Mundial 2018. Carlos Vela - człowiek, który nie lubi futbolu, ma zbawić Meksyk

Getty Images / Hector Vivas / Na zdjęciu: Carlos Vela
Getty Images / Hector Vivas / Na zdjęciu: Carlos Vela

- Lubię grać, ale kiedy mecz się kończy, piłka nożna jest dla mnie skończona - powiedział kiedyś Carlos Vela. Przez kilka lat odmawiał gry w kadrze. A teraz to w nim Meksyk pokłada największe nadzieje przed meczem 1/8 finału MŚ z Brazylią.

2 października 2005 r., Meksyk wygrywa mistrzostwa świata U-17. W finale w Limie pokonuje Brazylię. Wiodącą postacią drużyny jest Carlos Vela. Rok młodszy od reszty drużyny, jest najlepszym strzelcem turnieju z pięcioma bramkami. Eksperci wróżyli, że wkrótce będzie topowym piłkarzem świata. Niemal 13 lat później już wiemy, że prognozy się nie sprawdziły. Ale nadal to on jest tym, w kim kibice z Ameryki Północnej pokładają nadzieję w sukces na mundialu.

Futbol to tylko praca

- Będę z tobą szczery. Prawda jest taka, że ​​nigdy nie byłem tak entuzjastycznie nastawiony do piłki nożnej, by powiedzieć: "Jestem fanem Realu Madryt lub innej drużyny i będę o nic walczył aż do śmierci". Lubię grać, ale kiedy mecz się kończy, piłka nożna jest dla mnie skończona. Możesz rozmawiać ze mną o wszystkim, co nie jest futbolem, bo nie czułbym się komfortowo. Nie lubię tego - oznajmił kiedyś Vela w "Canal+". - Wolę obejrzeć mecz koszykówki - dodawał w innym wywiadzie.

Dla niego futbol stał się pracą, w której zapisywał swój codzienny grafik i wychodził. Stąd zrozumiałe staje się, że gracz nigdy nie miał w sobie na tyle motywacji, by dążyć do zostania gwiazdą. - Zawsze mówiłem mu, że ma atrybuty do gry na poziomie elitarnym. W każdej z dużych europejskich drużyn. Ale nie chodzi tylko o talent, potrzebna jest siła umysłu, a przede wszystkim pożądanie - podkreślał Ramon Lopez, były trener Salamanki.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Autorytet Messiego problemem Argentyny? "Jeśli przekracza pewne granice to nie jest dobrze"

W tym hiszpańskim klubie Vela ogrywał się, by otrzymać pozwolenie na pracę w Wielkiej Brytanii. Tuż po wspomnianych wyżej młodzieżowych mistrzostwach świata kupił go bowiem Arsenal Londyn. Tam jego gwiazda miała zaświecić pełnym blaskiem. W debiucie z Sheffield United (6:0) zdobył hat-tricka. Ale później było już znacznie gorzej. Skończyło się na zaledwie 11 bramkach w 62 meczach. - Jeśli chodzi o życie w Londynie, nie przystosowałem się ani do niego, ani do angielskiego futbolu - wyjawił później.

Nie chciał grać dla kadry

Szansą na pozytywną odmianę okazało się wypożyczenie, a później transfer do Realu Sociedad. Vela wyraźnie odżył. Stworzył świetny duet z Antoine Griezmannem. Pomógł zakwalifikować się klubowi do Ligi Mistrzów po wielu latach. W sezonie 2013/14 strzelił aż 15 bramek i miał 12 asyst. Tylko Cristiano Ronaldo, Lionel Messi, Diego Costa i Alexis Sanchez osiągnęli lepsze liczby w La Liga. Trener David Moyes, chwalił go w wywiadzie dla "The Guardian". - Może być jednym z najlepszych piłkarzy w Europie, jeśli osiągnie naprawdę szczytową formę - mówił Szkot. Ale Meksykaninowi brakowało do tego motywacji. Tak jak nie miał jej w pewnym momencie do gry w kadrze narodowej.

- Nie jestem szczęśliwy w Meksyku, ponieważ wszyscy mnie śledzą i nie czuję się zrelaksowany. Nie mogę żyć w spokoju - wyjaśniał. Problem zaczął się w 2010 roku, zaraz po mundialu w RPA. Vela został wtedy zawieszony na sześć miesięcy za imprezowanie po meczu z Kolumbią. Później wrócił, ale tylko na dwa mecze. Kolejnych powołań odmawiał, włącznie z wezwaniami na igrzyska olimpijskie w Londynie oraz mistrzostwa świata w Brazylii. - Czterech różnych menedżerów próbowało przekonać go do powrotu. Czuł jednak, że Meksykańska Federacja Piłki Nożnej chroniła innych graczy przed incydentem w 2010 roku, odmawiając poparcia jemu - mówi Diego Mancera, dziennikarz "El Pais".

Wrócił do kadry pod koniec 2014 roku i od razu strzelił dwa gole Holandii w spotkaniu towarzyskim. W tym czasie stał się jedną z legend Sociedad, dla którego wystąpił łącznie w 250 spotkaniach. Na mistrzostwa pojechał już jednak jako zawodnik Los Angeles FC, do którego trafił w styczniu. - Miał okazję odejść do lepszego zespołu, ale nigdy nie chciał - podkreślił dla "Sky Sports" Yoan Cuezva, dziennikarz "Marca". Transfer czołowego napastnika "El Tri" z Europy do MLS pół roku przed mundialem spotkał się z dużą krytyką kibiców w Meksyku. Obawiali się bowiem, że ich ulubieniec jedzie bardziej się bawić niż grać. - Każdy może swobodnie myśleć, co chce, ale w końcu to moja kariera, moja decyzja i jestem z tego zadowolony - stwierdził 29-latek.

Czas pokazał, że strach fanów był nieuzasadniony. W 12 meczach ligowych Vela zdobył 7 goli. Formę zachował też na turnieju w Rosji, gdzie mocno przyczynił się do grupowej wygranej z Niemcami (1:0), z Koreą Południową (2:1) zdobył bramkę z rzutu karnego. - Teraz jest jednym tych, w którym nasz kraj pokłada największe nadzieje przed starciem z Brazylią - oznajmia nam Jose, fan Meksyku.

Autor na Twitterze:

Komentarze (0)