- Mamy przestrogę w historii naszego klubu. Już raz może zbyt pewnie podeszliśmy do meczu z zespołem z Islandii i skończyło się to porażką. Dlatego trzeba potraktować mocno na poważnie nadchodzące starcie - mówi Damian Dąbrowski, kapitan Pogoni, który oczywiście nie grał w meczach z 2001 roku, ale musiał poznać ich historię. Od ponad dwóch dekad Fylkir Reykjavik jest symbolem klęsk Portowców w europejskich pucharach.
Pogoń grała z Fylkirem w eliminacjach Pucharu UEFA po zdobyciu wicemistrzostwa Polski. Przed porażką 1:2 na Islandii nie obronili jej między innymi Kazimierz Węgrzyn, Dariusz Dźwigała, Jerzy Podbrożny i Robert Dymkowski. Był jeszcze rewanż w Szczecinie, ale zamiast rehabilitacją, zakończył się absolutną kompromitacją. Dźwigała strzelił Fylkirowi jedynego gola z rozegranego bez gwizdka rzutu wolnego, a że później goście odpowiedzieli golem na 1:1, to czerwona ze wstydu Pogoń odpadła.
Na początku wieku w Fylkirze grali w dużej mierze amatorzy, z których część trudniła się zawodowo rybołówstwem. Zresztą ich klub dopiero debiutował w europejskich pucharach, co zainteresowało zaledwie nieco ponad tysiąc kibiców w Reykjaviku. Pogoń zapłaciła wysoką cenę za nieobecność w składzie kontuzjowanego Radosława Majdana. Jego zastępcy Sergiusz Szypowski i Grzegorz Tomasiewicz sprezentowali Fylkirowi dwa z trzech goli.
ZOBACZ WIDEO: To będzie decydujący tydzień. Chodzi o transfer Lewandowskiego
- Nie znam tej historii tak dokładnie jak kibice Pogoni, ale oczywiście słyszałem o niej. Postaramy się ją powtórzyć i też pokonać Pogoń - mówi Runar Kristinsson, trener KR Reykjavik.
Rachunki do wyrównania ma też Gustafsson
Pogoń zadebiutuje w czwartek z nowym trenerem Jensem Gustafssonem. Klub ze Szczecina to drugi zagraniczny w karierze byłego selekcjonera młodzieżowej reprezentacji Szwecji. Poprzednim był chorwacki Hajduk Split, ale Gustafsson nie przetrwał w nim nawet pół roku.
Także wtedy startował w europejskich pucharach, ale nie okazał się to prezent, a bagaż. Hajduk skompromitował się porażką w dwumeczu z kazachskim Tobołem Kostanaj. Po zwycięstwie 2:0 u siebie, przegrał 1:3 na wyjeździe, a decydującego o odpadnięciu z eliminacji Ligi Konferencji Europy gola stracił w dogrywce. Po takim falstarcie, trudno było zbudować zaufanie w Splicie. Zresztą ewentualne niepowodzenie Pogoni w dwumeczu z KR Reykjavik będzie mieć taki sam efekt w Szczecinie.
- Wyciągnąłem mnóstwo wniosków ze współpracy z Hajdukiem. Kultura szwedzka jest dużo bardziej zbliżona do polskiej niż chorwackiej. Dla mnie dużo rzeczy w Chorwacji było nowych. Po tym doświadczeniu będzie mi łatwiej w Szczecinie - mówi Jens Gustafsson.
Bez rewolucji
W Pogoni latem działo się niewiele. Zresztą zgodnie z zapowiedziami Gustafssona, który deklarował, że chce wprowadzać poprawki, a nie przewracać grę zespołu do góry nogami. Jeden sparing, dwie gry wewnętrzne i wyczekiwany długimi tygodniami transfer Pontusa Almqvista - to trochę mało jak na półtora miesiąca z życia trzeciego pod względem sportowym klubu w Polsce.
Gustafsson dał się poznać swoim piłkarzom jako konkretna osoba, który dużo obserwuje, zwraca uwagę na detale. I wcale nie zamierza obniżać poprzeczki podopiecznym w porównaniu z poprzednim trenerem Kostą Runjaiciem.
- Intensywność w treningach jest większa niż u poprzedniego trenera. Myśleliśmy, że z Kostą Runjaiciem pracujemy na dużej intensywności, ale okazuje się, że można na jeszcze wyższej. Tego doświadczyliśmy w okresie przygotowań i wierzymy, że to zaprocentuje w sezonie - zapowiada Dąbrowski.
Także Gustafsson na przedmeczowej konferencji wyglądał już na osobę sumiennie przygotowaną do pracy, czego nie można było powiedzieć po powitalnym spotkaniu Szweda z dziennikarzami. Tak on, jak i piłkarze wiedzą już, jak długo może ciągnąć się za nimi nieudany dwumecz na starcie europejskich pucharów. Tego chcą uniknąć.
Starcie z KR Reykjavik w Szczecinie rozpocznie się w czwartek o godzinie 18.
Czytaj także: Kibice się doczekali. Jest pierwszy transfer Pogoni Szczecin
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę