Mundial 2018. Igor Akinfiejew - od pośmiewiska do legendy

PAP/EPA / MAHMOUD KHALED / Na zdjęciu: Igor Akinfiejew
PAP/EPA / MAHMOUD KHALED / Na zdjęciu: Igor Akinfiejew

Dwa obronione rzuty karne. Kilka odbitych strzałów w trakcie meczu. Spotkanie Hiszpania - Rosja (1:1, k. 3:4) zapewniło Akinfiejewowi miejsce w historii Sbornej. Tak odpowiedział na szyderstwa. Niedawno golkiper CSKA był wyśmiewany jak nikt inny.

Iago Aspas skrył twarz w dłoniach, a przeszczęśliwy Igor Akinfiejew pobiegł w stronę kolegów. To był jego dzień! Ten, na który czekał od tak wielu lat. Od kiedy prasa najpierw nazwała go drugim Jaszynem, a później wieszała na nim psy po kolejnych błędach.

Wyśmiewany rekordzista

Wszystko zaczęło się w 2003 roku. Trener CSKA Moskwa, Walery Gazzajew wystawił go w bramce na spotkanie ligowe z Krylią Sowietow. A 17-letni debiutant zachwycił. Nieznany dotąd prawie nikomu golkiper rozegrał fenomenalne zawody, które uwieńczył obroną rzutu karnego. Niedługo później chłopak wystąpił po raz pierwszy w kadrze, a media ogłosiły narodziny "nowego Jaszyna". - Moim największym marzeniem jest zagrać na mistrzostwach świata - mówił wtedy sam bohater w jednym z wywiadów. Wtedy jeszcze nie mógł wiedzieć, że będzie to turniej, jaki będzie chciał wymazać z pamięci. 

Pierwszy mundial Akinfiejewa, szybko zmienił się w piekło. Fatalne w skutkach pomyłki z Koreą Południową oraz Algierią spowodowały odpadnięcie Sbornej w Brazylii już po rundzie grupowej. I chociaż Igor przekonywał, że podczas rzutu rożnego kibice z Afryki oślepili go laserem, to media nie pozostawiały na nim suchej nitki. A fani byli wściekli. "Wymówki i dziecinne tłumaczenia. Przynajmniej w tym nasi są mistrzami" - ironizowali. - To nie wymówki, ale fakty - bronił podopiecznego ówczesny trener Fabio Capello.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Rosja nie ustrzegła się błędów przy organizacji. "Kibice nie mieli szans, żeby znaleźć nocleg"

Podczas zeszłorocznego Pucharu Konfederacji sytuacja się powtórzyła. Turniej miał być wielkim pokazem siły Rosjan, ale znowu skończyło się po pierwszych trzech meczach. Akinfiejew popełniał kolejne błędy, czym rozpalił fanów czerwoności. Prawdziwą burzę wywołał decydujący gol, w ostatnim pojedynku z Meksykiem. Igor wybiegł przed "szesnastkę", wybić głową długie podanie do napastnika rywali. Ten go jednak wyprzedził i strzelił na 2:1. - Przez lata uważaliśmy, że w kraju nie ma lepszych obrońców od Ignaszewicza i braci Bieriezuckich. Puchar pokazał, że są. Może podobnie jest wśród bramkarzy - zastanawiał się dziennikarz Igor Rabiner.

Jako, że w międzyczasie golkiper CSKA ustanowił niechlubny rekord Ligi Mistrzów, wpuszczając gole w 43 kolejnych meczach, to eksperci zaczęli naciskać na zmianę w reprezentacji. - W naszym kraju tylko około 10 tys. ludzi uważa Akinfiejewa za najlepszego. Wszyscy są kibicami CSKA i nie oglądają innych drużyn - śmiał się jeden z komentatorów.

Być jak Lew

Bez wątpienia bramkarz to w Rosji najtrudniejsza pozycja na boisku. Legenda Lwa Jaszyna jest ciągle żywa. Radziecki golkiper, według ekspertów najlepszy w dziejach futbolu, nadal jest jedynym w historii, który zdobył Złotą Piłkę. Golkiperem pragnie więc zostać większość dzieci, marzących o karierze piłkarskiej.

To samo życzenie przyświecało też nastoletniemu Akinfiejewowi. I dość szybko zdawało się spełniać. Fantastyczny debiut w pierwszym składzie CSKA, za chwilę premierowe mistrzostwo, a kilka miesięcy później wyjazd z kadrą narodową na Euro 2004. Nie minął kolejny rok, a Rosjanin dołożył Puchar UEFA po wygranej moskiewskiego klubu w finale ze Sportingiem Lizbona. Wydatnie przyczynił się zresztą do tego zwycięstwa, a rodzime media piały z zachwytu: "Igor zrobił to, co nie udało się Jaszynowi. A ma dopiero 19 lat" - podkreślano, w całej euforii zapominając chyba, że poprzednik nie miał na to ani jednej szansy z powodów politycznych.

Udało mu się zdobyć coś czego zabrakło poprzednikowi. Udało się także dorównać lojalności "Czarnej Pantery" [przydomek Jaszyna - przyp. red.]. On reprezentował przez całą karierę Dynamo, Akinfiejew nigdy dotąd nie opuścił CSKA. Chociaż latem 2007 roku wydawało się to niemal pewne. Z zawodnikiem rozmawiali wcześniej przedstawiciele Arsenalu oraz Bayernu. - Jeśli dostaniesz szansę przejścia do prestiżowego klubu, to musisz ją wykorzystać - mówił w jednym z wywiadów. Kilkanaście dni przed wakacjami zerwał jednak więzadła i okazja przepadła. A później już nie palił się do odejścia. - Chciałbym kiedyś wygrać Ligę Mistrzów z rosyjskim klubem - wyjawił w jednym z wywiadów i został do dzisiaj.

Na liczniku Akinfiejew ma już ponad pół tysiąca meczów dla ukochanej drużyny. Znacznie więcej niż Jaszyn w Dynamo. Ale do jego legendy przed mundialem wciąż było jeszcze bardzo daleko. Brakowało bowiem najważniejszego - sukcesu z kadrą. Świetne Euro 2008 w wykonaniu Igora [obronił najwięcej strzałów, Rosja dotarła do półfinału - przyp. red.] to było zdecydowanie za mało. - W Rosji, kiedy dojdziesz do trzydziestki, wszyscy o tobie zapominają. Wielcy aktorzy, którzy byli słynni w całym kraju, zginęli w biedzie i zapomnieniu - opowiadał kiedyś obecny kapitan Sbornej. On ma już 32 lata. Ale właśnie rozegrał mecz, po którym go nie zapomną.

Komentarze (3)
Ewa Soblewska
1.07.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
eeeee.... Szczesny i tak jest lepszy....! Przeciez to nastepca samego Buffona ! 
demek
1.07.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Panie autor oglądałeś Pan mecz w ogóle? Było 1:1 a nie 0:0. Popraw tego babola bo robicie z siebie pośmiewisko w tym dziale ostatnio.