IO Koszykówka Mężczyzn: Piątka wspaniałych daje awans Argentynie

To był mecz pełen niesamowitych emocji! To był mecz, którego stawką był półfinał! To był mecz, w którym zmierzyli się mistrzowie olimpijscy z wicemistrzami świata! W końcu to był mecz, w którym na parkiecie pojawiło się wiele gwiazd. Z tego niesamowitego pojedynku zwycięsko wyszli Argentyńczycy, którzy rzutem na taśmę wygrali z Grekami 80:78.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsza partia tego niezwykle ciekawego pojedynku była bardzo wyrównana. Obie ekipy grały bardzo skutecznie, w efekcie czego defensywa zeszła na drugi plan. Zarówno Argentyńczycy jak i Grecy nie pozwalali przeciwnikowi odskoczyć na kilka punktów. Największa różnica między tymi zespołami wynosiła zaledwie 4 oczka. Miało to miejsce nieco ponad 1,5 minuty przed końcem inauguracyjnej kwarty. Niezwykle aktywny w drużynie wicemistrzów świata był Konstantinos Tsartsaris. 28-letni silny skrzydłowy zdobył w przeciągu 10 minut aż 7 punktów. W teamie z Ameryki Południowej brylował Emmanuel Ginobili. Koszykarz na co dzień broniący barw San Antonio Spurs, trzy razy z rzędu trafiał z dystansu. W ostatniej sekundzie pierwszej "ćwiartki" także rzutem zza linii 6,25 m. kosz przedziurawił Carlos Delfino. Tym samym ustalił on wynik tej odsłony, na 23:22 dla ekipy Panagiotisa Yannakisa.

Także w drugiej kwarcie żadna z drużyn nie potrafiła wywalczyć znaczącej przewagi. Była tylko jedna różnica - w tej partii coraz większe znaczenie odgrywała obrona. Argentyńczycy słyną z niezwykle dobrej grze w defensywie, co udowodnili już w pierwszych minutach tej odsłony. Grecy mieli duże problemy z przedarciem się pod kosz przeciwnika. Zmusiło to ich do oddawania rzutów z półdystansu, ale te zarówno w wykonaniu Theodorosa Papaloukasa jak i Nikolaosa Zisisa były niecelne. Mistrzowie olimpijscy bardzo łatwo to wykorzystali odrabiając zaledwie 1-punktowy deficyt i szybko wychodzą na prowadzenie. Ale zawodnicy z Bałkanów po chwilowym kryzysie, powrócili do dobrej gry. Coraz większą odpowiedzialność za wynik brał na siebie rozgrywający - Vassilis Spanoulis. W samej końcówce ważną rolę w akcjach ofensywnych wicemistrzów świata odgrywał Ioannis Bourousis. Grecy odskakiwali, ale tylko na chwilę. Rzuty z dystansu Argentyńczyków były wręcz zabójczo celne.

W pierwszej połowie gracze Sergio Hernandeza aż 7 razy trafiali do kosza z dystansu. To właśnie był ich sposób na grę. W mniejszym stopniu wykorzystywany był Luis Scola. Grecy natomiast starali się urozmaicać swoją grę, w ten sposób próbując zmylić utytułowanego rywala.

Po przerwie koszykarzom udzielały się coraz większe emocje. W tej partii więcej zimnej krwi zachowali Argentyńczycy, którzy można wręcz powiedzieć przywykli do grania pod presją. To właśnie obrońcy tytułu byli w końcu faworytami tego spotkania. Błękitno-biali rozpoczęli trzecią odsłonę od dwóch punktów Andresa Nocioniego spod kosza. Jednak później przez 2 minuty parkiet "należał" do wicemistrzów świata. Grecy po oczkach Tsartsarisa oraz Antonisa Fotsisa prowadzili 44:41. Zawodnicy Hernandeza bardzo szybko odrobili straty i wyszli na przodownictwo, które utrzymali już do końca tej ćwiartki. Dużą rolę w tym sukcesie odegrali gracze obwodowi - Delfino, Ginobili oraz Pablo Prigioni.

W końcu nadeszła upragniona przez kibiców czwarta kwarta. Była to jednak zmora dla samych koszykarzy. Emocje były olbrzymie. Walka o półfinał dopiero nabierała rumieńców. Zarówno zawodnicy jednego teamu jak i drugiego starali się robić wszystko precyzyjnie, ale jak to w koszykówce - nie zawsze to wychodziło. To była gra błędów - kto popełni więcej ten odpada. Ostatecznie z parkietu ze spuszczonymi głowami schodzili wicemistrzowie świata z 2006 roku. Grecy nie byli bowiem w stanie zatrzymać rozpędzonego niczym francuskie TGV Delfino. Nowy nabytek Chimki Moskwa zdobył w tej partii aż...15 punktów z rzędu! To wręcz niebywałe! Podopieczni Yannakisa nadal jednak trzymali się blisko. Gonili i gonili, ale gonić to nie to samo co prowadzić. Po każdej skutecznej akcji rywala w szeregach teamu z Bałkanów robiło się coraz bardziej nerwowo. Niespełna 2 minuty przed końcem wicemistrzowie świata po trójce Dimitrisa Diamantidisa tracili zaledwie 1 punkt, ale końcówka należała już jednak do obrońców tytułu. Olbrzymie doświadczenie Ginobiliego, połączone z jego znakomitymi umiejętnościami było w tym meczu na wagę złota. To on zanotował serię 4:0 i doprowadził do stanu 80:75. Rywalom pozostało wówczas 46 sekund do końca - o czas poprosił Yannakis, który nadal wierzył w sukces. Dokładnie 30 sekund przed ostatnią syreną do kosza z dystansu trafił Panagiotis Vasilopoulos. W sercach greckich kibiców odżyła nadzieja, ale zniknęła 27 sekund później, kiedy to za trzy nie trafił Spanoulis. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 80:78.

Tak blisko a jednak tak daleko. Grekom brakowało naprawdę niewiele do pokonania mistrzów olimpijskich. Jednak w ekipie z Ameryki Południowej jest kilku świetnych koszykarzy, którzy są w stanie sami pociągnąć zespół. Tak było właśnie w tym meczu. Początkowo Scola, następnie Ginobili, od czasu do czasu Nocioni, a na sam koniec Delfino brali na siebie odpowiedzialność za zdobywanie oczek. Grekom nie pomogła świetna gra Fotsisa - 17 punktów, 10 zbiórek. Wicemistrzowie świata wygrali walkę na desce, ale tego nie wykorzystali. Kluczem do sukcesu Argentyńczyków były niesamowicie skuteczne rzuty zza linii 6,25. W każdym innym elemencie koszykarze Yannakisa dorównywali swoim rywalom. Warto odnotować fakt, że zaledwie 6 graczy błękitno-białych trafiło do kosza!

W półfinale obrońcy tytułu zmierzą się z reprezentacją Stanów Zjednoczonych. To będzie wielki hit, który jest nazywany przedwczesnym finałem. Zespół Mike'a Krzyzewskiego zdobył bowiem złoty medal na olimpiadzie w Sydney (2000 rok), zaś Argentyna w Atenach (2004 rok).

Argentyna - Grecja 80:78 (22:23, 17:17, 17:15, 24:23)

Argentyna: Ginobili 24, Delfino 23, Nocioni 12, Scola 11, Prigioni 7, Gutierrez 3, Quinteros 0, Oberto 0, Gonzalez 0.

Grecja: Fotsis 17 (10 zb.), Tsartsaris 13, Bourousis 12, Vasilopoulos 10, Spanoulis 9, Diamantidis 6, Zisis 5, Papaloukas 4, Schortsanitis 2, Pelekanos 0, Printezis 0.

Źródło artykułu: