrzałem jednak na listę kontuzjowanych piłkarzy Leeds przed startem sezonu i jest tam dużo nazwisk m.in. Dallasa czy Forshawa, a więc piłkarzy drugiej linii. Niewykluczone zatem, że Jesse Marsch po prostu nie pozwoli odejść Polakowi. Faktem jest jednak, że o miejsce w składzie, przynajmniej na początku sezonu, będzie Klichowi bardzo trudno. Przyszedł Roca, przyszedł Adams, Aaronsson. To są już ludzie Jesse’ego Marscha. Polakowi będzie ciężko.

Nie tylko Leeds poczyniło konkretne wzmocnienia. Większość czołowych klubów zakontraktowała duże nazwiska. Kto pana zdaniem jest wygranym tego okienka?

W wyścigu zbrojeń przed startem sezonu główne role odgrywały zespoły z północnej części Londynu, przynajmniej jeżeli prześledzimy oceny ekspertów na Wyspach i biorąc pod uwagę nazwiska, jakie wzmocniły poszczególne kluby.

Na zdjęciu: radość piłkarzy Tottenhamu (fot: Visionhaus)
Na zdjęciu: radość piłkarzy Tottenhamu (fot: Visionhaus)

Arsenal to oczywiście Gabriel Jesus, Fabio Vieira, Oleksandr Zinchenko… Ci piłkarze będą na pewno niemal od początku odgrywali ważne role w drużynie. Znaczące wzmocnienia są także w Tottenhamie. Richarlison, czy Bissouma, to zawodnicy, którzy dużo znaczyli już w ubiegłym sezonie czy to w Evertonie czy Brighton. Do tego tacy zawodnicy jak Perisić czy Lenglet to także piłkarze, którzy od początku mogą być czołowymi postaciami w ekipie Antonio Conte. Nie zapominajmy, że Perisić, który obecnie gra albo na wahadle, albo na skrzydle, przed laty był królem strzelców ligi belgijskiej. Zatem gole dla Tottenhamu mogą strzelać nie tylko Kane, Son czy Richarlison. Zwłaszcza te przednie formacje wyglądają bombowo w Tottenhamie.

Mówimy o wzmocnieniach londyńskich ekip, które bez wątpienia powalczą o top4, a czy pana zdaniem szanse na powrót do Ligi Mistrzów po tym sezonie ma Manchester United?

Myślę, że jak najbardziej. Doszedł Eriksen, wierzę też, że Bruno Fernandes odnajdzie swoją formę z początku przygody z klubem z Old Trafford, że będzie to inny piłkarz niż w ubiegłym sezonie. Jednak pomimo zażyłych relacji z Cristiano Ronaldo, to od momentu przyjścia swojego rodaka, znacznie obniżył loty, a na pewno zmieniły się na niekorzyść jego najważniejsze liczby i nie wynikało to tylko z tego, że Ronaldo zaczął strzelać karne.

Na pewno Manchester United z Cristiano Ronaldo i bez niego to są dwie różne drużyny. Jednak bez niego zdobywali tytuł wicemistrza Anglii jeszcze za czasów Ole Gunnara Solskjaera. Przyszedł Ronaldo, do którego owszem, można mieć sporo zastrzeżeń, jednak strzelał gole i wielokrotnie był najlepszym zawodnikiem drużyny. Nie szła za tym jednak dobra gra całego zespołu, a jednak piłka nożna to gra zespołowa.

Widzi pan szanse dla tych drużyn, by w obecnym sezonie nawiązać walkę z Liverpoolem i Manchesterem City?

Rok temu Manchester City oraz Liverpool zakończyły sezon z ogromną przewagą nad grupą pościgową. Różnica między drugim Liverpoolem, a trzecią Chelsea wynosiła aż 18 pkt. To była ogromna przepaść. Oczywiście to nie dyskwalifikuje reszty stawki w walce o mistrzostwo kraju, żeby wedrzeć się między Liverpool a Manchester City, ale będzie to bardzo trudne. Co z tego, że Tottenham potrafił dwa razy wygrać z mistrzem Anglii, skoro i tak ostatecznie stracił do niego ponad 20 punktów. Co z tego, że Chelsea dwa razy remisowała z Liverpoolem, skoro straciła do niego 18 punktów. Oczywiście każdy z tych zespołów stać na pojedyncze zwycięstwo nad którymś z potentatów, ale to nie od razu musi oznaczać awans na 1. lub 2. miejsce na ligowej mecie.

Życzyłbym sobie jednak, aby rywalizacja o mistrzostwo Anglii nie ograniczała się tylko do walki “The Reds” i “The Citizens”. Chciałbym zobaczyć w niej 6 drużyn przynajmniej do końca roku. Być może jednak to tylko myślenie życzeniowe, bo wiele wskazuje na to, że Klopp i Guardiola znów stoczą batalię o mistrzostwo kraju. Gdy w Anglii zapytano 22 ekspertów BBC o to, kto zdobędzie mistrzostwo - 13 wytypowało Manchester City, a 9 Liverpool. Kolejne pytanie dotyczyło top4 i także nie pojawiła się tam ani razu drużyna spoza big six. Sami wyspiarze zatem nie spodziewają się jakichś sensacyjnych rozstrzygnięć w nadchodzącym sezonie, choć osobiście bardzo bym takich chciał.

Musimy też pamiętać, że to będzie nietypowy sezon. Po 16 kolejkach będziemy mieć dość długą przerwę. Czegoś takiego jeszcze w Premier League nie było. To też coś nowego dla drużyn i trenerów i ważne tu będzie doświadczenie.

Plany do dołączenia do big six, a w zasadzie wówczas już big seven, ma bez wątpienia Newcastle. Pana zdaniem mogą namieszać już w tym sezonie?

Jestem przekonany, że aspiracje Newcastle już w najbliższym sezonie sięgają europejskich pucharów i walki o miejsca 5-7. Oczywiście wiele będzie zależało od startu. Jeżeli ten będzie okazały, to kto wie, może powalczą nawet o coś więcej. Przypomnijmy, że nie tak dawno temu Leicester po tym jak broniło się przed spadkiem, w kolejnym sezonie zdobyło mistrzostwo Anglii. Nie wiem czy taką drogą pójdzie Newcastle, ale przypomnijmy, że Eddie Howe obejmował w listopadzie drużynę, która zajmowała przedostatnie miejsce w tabeli, nie miała ani jednego zwycięstwa, a ostatecznie wylądował z nią na 11. miejscu.

Howe miał też dobrą rękę do transferów i wypożyczeń. Sprowadzona zimą piątka piłkarzy odmieniła drużynę, a nie było tam jakichś spektakularnych transferów. Oczywiście piłkarze pokroju Wooda, Trippiera czy Guimaraesa to nazwiska znane i szanowane w Premier Leauge, ale to nie były gwiazdy z pierwszych stron gazet. Zresztą myślę, że Guimaraesa jeszcze nie poznaliśmy w pełni i dopiero w tym sezonie będzie naprawdę błyszczał. Poza tym mamy kolejne wzmocnienia tego lata, przede wszystkim w osobach Svena Botamana, którego niektórzy porównują nawet do Virgila Van Dijka i Nicka Pope’a.

Poza tym Newcastle wciąż jest aktywne na rynku transferowym. Mówi się o tym, że dołączyć tam mogą m.in. Werner, Harrison czy Maddison.

Z drugiej strony jest Leicester, które przebojem wdarło się do angielskiego topu, ale ostatnio jednak wyraźnie spuściło z tonu.

Jeszcze nie tak dawno temu myślałem, że Leicester to poważny kandydat do rozbicia big six. Na ten moment jednak to jedyny klub, który nie zrobił jeszcze żadnego transferu, a stracił już chociażby Schmeichela. Dodatkowo obecnie więcej mówi się o piłkarzach, którzy mogą odejść, niż o zawodnikach, którzy mogą wzmocnić drużynę Brendana Rodgersa.

Na zdjęciu: piłkarze Leicester City (fot.  Clive Brunskill)
Na zdjęciu: piłkarze Leicester City (fot. Clive Brunskill)

Sam Rodgers to jednak menedżer, który w poprzednich sezonach umiejętnie układał drużynę nawet, jeżeli ta sprzedawała jakiegoś czołowego piłkarza. Odchodzi przecież Kante, Mahrez czy Chilwell, a mimo to zawsze za mniejsze pieniądze sprowadzano kogoś, kto szybko zapełniał powstałe luki. Oczywiście poprzedni sezon nie był zbyt udany, choć zespół doszedł do półfinału Ligi Konferencji Europy. Z drugiej strony można było odnieść wrażenie, że Leicester nie potrafili połączyć gry w lidze i w Europie, a dodatkowo w drużynie było sporo kłopotów z kontuzjami, zwłaszcza w defensywie, najpierw z Fofaną, potem z Evansem. Wcale nie jestem przekonany czy Leicester, nawet bez wzmocnień, nie powalczy znów o miejsca w czołowej szóstce czy siódemce. Gdzieś przeczytałem jednak, że klub ma trochę kłopotów finansowych, także pytanie czy to nie będzie też miało przełożenia na wyniki sportowe.

Oprócz walki o mistrzostwo, zapowiada się także pasjonująca walka o tytuł króla strzelców, zwłaszcza, że do ligi dołączyli tacy egzekutorzy jak Erling Haaland czy Darwin Nunez. Kto pana zdaniem ostatecznie okaże się najskuteczniejszy?

Myślę, że przed tym sezonem eksperci typując przyszłego króla strzelców, muszą być znacznie ostrożniejsi. Mówię to pomny doświadczeń chociażby z ubiegłego sezonu, gdy w czołówce snajperów miał być chociażby Romelu Lukaku, który ostatecznie zajął odległe miejsce, choć grał przecież w bardzo dobrym zespole.

Oczywiście narzucają się takie nazwiska jak Haaland czy Nunez, ale kto wie, czy z drugiej linii nie wyskoczy jakiś fuks i to on zgarnie główne trofeum. Trudno tutaj typować, chciałbym jednak, aby był to ktoś inny, świeży, niekoniecznie Salah, Son czy Kane. Świetną formę sygnalizował w spotkaniach przedsezonowych chociażby Gabriel Jesus, może do walki włączy się też powracający z wypożyczenia do Sevilli Anthony Martial, może ożywi się Rashford, który miał fatalną końcówkę ubiegłego sezonu. Chciałbym, aby to był ktoś, o kim niewielu mówiło, że może zostać królem strzelców.

Czytaj także: 
Tym Lechia Gdańsk wygrała w Łodzi z Widzewem. Tomasz Kaczmarek pełen uznania dla przeciwnika
Prestiżowa porażka Roberta Lewandowskiego w Niemczech. To zaboli Polaka

Komentarze (0)