To był początek końca. Jeden mecz zmienił jego życie

Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Loris Karius
Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Loris Karius

Ostatni finał Ligi Mistrzów pomiędzy Liverpoolem i Realem Madryt przysporzył sporo emocji. Zwyciężyli Królewscy, ale sporo pomógł im Loris Karius, golkiper The Reds. Dwa fatalne błędy odbiły się na jego dalszym życiu.

Kijów, 26 maja 2018 roku. Do przerwy nic nie zapowiadało katastrofy Lorisa Kariusa w finale Ligi Mistrzów. Mecz toczył się pod dyktando Realu, ale na tablicy wyników widniał rezultat 0:0. Stąd kibice mogli oczekiwać, że spotkanie finałowe wcale nie musi rozstrzygnąć się w regulaminowym czasie gry. Obraz pojedynku zmienił się w 50. minucie.

Prezenty dla Realu

Pierwszy błąd Kariusa miał miejsce pięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy. Niemiecki golkiper złapał piłkę po nieudanym dośrodkowaniu jednego z pomocników Realu, a następnie wyrzucił ją wprost pod nogi Karima Benzemy. Ta wturlała się do siatki. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, zwłaszcza na tym poziomie.

Ponad pół godziny później Real prowadził 2:1, ale Liverpool miał swoje okazje na wyrównanie. Mecz zamknęła bramka z 83. minuty. Gareth Bale oddał strzał zza pola karnego. Karius miał piłkę na dłoniach, ale nie zdołał jej odbić na bok. Gol, kolejny błąd i radość Królewskich. Do końca spotkania wynik się nie zmienił. Real wygrał 3:1, a na Kariusa spadła fala krytyki. Sam zawodnik rozpłakał się po zakończeniu meczu, wiedząc, że to jego błędy przyczyniły się do porażki Liverpoolu.

ZOBACZ WIDEO: Ponad 2 mln wyświetleń. Cały świat pod wrażeniem "Lewego"

Kilka dni po finale okazało się, że Niemiec miał wstrząśnienie mózgu. Doznał urazu po starciu z Sergio Ramosem na początku meczu. Jednocześnie nie chciał, aby odebrano to jako wymówkę jego słabego występu. Po dwóch latach od meczu z Realem na łamach "Bilda" zabrał głos.

- Miałem wstrząs mózgu po ciosie Ramosa i ograniczyło to moją widoczność. Potwierdziło to badanie ekspertów. Na początku byłem zadowolony, ponieważ wiedziałem, dlaczego to się wydarzyło. Jednak nie chciałem, aby te doniesienia pojawiły się w mediach. Po wycieku informacji otrzymałem wiele obraźliwych wiadomości. Ja nigdy nie użyłem tego jako wymówki. Kiedy ludzie śmieją się z kogoś, kto ma poważny uraz głowy, to niezbyt to rozumiem. Jeśli czytasz wszystkie publikacje, to nie możesz spać przez kilka dni. To szaleństwo, co ludzie potrafią napisać w internecie - stwierdził.

Nieudany występ w finale Ligi Mistrzów na zawsze zmienił niemieckiego bramkarza. Tuż po tym meczu Juergen Klopp sprowadził Alissona Beckera, więc stało się jasne, że Karius nie będzie podstawowym golkiperem Liverpoolu w sezonie 2018/2019. Na sparingach miał jednak okazję bronić w kilku meczach i jego gra również nie wyglądała dobrze.

Ponownie na Kariusa spadła fala hejtu. Internauci wręcz urządzali sobie kpiny z jego postawy. To wzburzyło m.in. legendarnego Ikera Casillasa. "Czy ataki na Lorisa Kariusa kiedyś się skończą? Na świecie jest wiele poważniejszych problemów. Zostawcie go w spokoju" - napisał wówczas na Twitterze.

Miał ustabilizowaną pozycję. Teraz jest na marginesie

Jeszcze przed wydarzeniami z meczu rozgrywanego w Kijowie Karius miał pewne miejsce w bramce Liverpoolu. Dołączył do klubu w lipcu 2016 roku i początkowo przegrywał rywalizację z Simonem Mignoletem. W sezonie 2017/2018 najpierw otrzymywał szansę w Lidze Mistrzów, a później także w Premier League. Jego kariera rozwijała się bardzo dobrze.

Dwa błędy w finale Ligi Mistrzów sprawiły, że Karius już się nie odnalazł. Formy próbował szukać na wypożyczeniu w Besiktasie, ale tam też przytrafiały mu się ogromne pomyłki. Liverpool postanowił go ponownie wypożyczyć, ale tym razem do Unionu Berlin. Tam z kolei grał rzadko. Zaliczył tam zaledwie pięć meczów.

Obecny sezon to już kompletna klapa. Karius teoretycznie jest zawodnikiem Liverpoolu. Teoretycznie, bo nie zagrał żadnego meczu i nie siada nawet na ławce rezerwowych. Nie ma żadnego wkładu w grę swojego zespołu. Sobotni finał Ligi Mistrzów z Realem obejrzy w telewizji, bo Klopp nie zabrał go do Paryża.

Niemiec w czerwcu skończy 29 lat. W najbliższym okienku transferowym będzie mógł odejść z The Reds za darmo. To chyba ostatni dzwonek, aby wrócić na pozycję co najmniej solidnego zawodnika. Może się jednak okazać, że wydarzenie sprzed czterech lat na zawsze pozostaną w głowie Kariusa, co sprawi, że nie będzie się mógł odbudować w żadnym klubie.

Finał Ligi Mistrzów Liverpool FC - Real Madryt w sobotę o godz. 21. Transmisja na antenach Polsatu Sport Premium 1 oraz TVP 1. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Okazuje się, że trener Bayernu Monachium ma konkretny plan
Jest decyzja ws. Krzysztofa Piątka

Komentarze (5)
avatar
Szef na worku
28.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ten pan nadał by się na redaktora do SF. Jego tłumaczenia to rzeźnia. 
avatar
Husarzyk
28.05.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szkoda było mi Kariusa po finale Ligi Mistrzów w 2018 roku. Wierzę, że Loris jeszcze wróci do wielkiego futbolu 
avatar
Katon el Gordo
28.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Po tamtym finale na Kariusa spadła fala hejtu, internauci prześcigali się w kpinach i szyderstwach pod jego adresem nie stroniąc od gróźb. I jak to się ma do dewizy Liverpoolu, którą chwalą się Czytaj całość
avatar
lubelak_fan
28.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Legia ponoć szuka bramkarza.... 
avatar
EPICKI WNIKLIWY
28.05.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
KAŻDY KRAJ MA TAKIEGO SPECA MYŚMY TEŻ MIELI GOŚCIA CO PUSZCZAŁ BRAMKI "STRZAŁAMI" ZE 100 METRÓW