Wszystko wskazuje na to, że w Pucharze Polski rywalki Patrycji mogą walczyć już tylko o drugie miejsce. Musiałby stać się cud, aby nie zwyciężyła. Ale to nie zawody krajowe są celem nastolatki reprezentującej sądecki klub Narciarnia. W połowie marca odbędą się najważniejsze dziecięce zawody na świecie, mistrzostwa świata w kategorii U16 we włoskiej Folgarii i to tam Polka da z siebie wszystko. W swego rodzaju prologu do najważniejszej imprezy sezonu, czyli Ski Interkriterium Vratna, Florek zajęła drugie miejsce na 55 zawodniczek. Jej koronną konkurencją jest slalom, ale startuje także w gigancie.
Jak górnik po dniówce
- Każda sprawna fizycznie dziewczyna może to osiągnąć. Wystarczy włożyć ciężką pracę, a ona zaprocentuje. W sporcie często jest tak, że dziś są sukcesy, a jutro ich nie ma. Przyznaję jednak, że idzie świetnie. Córka wiele zawdzięcza trenerowi. Staramy się być w tym wszystkim skromnymi, ale nie ukrywam, iż o tym, że osiągnie się sukces, trzeba być przekonanym nieustannie. Na ostateczny triumf składa się mnóstwo czynników, ale nawet najlepsze zawodniczki na świecie są tylko ludźmi. To nie roboty, a więc da się je pokonać - Marek Florek, ojciec Patrycji, jest szczery do bólu.
Rodzice narciarki od samego początku starają się tonować emocje. Są dumni z córki, ale do jej sukcesów podchodzą z wyraźnym dystansem.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 102. Maciej Wisławski: Strach przed śmiercią schodzi w rajdach na dalszy plan
- Wyniki w okresie dziecięcym zdobywa się stosunkowo łatwo. Najtrudniej jest w wieku 16 lat, kiedy przechodzi się do poważnego sportu. To początek rywalizacji ze znacznie starszymi i bardziej doświadczonymi zawodniczkami - ostrzega tata.
Bardziej niż wyniki, ojciec Patrycji ceni pracę, jaką córka włożyła w ich osiągnięcie. Opowiada, że po każdym treningu, 15-latka jest zmęczona jak górnik po dniówce w kopalni. Tymczasem niektórym wciąż wydaje się, że wyjazd w Alpy na treningi to prawie wakacje.
- To naprawdę ciężka praca. Bywa, że treningi trwają cały dzień. Co ciekawe, są zdecydowanie łatwiejsze fizycznie niż psychicznie. Narciarstwo to sport techniczny, wymagający wielkiej uwagi i odporności psychicznej. Córka siłą rzeczy musi mierzyć się z często krytycznymi uwagami, starać się skupić uwagę na konkretnych zadaniach, co wymaga maksymalnej koncentracji, bardzo trudnej do osiągnięcia w tak młodym wieku. To trudne zadanie.
Jest jednak sposób, aby umożliwić Patrycji przetrwanie trudnych chwil. Chodzi o wyznaczenie odpowiednich ról ludziom w jej otoczeniu. Bardzo ważna jest odpowiednia relacja na linii Patrycja-trener-rodzice.
- Jestem przy córce cały czas, bacznie ją obserwuję, ale nie udzielam wskazówek trenerskich, bo nie znam się na tym. Trener natomiast stara się oddzielić sport od jej prywatnego życia i na tym się koncentruje. W tym przypadku to świetnie funkcjonuje. Największy błąd, jaki można popełnić, to wtrącanie się rodziców w kompetencje trenera i wchodzenie trenera w rolę rodziców - zdradza Marek Florek.
Tylko jeden cel
Wojciech Wysowski, trener Patrycji z Narciarni Nowy Sącz podkreśla, że kariera sportsmenki nie może skończyć się na Pucharze Polski. Gdyby miało tak się stać, praca byłaby bez sensu. Wysowski wierzy, że 15-latka kiedyś będzie zajmować czołowe lokaty w Pucharze Świata. Florek swoje możliwości potwierdza dużym zaangażowaniem i twardym charakterem. Do tego otrzymuje ogromne wsparcie rodziców, które na początku przygody ze sportem wyczynowym jest konieczne.
- Jeśli wszystko będzie układało się zgodnie z naszym planem, Patrycja za jakieś siedem, osiem lat, powinna znaleźć się w trzydziestce Pucharu Świata. Niebawem będziemy szukać sponsora i walczyć o niego, aby móc wypłynąć na szerokie wody. Jak najszybciej - deklaruje kierownik wyszkolenia w Narciarni.
W polskim narciarstwie alpejskim coś drgnęło. Dowodem na to są sukcesy Maryny Gąsienicy-Daniel. Okazuje się, że nawet bez dobrych warunków, w Polsce da się szybko jeździć na nartach.
- To jest praca 365 dni w roku. Niektórym wydaje się, że wystarczy pojechać na kilka lodowców, przejeździć jakąś liczbę bramek i uda się wygrywać. Może na nasze krajowe zawody to by nawet wystarczyło, ale do dalszych sukcesów potrzebna jest ogromna dyscyplina, zmiana stylu życia. Ktoś, kto uprawia sport wyczynowo wstaje rano jako sportowiec, je jako sportowiec, uczy się w szkole czy na uczelni, ale ciągle wie, że nawet tam jest sportowcem. Patrycja wciąż jest dziewczynką ale myślę, że zdaje sobie sprawę jak będzie w przyszłości. Całe życie trzeba będzie podporządkować jednemu celowi. W przypadku Patrycji już dzisiaj te elementy świetne się ze sobą łączą - tłumaczy Wysowski.
Recepta na sukces
Patrycja wprost przyznaje, że jej największym marzeniem jest złoty medal olimpijski. Kolejnym krokiem do jego spełnienia będzie wejście w rywalizację na najwyższym poziomie. Już za rok przeciwniczkami 15-latki mają być znacznie bardziej doświadczone zawodniczki. Polka będzie klasyfikowana na jednej międzynarodowej liście z takimi sławami, jak Mikaela Shiffrin czy Petra Vlhova.
Aksel Lund Svindal z medalem na zakończenie kariery. Złoto przegrał z rodakiem o 0,02 s. >>
- To oczywiste, że taka perspektywa mnie wręcz przeraża. W rywalizacji ze starszymi przeciwniczkami każdy szczegół będzie odgrywać olbrzymią rolę. Ale to właśnie dzięki pracy nad nimi mogę być coraz lepsza - ze spokojem w głosie wyjaśnia Patrycja.
Nauczyciele w laskowskiej szkole idą na rękę 15-latce i pozwalają nadrabiać zaległości powstałe, kiedy Patrycja wyjeżdża na treningi. To jednak nie wystarczy, aby zmusić ciało i umysł do wytężonej pracy podczas przygotowań do zawodów. O motywację trzeba zadbać samemu. Narciarka ma na to swój sposób.
- Za każdym razem, kiedy jestem w czołówce, przypominam sobie o ciężkich treningach, które wykonałam. Sukcesy, podium, moje imię i nazwisko odczytywane po zawodach - to daje mi siłę teraz i ma pomagać w przyszłości.