Po raz drugi z rzędu ekipa Marka Papszuna wygrała Superpuchar Polski. W sobotę wynik meczu z Lechem Poznań otworzył Bogdan Racovitan. Mateusz Wdowiak w 51. minucie dał radość kibicom Rakowa Częstochowa, zaś "Kolejorz" nie potrafił odpowiedzieć.
Skrzydłowy gości mógł zdobyć nawet dwie bramki. - W pierwszej minucie chciałem uderzyć mocno po ziemi po długim słupku, niestety nie udało się, ale potem stwarzaliśmy zagrożenie z rzutów rożnych. Dużo tego było, więc to cieszy - podsumował Wdowiak przed kamerami "Polsatu Sport Extra".
Dla Rakowa był to poważny sprawdzian przed startem sezonu PKO Ekstraklasy. - Trenowaliśmy bardzo solidnie, bardzo intensywnie w okresie przygotowawczym, zresztą jak zawsze. Był on bardzo krótki, natomiast to nie jest efekt tylko tego okresu przygotowawczego, ale całej pracy na przestrzeni roku, dwóch. Zawsze się tak prezentowaliśmy i prezentujemy. Staramy się to wdrażać na jeszcze wyższy poziom, jeszcze być wyżej i szybciej doskakiwać. Myślę, że dzisiaj to było widać - ocenił.
ZOBACZ WIDEO: Nicola Zalewski zagra z wielką gwiazdą? Zaskakujący news od babci piłkarza
Wdowiak opuścił plac gry po 78 minutach. - Słyszałem, że gdy schodziłeś z murawy, powiedziałeś do tych, którzy wchodzili: "panowie, oni są słabi" - wspomniał dziennikarz Marcin Feddek.
- To była bardziej zagrywka psychologiczna, żeby podbudować naszych zawodników. Mieliśmy dużo miejsca, to też wynikało z tego, że Lech musiał się otworzyć. Było 2:0, musieli zaatakować, także było bardzo dużo przestrzeni. Mogliśmy strzelić kolejną bramkę, ale najważniejsze, że zachowaliśmy czyste konto - skomentował gracz częstochowian.
Czytaj także:
Próba generalna oblana przez Jagiellonię. Ozdobą gol honorowy (wideo)
Śląsk Wrocław z hitowym transferem. Hiszpan złożył obietnicę kibicom