Informacją dnia w poniedziałek miało być ogłoszenie przez Adama Nawałkę ścisłej, 23-osobowej kadry Polski na MŚ 2018, ale wystąpienie selekcjonera przyćmił wypadek Kamila Glika, który podczas treningu doznał uszkodzenia więzozrostu barkowo-obojczykowego.
- Rozmawiałem z nim o tym. Musi to sobie poukładać w głowie. To bardzo nieprzyjemna sytuacja i duży zawód, ale trzeba poczekać na ostateczną diagnozę i wybór sposobu leczenia. Trafiło na twardego piłkarza - mówi nam Jarosław Kołakowski, który od blisko dekady jest agentem Glika.
Informację o urazie swojego klienta Kołakowski mógł odebrać jako ponury żart, jakich nie brakuje w piłkarskiej szatni, ale nie było mu do śmiechu.
- Od razu wziąłem to na poważnie. Glik w dwóch ostatnich sezonach zagrał 101 spotkań w Monaco i niemal wszystkie mecze w kadrze. To megatwardziel, a teraz uraz może go wyłączyć z imprezy życia. Wielka szkoda by była, gdyby go zabrakło w Rosji - mówi Kołakowski.
ZOBACZ WIDEO Glik cały czas z szansą na wyjazd na MŚ. "To twardy chłop. Łatwo się nie podda"
Z Arłamowa obrońca Monaco został zabrany do Przemyśla na badania, które potwierdziły wstępną diagnozę sztabu medycznego reprezentacji Polski. Natomiast we wtorek Glik będzie już w Nicei na wizycie u prof. Pascala Boileau'a. Jak powiedział nam dr Daniel Kopko, lekarz Polskiej Misji Medycznej na IO w Rio de Janeiro, w najlepszym wypadku Glik wróci do gry za ok. trzy tygodnie.
To oznacza, że na pewno nie zdąży na dwa pierwsze mecze fazy grupowej z Senegalem (19.06) i Kolumbią (24.06), ale być może pomoże już Biało-Czerwonym w kolejnym spotkaniu z Japonią (28.06).
- We wtorek poznamy diagnozę i sposób leczenia. Jak znam Kamila, to ze wszystkich sił będzie dążył do tego, by stanąć na nogi i zagrać w Rosji. To nie jest facet, który się przejmuje drobiazgami, ale bark musiałby zostać doprowadzony do stanu, który umożliwia granie - kończy Kołakowski.