Mateusz Senko: W sezonie 2007 startowałeś w Rajdowym Samochodowym Pucharze PZM za kierownicą Opla Kadetta. W tym roku odwiesiłeś jednak kask na przysłowiowy kołek. Dlaczego?
Sebastian Trzaska: Powodów jest kilka, pierwszy to problemy zdrowotne, które mnie niespodziewanie dopadły w marcu. Przebyłem już operację i jestem w trakcie rekonwalescencji. Chciałem także zmienić auto, co się wiązało ze sprzedażą Kadetta. Ale przede wszystkim zaważył brak zapewnionego budżetu, aby móc wystartować na odpowiednim poziomie.
Więc Ty także odczułeś rosnące koszty startów w Pucharze PZM?
- Oczywiście. W tym roku koszt startu jest o jakieś 20-30% większy niż w ubiegłym sezonie. Jak wiadomo podrożało wpisowe, cena paliwa też potwornie skoczyła w górę, co ciągnie za sobą dalszy wzrost cen innych produktów. Jedynym pocieszeniem jest to, że euro straciło wobec złotego, dzięki czemu części oraz opony potaniały. Niestety nie każdy ma możliwość jeżdżenia za swoje pieniądze, a ze sponsorami jest po prostu ciężko.
Wspomniałeś o poszukiwaniach sponsora. Jak przebiegły one w Twoim przypadku?
- W moim przypadku wszystko opierało się na własnych kontaktach. Niestety nikt nie zasponsoruje kierowcy, który wejdzie do firmy "z ulicy" i poprosi o budżet. Sam się o tym przekonałem. Sprawę można opisać krótko: Jeżeli się nie ma znajomości to się nie ma sponsorów. Mimo wszystko dziękuje moim dotychczasowym sponsorom za to, że mi zaufali i we mnie zainwestowali. Starałem się zawsze optymalnie wykorzystać wszelkie środki.
W naszym kraju bardzo trudno jest znaleźć firmę, chętną do wspierania zespołu rajdowego. Jak myślisz, jaki jest powód tej sytuacji?
- Jest wiele powodów. Przede wszystkim rajdów jest za mało w telewizji i innych mediach. Sponsorzy chcą czegoś więcej, przede wszystkim aby ich logo było eksponowane w telewizji i gazetach i aby o nich mówiono. Niestety popularność rajdów spadła ostatnio na rzecz F1 i sukcesów Roberta Kubicy. Nie uważam, że to źle, ale gdyby Polska miała takiego przedstawiciela w WRC to byłoby zupełnie inaczej. Kiedyś z sukcesami w cyklu Mistrzostw Europy jeździł Krzysztof Hołowczyc i było to mocno nagłaśniane, teraz nasza czołówka poza kilkoma wyjątkami startuje tylko na własnym podwórku. Uważam, że jedyną nadzieją w tej chwili jest Michał Kościuszko, ale to się jeszcze okaże.
Co więc należy zrobić, aby rajdy w Polsce stały się bardziej medialne i dostępne dla szerszej publiczności?
- Na pewno potrzeba ludzi, którzy się tym zajmą w profesjonalny sposób. Rajdy to produkt, który trzeba po prostu odpowiednio wypromować. Nawiązując jeszcze do sponsoringu, w Polsce zdecydowanie brakuje właśnie managerów z prawdziwego zdarzenia. Nie występuje u nas też zjawisko obecne choćby na zachodzie, czyli pomoc młodym i zdolnym kierowcom, udzielana przez starszych, bardziej doświadczonych zawodników. W Polsce jeżeli nie wniesiesz konkretnego budżetu nikt nie pomoże Ci w startach i promowaniu Twojego talentu. Do tej pory byliśmy świadkami tylko jednego takiego przypadku i też nie do końca w powyższej formie. Mówię o pomocy dla Tomka Kramarczyka, ale jego nie zauważył nikt "obcy", tylko grono najbliższych znajomych, którzy starali się mu pomóc i ta akcja osiągnęła cel. Sądzę jednak, że nadal jest to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Tegoroczny sezon w Rajdowym Samochodowym Pucharze PZM przekroczył już półmetek. Jak oceniasz walkę w czołówce Pucharu?
- W tym roku walka jest rzeczywiście bardzo ciekawa. Kwestia zdobywcy Pucharu w tym roku będzie otwarta do ostatniego rajdu. I nie będzie to walka trzech kierowców, tylko co najmniej kilku. W tamtym roku dominowali Mariusz Małyszczycki, Mariusz Nowocień i Sławomir Sawicki. W tej chwili jest co najmniej pięciu kierowców, którzy mogą powalczyć o zwycięstwo. Ale jak widać chłopaki się mocno uzbroili i to w auta, którymi spokojnie można walczyć w ośce w RSMP, więc oprócz ostrej rywalizacji też jest konkurencja sprzętowa.
Myślisz więc o powrocie do rywalizacji jeszcze w tym sezonie?
- Tak jak wspominałem ten rok chciałem poświęcić na zdobycie budżetu i budowę nowego auta, może nie tyle mocniejszego, co nowszego niż Kadett. Niestety zdrowie pokrzyżowało mi plany i obecnie myślę tylko o zakupie auta, które będzie można przebudować. Jeśli jednak się uda to chciałbym wystartować w tegorocznej Barbórce Warszawskiej.
Nie ciągnie cię już teraz za kierownicę rajdówki?
- Ciągnie i to strasznie (śmiech). Miałem nawet taki plan, aby pożyczyć auto od kolegi i pojechać dla zabawy jakiś KJS. On walczy jednak w Mistrzostwach Okręgu, a nie ma w tym roku w Warszawie imprezy, która nie liczy się do tego cyklu. Chodzi mi o odrobinę adrenaliny i rywalizacji. Nie chce też zardzewieć! Rajdy i jeżdżenie samochodem są w moim przypadku nieuleczalne i zawsze będzie mnie do tego ciągnęło.
Gdzie wolałbyś startować, w Pucharze PZM, czy w RSMP? Ten drugi cykl to co prawda spore koszty, ale także więcej kilometrów oesowych.
- Na razie pozostanę przy Pucharze. RSMP to nie tylko koszty, ale też sprzęt. Uważam, że na poziomie RSMP trzeba już dysponować konkurencyjnym autem, żeby ścigać się na równi z czołówką, bo jeżdżenie dla samych kilometrów i zamykanie tyłów to nie jest fajne dla nikogo. Każdy ma przecież jakieś ambicje. W tej chwili jest możliwość startów poza granicami naszego kraju z licencją R1 i jeśli byłoby to możliwe właśnie tam spróbowałbym swoich sił. Miałem plany, żeby pojeździć Kadettem w RSMP w klasie HR, ale zdobycie licencji R się nie powiodło, zaliczyliśmy za mało starów i nie wystarczyło punktów.
W sezonie 2007 wystartowałeś w 4 imprezach, którą z nich najlepiej wspominasz?
- Wspominam dobrze każdy rajd, podczas którego jestem na mecie. Faktycznie były to tylko 4 imprezy, domowy Mazowiecki, potem Subaru, Wisła i Barbórka Warszawska. Najfajniej było chyba na Subaru, bo osiągnąłem tam jak do tej pory życiowy wynik i to najmniej sprawnym autem w całym sezonie. Cały rajd przejechałem praktycznie bez hamulców i może to była metoda, bo mało hamowałem (śmiech). Wisła też była niezła, bo już dobrze się wjeździłem w auto i było nawet szybko. Chociaż może nawet za szybko, bo w pewnym momencie przesadziłem i w połowie rajdu zakończyliśmy nasz występ.
Do tej pory rywalizowałeś tylko na asfalcie. Jak oceniasz swoje szanse na szutrze?
- To jest pytanie na które sam nie znam odpowiedzi. Nie miałem okazji nawet trenować rajdówką na szutrze i nie wiem jak szybko jestem w stanie pojechać na tej nawierzchni. Podejrzewam jednak, ale to tylko moje domysły, że nie byłoby tragedii i za wynik nie musiałbym się wstydzić.
Powróćmy na chwilę do RSMP. Masz na pewno swojego faworyta w polskiej czołówce. Komu kibicujesz?
- Jest kilku kierowców, których lubię i takich, których nie darzę sympatią. Bryan Bouffier jest znakomitym zawodnikiem, podziwiam jego kunszt i profesjonalizm. Bez znajomości i obycia z naszymi oesami jest w stanie wygrywać z polską czołówką. Choć ja, jak zwykle na przekór nie kibicuję najlepszym, gdyż sprawiają mało niespodzianek i zawsze są w "czubie". Zawsze staram się kibicować najbliższym kolegom, nie ważne w jakiej klasie startują i które miejsce zajmują. Poza tym fajnie jest popatrzeć jak Kajetan Kajetanowicz jest w stanie powalczyć N-ką z autami S2000. Choć cały czas jedzie na krawędzi i ostatnio na Rajdzie Subaru się o tym przekonał. Ja cały czas czekam na powrót Hołka do RSMP, zawsze jeżdżę na Rajd Polski, żeby móc popatrzeć jak po roku przerwy wsiada do rajdówki i "trzepie skórę" chłopakom. Teraz będzie miał do tego kolejną okazję na Rajdzie Orlen, którego już nie mogę się doczekać!