Hamilton dopiął swego - McLaren Mercedes w sezonie 2008

Przed rozpoczęciem sezonu 2008 Formuły 1 wydawało się, że Ferrari jest poza zasięgiem dla wszystkich pozostałych, że McLaren-Mercedes obciążony olbrzymią grzywną, osłabiony odejściem mistrza Fernando Alonso będzie bezskutecznie gonić największego rywala. Członkowie zespołu BMW Sauber w przedsezonowych wypowiedziach zapowiadali nawiązanie równorzędnej walki ze srebrnymi strzałami i pogoń za Ferrari.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek sezonu - nie jest źle

Wbrew oczekiwaniom pierwszy wyścigowy weekend w Melbourne okazał się sukcesem dla McLarena – w kwalifikacjach zajęli pierwsze i trzecie miejsce, w wyścigu zwyciężył Lewis Hamilton, a debiutujący w zespole Heikki Kovalainen wywalczył piątą pozycję. Dla Ferrari ten wyścig był katastrofą, bo obaj kierowcy nie dojechali do mety. Po wyścigu Hamilton powiedział: – Bolid był fantastyczny, a zespół wykonał super robotę. Przygotowywałem się dużo lepiej w tym roku niż w poprzednim i dla mnie i zespołu ważne jest by dalej mocno "cisnąć” do końca sezonu .

W Malezji wszystko układało się według scenariuszy zapowiadanych przed sezonem – zwyciężył Kimi Raikkonen, a pierwszy z McLarenów, prowadzony przez Kovalainena był trzeci, Hamilton przyjechał piąty. Po kwalifikacjach obaj zajmowali odpowiednio trzecią i czwartą pozycję, ale stewardzi ukarali obu kierowców srebrnych strzał przesunięciem na starcie o pięć pozycji do tyłu, za to, że po zakończeniu swoich szybkich okrążeń w Q3 oszczędzając paliwo wracali spacerowym tempem do boksów i zepsuli szybkie okrążenia Nicka Heidfelda i Fernando Alonso. Konsekwencją tego incydentu była zmiana w przepisach polegająca na wprowadzeniu minimalnego czasu okrążenia podczas kwalifikacji - kierowcy którzy nie zmieszczą się w nim są karani za celowo wolną jazdę – zmianę wprowadzono już podczas następnych kwalifikacji w Bahrajnie.

Zespół McLaren-Mercedes nie będzie dobrze wspominał Bahrajnu – zaczęło się od wypadku Lewisa Hamiltona podczas piątkowego treningu – na zapiaszczonym torze, na zakręcie numer siedem wypadł z toru i uderzył w barierę z opon. W kwalifikacjach Lewis był trzeci, a Heikki piąty, ale kierowcy Ferrari okazali się trochę lepsi - Felipe Massa był drugi a Kimi Raikkonen czwarty. Najgorsze przyszło podczas wyścigu – Lewis Hamilton niewłaściwie przełączał ustawienia silnika, stracił na starcie kilka pozycji i na metę przyjechał trzynasty. Heikki Kovalainen miał problem z wibracją tylnych kół w pierwszej fazie wyścigu – zajął piąte miejsce. Żeby tego było mało, to Ferrari zajęły w wyścigu dwa pierwsze miejsca.

Po pierwszych pozaeuropejskich wyścigach nie wszystko zgadzało się przedsezonowymi analizami – w klasyfikacji konstruktorów prowadził BMW-Sauber z trzydziestoma punktami, drugie Ferrari miało punkt straty do lidera, a McLaren-Mercedes był dopiero trzeci, ale z punktem straty do Ferrari. W klasyfikacji kierowców prowadził Kimi Raikkonen z dziewiętnastoma punktami, drugi był Nick Heidfeld z szesnastoma punktami, a obaj kierowcy McLarena wraz Robertem Kubicą zajmowali ex aequo trzecie miejsce z czternastoma punktami.

Powrót do Europy - przełamanie

Powrót do Europy niewiele zmienił w obrazie rywalizacji – w Grand Prix Hiszpanii Ferrari dominowało – znów zajęło dwa pierwsze miejsca. Lewisowi Hamiltonowi po starcie z nienajlepszej piątej pozycji udało się zająć trzecie miejsce. Pech jednak nie opuszczał zespołu – podczas wyścigu Heikki Kovalainen miał groźnie wyglądający wypadek – po eksplozji opony jego bolid z dużą prędkością wbił się w barierę z opon. Na szczęście Fin nie odniósł poważniejszych obrażeń i już następnego dnia opuścił szpital.

Kwalifikacje do Grand Prix w Turcji udowodniły, że wypadek niczego nie odebrał Heikkiemu, który zajął drugą pozycję startową przed swoim kolegą z zespołu. Niestety zaraz po starcie dochodzi do kontaktu pomiędzy bolidem Kovalainena i startującego z czwartej pozycji Kimiego Raikkonena, po którym zostaje uszkodzona tylna opona Heikkiego, a przyspieszony zjazd na pit-stop rujnuje jego wyścig. Jednak zespół ma powody do zadowolenia – Lewis Hamilton pomimo ryzykownej strategii trzech pit-stopów przekracza linię mety jako drugi. – Zespół wykonał fantastyczną pracę, pit-stopy były świetne, balans bolidu był znakomity a morale zespołu wysokie. Nie było problemów z oponami. Raz udało mi się wyprzedzić Felipe i naprawdę myślę, że zminimalizowaliśmy dystans do Ferrari. Nie mogę się doczekać następnego wyścigu w Monaco - mówił po wyścigu Hamilton.

W Monaco okazało się, że optymizm Lewisa był w pełni uzasadniony – Brytyjczyk spełnił marzenie każdego kierowcy F1 – wygrał wyścig na tym ulicznym torze, chociaż to Ferrari startowały z dwóch pierwszych pozycji. To zwycięstwo Lewis Hamilton zawdzięcza w dużym stopniu opatrzności i strategom zespołu – już na początku wyścigu uderza lekko w barierę uszkadzając oponę – na szczęście dzieje się to blisko wjazdu na pit-lane i nie traci zbyt wiele do czołówki. Potem w zmniejszeniu straty czasowej pomaga mu Safety Car po wypadku Sebastiana Bourdais i Davida Coultharda, a w końcu dzięki zmianie strategii i dodatkowemu paliwu zatankowanemu podczas nieplanowego pit-stopu Lewis Hamilton pozostaje na torze dłużej od głównych rywali, obejmuje prowadzenie i wypracowuje bezpieczną przewagę nad resztą stawki. Po raz kolejny pech doświadcza Heikkiego Kovalainena, gdy defektowi ulega przełączanie biegów w kierownicy i chociaż startował z czwartej pozycji zaraz za kolegą z zespołu, to ostatecznie przyjechał na metę ósmy.

Wyścig na ulicznym torze Monaco był ważny z jeszcze jednego powodu – po nim Lewis Hamilton odzyskał prowadzenie w generalnej klasyfikacji wyprzedzając obu kierowców Ferrari.

Świetną dyspozycję McLaren-Mercedes zabrał ze sobą do Kanady – w kwalifikacjach Hamilton wręcz zdeklasował rywali – czas jego okrążenia kwalifikacyjnego był o 0,6 s lepszy od czasu drugiego Roberta Kubicy. Niestety podczas wyścigu dały o sobie znać słabsze strony charakteru Lewisa – nie zauważył, czerwonego światła na wyjeździe z pit-lane i wjechał w tył bolidu Kimiego Raikkonena. Cały weekend był nieudany również dla Heikkiego Kovalainena, któremu nie udało się dobrze ustawić bolidu i w efekcie był na mecie dziewiąty.

Konsekwencją incydentu w Kanadzie było cofnięcie Lewisa Hamiltona o 10 pozycji na starcie do Grand Prix Francji – ponieważ w kwalifikacjach był trzeci, zaraz za kierowcami Ferrari, więc w niedzielę wystartował z trzynastej pozycji. Po kwalifikacjach, za "blokowanie” ukarano również Kovalainena cofnięciem o pięć pozycji startowych na pozycję dziesiątą. Podczas wyścigu Heikki zabłysnął i przebił się ostatecznie na czwartą pozycję, los tym razem nie sprzyjał Lewisowi, który został ukarany karą przejazdu przez boksy za ścięcie szykany podczas wyprzedzania Sebastiana Vettela i na mecie był dziesiąty.

Czas rewanżu przyszedł na rodzinnej ziemi McLarena i Lewisa Hamiltona, na torze w Silverstone – chociaż startował z czwartej pozycji Lewis w deszczowym wyścigu wywalczył pierwsze miejsce. Heikki Kovalainen odnotował swoje pierwsze w karierze pole-position w F1 – niestety ostatecznie metę przekroczył jako piąty. Szczęście zespołu było tym większe, że najgroźniejszy rywal Ferrari osiągnął jedynie czwarte miejsce dla Raikkonena po błędach w doborze opon. Felipe Massa nie zdobył żadnego punktu i pobił chyba rekord świata w ilości piruetów wykręconych przez kierowcę podczas jednego wyścigu.

Wyścig w Silverstone kończył pierwszą połowę sezonu – na półmetku aż trzech kierowców Hamilton, Massa i Raikkonen miało taką samą liczbę 48 punktów, a czwarty Kubica miał punktów 46. W klasyfikacji konstruktorów zdecydowanie prowadziło Ferrari, drugie był BMW-Sauber a McLaren-Mercedes dopiero trzeci ze stratą 24 punktów do Ferrari.

Druga połowa sezonu - intensywny rozwój bolidu

Grand Prix Niemiec było kolejnym triumfem zespołu McLaren-Mercedes i Lewisa Hamiltona – był pierwszy w kwalifikacjach i pierwszy na mecie, jego kolega z zespołu był piąty. Hamilton znów odzyskał pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej i jak się miało okazać, nie oddał go już do końca sezonu. Po Grand Prix Kanady zespół McLaren-Mercedes zintensyfikował pracę nad rozwojem bolidu - przebieg wyścigu na Hockenheim i następnego na Hungaroring były najlepszym dowodem, że prace prowadzono w dobrym kierunku, że zespół z Woking nie tylko osiągnął poziom Ferrari, ale osiągnął nad nim przewagę techniczną.

Na Węgrzech po kwalifikacjach w pierwszym rzędzie stały dwie "srebrne strzały”, a wyścig zakończył się pierwszym zwycięstwem Heikkiego Kovalainena. Lewis Hamilton chociaż startował z pierwszej pozycji ukończył wyścig jako piąty – on i zespół popełnili błąd lekceważąc zużycie opony, które doprowadziło do jej zniszczenia, nieplanowanego pit-stopu oraz utraty pozycji i straty czasowej Hamiltona. Szybkie zużywanie się miękkich opon było piętą achillesową bolidu McLaren-Mercedes – to z tego powodu zespół wykorzystał strategię ze zwiększoną liczbą pit-stopów w Turcji. Kręty tor Hungaroring i agresywny styl jazdy Hamiltona doprowadził do szybkiego zużycia opon, a team błędnie założył, że wytrzymają jeszcze trochę. Po wyścigu na torze Hungaroring McLaren-Mercedes wyprzedził w BWM-Sauber w klasyfikacji konstruktorów i miał tylko 11 punktów straty do Ferrari.

Pierwsze w historii Grand Prix na ulicznym torze w Walencji było udane dla zespołu McLaren-Mercedes. Pomimo tego, że zwyciężył Felipe Massa, to drugie miejsce wywalczył Lewis, a czwarte Heikki - dwupunktowa strata do zwycięzcy była stosunkowo niewielka, a przecież udział Lewisa Hamiltona w wyścigu stał w ogóle pod znakiem zapytania, na skutek problemów ze skurczami mięśni szyi i gorączką.

W kwalifikacjach do wyścigu na torze Spa Lewis Hamilton wywalczył pierwszą pozycję, a Heikki Kovalainen trzecią. Niestety wyścig nie ułożył się dla nich równie dobrze – po piruecie Lewis stracił prowadzenie, potem walczył o jej odzyskanie, z pomocą przyszedł mu deszcz, w którym stoczył dramatyczną walkę z prowadzącym wyścig Kimi Raikkonenem – obaj kierowcy zamieniali się prowadzeniem i wypadali z toru – wtedy podczas próby wyprzedzania Hamilton wyjechał poza tor ściął szykanę i wyjechał w ten sposób przed Fina, potem zwolnił i oddał mu prowadzenie tuż przed końcem prostej start-meta, by w parę sekund później wyprzedzić go w podręcznikowy sposób. Jednak stewardzi uznali, że sposób w jaki Lewis oddał prowadzenie Kimiemu, de facto nie zniwelowało przewagi jaką Lewis zyskał ścinając szykanę i ukarali go karą przejazdu przez boksy. Ponieważ wyścig się już zakończył, karę zamieniono na dodanie 25 sekund do czasu Hamiltona – w ten sposób odebrano mu zwycięstwo i przesunięto na trzecią pozycję. Zespół złożył odwołanie, ale trybunał FIA uznał je za niezasadne.

Wyścigu nie ukończył Heikki Kovalainen na skutek defektu skrzyni biegów, przedtem na starcie stracił kilka pozycji, a potem odrabiając je miał kontakt z Markiem Weberem i został ukarany karą przejazdu przez boksy.

Na torze w Monza po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat deszcz padał zarówno w sobotę i w niedziele. Deszcz w sobotę miał zmienne natężenie i kierowcy, którzy wyjechali na tor o kilkadziesiąt sekund za późno nie mieli szans ani na rozgrzanie opon, ani na wykręcenie dobrego czasu. Tym razem więcej szczęścia miał Heikki Kovalainen, który zajął drugie miejsce w kwalifikacjach i w wyścigu. Lewisowi Hamiltonowi po raz pierwszy w karierze nie udało się zakwalifikować do Q3 i startował z piętnastej pozycji, a jego najgroźniejszy konkurent do mistrzowskiego tytułu Felipe Massa startował z pozycji szóstej. McLaren-Mercedes postawił wszystko na jedną kartę i ustawił bolid Lewisa na mokry tor – ryzyko w pełni się opłaciło – w pierwszej fazie wyścigu padał deszcz i Brytyjczyk z łatwością wyprzedzał rywali, potem tor zaczął wysychać, jego opony zaczęły się przegrzewać i mógł już tylko bronić wywalczonej siódmej pozycji. W końcowym rachunku można mówić o sukcesie polegającym na zminimalizowaniu strat po fatalnych kwalifikacjach - Felipe Massa przekroczył metę jako szósty i w stosunku do Hamiltona odrobił tylko jeden punkt w klasyfikacji generalnej.

Powrót do Azji - obrona pozycji

Pierwszy nocny wyścig w Singapurze był dla zespołu McLaren-Mercedes względnym sukcesem, dzięki temu że Ferrari nie zdobyło żadnego punktu, chociaż triumfowało w kwalifikacjach. Trzecie miejsce Lewisa Hamiltona dało mu cenne punkty i umocniło go na pozycji lidera w klasyfikacji, a zespołowi dało prowadzenie w klasyfikacji konstruktorów! Dziesiąte miejsce Heikkiego i jego kłopoty techniczne zeszły na drugi plan.

Grand Prix w Japonii zapowiadało się na sukces - Lewis startował do wyścigu z pierwszej pozycji, a Heikki z trzeciej. Niestety na pierwszym zakręcie sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy obaj wypadli z toru zabierając ze sobą Raikkonena, stracili pozycje, a dodatkowo Hamilton za cały incydent został ukarany. Heikki chociaż odzyskał trzecią pozycję został wyeliminowany przez defekt silnika, a Lewis przekroczył metę dwunasty. Chociaż Felipe Massa zdobył w wyścigu tylko jeden punkt, to McLaren-Mercedes stracił pozycję lidera w klasyfikacji konstruktorów, bo Kimi Raikkonen ostatecznie wywalczył trzecie miejsce.

Przedostatnie Grand Prix Chin okazało się kluczowe dla zdobycia mistrzowskiego tytułu przez Lewisa Hamiltona – pierwszy podczas kwalifikacji i pierwszy w wyścigu zwiększył swoją przewagę nad Felipe Massą do siedmiu punktów. Odwrotnie rzeczy się miały z tytułem mistrzowskim w klasyfikacji konstruktorów – defekt systemu hydraulicznego w bolidzie Kovalainena i nieukończenie przez niego wyścigu, przy jednoczesnym drugim i trzecim miejscu kierowców Ferrari, dawało zespołowi z Maranello jedenasto-punktową przewagę.

Przed ostatnim wyścigiem sezonu 2008 na torze Interlagos w Sao Paulo w Brazylii zespół McLaren-Mercedes stanął przed dylematem – walczyć o mistrzostwo kierowców dla Lewisa Hamiltona czy mistrzostwo w klasyfikacji konstruktorów. Teoretycznie oba cele były zbieżne, ale w praktyce walka o tytuł dla konstruktorów, wiązała się z ryzykiem zaprzepaszczenia obu tytułów mistrzowskich. Zespół uznał, że odrobienie jedenastopunktowej straty do Ferrari na domowym torze Felipe Massy jest mało prawdopodobne i trzeba skoncentrować się na obronie tytułu dla Lewisa Hamiltona.

Nie chcąc powtórki z końcowych wyścigów sezonu 2007, zespół przygotował dla swojego czołowego kierowcy nowe dyrektywy: - Bądź ostrożny, nie podejmuj ryzyka, nie forsuj silnika, przełączaj biegi wcześniej - wspominał po wyścigu Norbert Haug wiceprezes zespołu McLaren-Mercedes. Lewis zastosował się w pełni do tych zaleceń – pojechał bardzo asekuracyjnie, nawet za bardzo, bo utracił piątą pozycję na rzecz Sebastiana Vettela i odzyskał ją dopiero na 200 metrów przed metą wyprzedzając Timo Glocka, tworząc w ten sposób jeden z najbardziej spektakularnych i dramatycznych finałów mistrzostw w historii Formuły 1.

Podsumowanie

Chociaż Ferrari wygrało wyścig i tytuł konstruktorów, to ostatecznie radosna euforia zapanowała w garażach McLarena-Mercedesa – tytuł zdobyty przez Lewisa Hamiltona pozwolił zespołowi ostatecznie zrzucić z siebie brzemię dźwigane po fatalnym sezonie 2007. Zespół wykazał się nadzwyczajną determinacją w dążeniu do sukcesu, jak żaden inny zespół pracował nad udoskonaleniem bolidu i nie odpuszczał aż do końca. Chociaż na początku sezonu wydawało się, że Ferrari dysponuje lepszym bolidem, to począwszy od Grand Prix Niemiec wiele wskazywało, że to McLaren-Mercedes technicznie wyprzedził włoskich rywali. Ostatecznie tej przewagi nie udało się zamienić w mistrzowski tytuł w klasyfikacji konstruktorów, do czego przyczynił się pech ciągnący się za Heikki Kovalainenem, który pięciokrotnie stracił szanse na zdobycie punktów na skutek rozmaitych defektów technicznych: eksplozja opony, defekt kierownicy, awaria skrzyni biegów, defekt silniki i awaria hydrauliki.

Zwycięstwo nie przyszło łatwo zespołowi McLaren-Mercedes, bo Ferrari i jego kierowcy byli twardymi przeciwnikami i rywalizacja w obu kategoriach była bardzo zacięta i wyrównana. Od trzeciego Grand Prix sezonu w Bahrajnie różnica punktowa pomiędzy Hamiltonem i Massą nie przekraczała dziesięciu punktów! A ostateczne rozstrzygnięcie zapadło w ostatnim wyścigu, na ostatnich metrach ostatniego okrążenia. Różnice w punktacji pomiędzy zespołami szczególnie w końcówce sezonu również były niewielkie.

Trzeba też zauważyć, że Lewis Hamilton zwyciężył, chociaż w sezonie 2008 był chyba najbardziej karanym kierowcą: cofnięcie o pięć pozycji na starcie w Malezji, cofnięcie o dziesięć pozycji na starcie we Francji, odebranie zwycięstwa w Spa, kara w Japonii.

Zdobycie mistrzowskiego tytułu ma jeszcze jeden wymiar – pozwoli odejść w glorii chwały Ronowi Dennisowi - prezesowi zespołu F1 McLaren-Mercedes. Ron Dennis nosił się z tym zamiarem już w poprzednim sezonie, ale odejście po aferze szpiegowskiej Stepneya, byłoby swoistym przyznaniem się do winy, a zmiana kierownictwa mogła dodatkowo zdestabilizować i pogrążyć zespół. Odchodząc teraz, pozostawia zespół niezagrożony i w znakomitej formie. Zresztą nadal zamierza być obecny i wspierać swojego następcę. Mistrzowski tytuł był ważny dla niego z jeszcze jednego powodu – umacnia jego pozycję na stanowisku prezesa McLaren Group i zwiększa jego szanse na przedłużenie swojej kadencji na tym stanowisku. A zagrożeniem dla niego są jego niemieccy partnerzy z Mercedesa, którym marzy się objęcie kontroli nad McLarenem i całym zespołem Formuły 1. Ale po sezonie 2008 nie będzie to proste i pewnie jeszcze długo po wygranym przez srebrne strzały wyścigu będziemy słuchać "God save the Queen”, a nie "Deutschland, Deutschland über alles”.

Komentarze (0)