W piątek reprezentacja Polski przyleciała do kraju po nieudanych mistrzostwach świata w Rosji. Na Biało-Czerwonych czekali na lotnisku kibice, którzy chcieli im podziękować za udział w mundialu. Piłkarze nie byli w najlepszych nastrojach. Po pamiątkowych zdjęciach i autografach od razu udali się do autokaru.
Niedługo później wszyscy podopieczni Adama Nawałki rozjechali się do domów. Okazuje się, że niektórzy postawili na inny środek lokomocji niż samochód. Mieszkańcy Jastrzębia-Zdroju zdziwili się, gdy na miejskim stadionie zaczął lądować helikopter.
W pierwszej chwili wiele osób myślało, że doszło do wypadku. Prawda jednak była zupełnie inna. Z maszyny wyszedł Kamil Glik, który w taki sposób postanowił wrócić do rodzinnego miasta.
O, a tu @kamilglik25 przyleciał helikopterem na stadion miejski w #Jastrzebie. Tak przynajmniej piszą mieszkańcy miasta na fejsie i wrzucają zdjęcia. @zachodni @SportZachodni #mundial2018 #glik
— Bartosz Wojsa (@BartoszWojsa) 29 czerwca 2018
Fot. Weronika Jasiówka-Góźdź pic.twitter.com/DNMIybzioC
Środkowy obrońca najwidoczniej chciał uniknąć kolejnej męczącej podróży. Dlatego postanowił wyruszyć ze stolicy drogą powietrzną. Dzięki temu był znacznie szybciej z bliskimi.
Glik ma za sobą bardzo trudne tygodnie. Kilka dni przed wylotem na mundial doznał kontuzji barku, która prawie wykluczyła go z imprezy życia. Potem każdego dnia walczył z czasem, aby być do dyspozycji selekcjonera. Ostatecznie wystąpił pod koniec meczu z Kolumbią (0:3), a potem rozegrał pełne spotkanie z Japonią (1:0).
ZOBACZ WIDEO Zaskakujące sceny na lotnisku. Kibice podziękowali piłkarzom reprezentacji Polski