Zapomnieć się w rytmie jazdy - kocham to! - rozmowa z Lewisem Hamiltonem

Formuła 1 to sport zespołowy, nawet najlepszy kierowca nie ma szans na sukces, jeżeli nie dysponuje znakomitym bolidem i pełnym wsparciem zespołu. Lewis Hamilton oprócz talentu i umiejętności, ma i jedno i drugie. Jest też jednym z najbardziej komunikatywnych kierowców F1, dzięki czemu możemy spojrzeć na kluczowe momenty wyścigu jego oczami.

W tym artykule dowiesz się o:

formula1.com: Wyglądałeś na bardzo zrelaksowanego podczas pierwszych okrążeń - czy bardzo się starałeś?

Lewis Hamilton: Zdecydowanie starałem się. Ale bolid sprawował się tak dobrze na początku wyścigu, że naciskanie do oporu nie było trudne. Mówiłem to już wcześniej, ale w ciągu minionych sześciu tygodniu rzeczywiście przebudowaliśmy nasz bolid. Jest teraz tak dobrze wyważony i reaguje tak, że prowadzenie go, to fantastyczne uczucie – można mu zaufać i jednocześnie osiągnąć dzięki niemu jeszcze coś więcej – i faktycznie miałem frajdę podczas tych pierwszych okrążeń, ponieważ byłem w stanie wejść w dobry rytm. Sądzę, że także mój start był prawie doskonały.

Zespół wezwał cię trochę za wcześnie na Twój pierwszy pit-stop – czy brałeś pod uwagę, że to może odebrać część twojej przewagi?

- Nie bardzo. Zawsze ufam decyzjom zespołu i nie mam problemu z tym, że wzywają mnie trochę wcześniej – to tylko środki ostrożności by uniknąć przypadkowego safety cara (wyjazdu samochodu bezpieczeństwa). Chciałem mieć pewność, że wrócę z powrotem na prowadzenie i pytałem zespół przez radio zaraz po pit-stopie, czy wiedzą, czy wygląda na to, że do drugiego pit-stopu będę jechał dłużej niż Felipe Massa. Byliśmy pewni, że będziemy jechać dłużej. Potem miałem kilka problemów podczas dublowania. Pomimo tego, miałem poczucie dobrego wyważenia bolidu i wiedziałem, że prowadzę niezagrożenie.

Potem na tor wyjechał safety car by uprzątnąć pozostałości po wypadku Timo Glocka. Co czułeś, gdy usłyszałeś o tym przez radio, wiedząc, że może to zniszczyć przewagę, którą zbudowałeś?

- Czasami, po prostu czujesz, że coś takiego się wydarzy. Gdy zespół poinformował mnie o wypadku na prostej, faktycznie nie byłem zaskoczony. Widzieliśmy już wcześniej, że safety car może zarówno pomóc i przeszkodzić w osiągnięciu dobrego wyniku – ale to właśnie jedna z rzeczy jaka zdarza się w wyścigu. Muszę przyznać, że zastanawiałem się czy nie powinniśmy zrobić pit-stopu, ale miałem zaufanie, że zespół podejmie decyzję dobrą dla mojego wyścigu. Martwiłem się tylko tempem samochodu bezpieczeństwa – jeżeli pojechałby choć trochę wolniej, na pewno miałbym problem z utrzymaniem temperatury moich opon i musiałem ostro pracować hamulcami by zachować trochę ciepła w oponach, by utrzymać ciśnienie.

Jak zareagowałeś gdy zespół powiedział ci, że potrzebujesz osiągnąć przewagę 23 sekund w ciągu mniej niż dziesięciu okrążeń, by zachować prowadzenie przed Felipe Massą?

- Pamiętam trzask przełącznika w moim radiu i głos "Czy chcesz zasuwać na ostro?" I wtedy zdecydowałem, że postawię wszystko na jedną kartę i skoncentruję się na tych okrążeniach. Miałem sporo szczęścia, ponieważ nie miałem nikogo przed sobą i mogłem nacisnąć na gaz. Wiedziałem, że to będzie długi strzał – faktycznie, myślałem, że to prawie niemożliwe, ale zbyt długo się nad tym nie zastanawiałem, tylko wziąłem się za robotę. Prowadzenie samochodu wyścigowego w takich sytuacjach, to naprawdę jedne z najlepszych chwil jakie można mieć będąc kierowcą wyścigowym – nie myślisz nic o wyścigu, tylko skupiasz się na sobie samym i bolidzie, koncentrujesz się nad optymalnym momentem hamowania i kiedy znów można nacisnąć na gaz. Zapomnieć się w rytmie tego wszystkiego – kocham to.

Po ostatnim pit stopie, znalazłeś się za Massą. Czy przygotowywałeś się do konfrontacji z nim?

- Wiedziałem, że strata do Massy nie była zbyt duża i wiedziałem, że nasz bolid ma szybkość, by go wziąć, tak więc miałem poczucie, że będę mógł go przejść. Zbliżyłem się do niego podczas sektora na stadionie, na zakręcie nr 1 byłem już "na dobrym holu", a na zakręcie nr 2 zaraz za nim. Na dojściu do Agrafki usiadłem mu na ogonie i mogłem go przejść korzystając z podciśnienia za jego bolidem – ale on także był dość szybki, więc skończyło się na opóźnionym hamowaniu. To była akcja jak z elementarza – ale nie chciałbym być w F1, gdybym nie mógł wyprzedzać – i chociaż Felipe trochę walczył, to czułem, że go zdominowałem. Jestem tu, by się ścigać, przyszedłem do Formuły 1, bo chciałem być najszybszym kierowcą, chciałem wielkich manewrów wyprzedzania i chciałem się ścigać tak ostro, jak tylko mogę przez resztę mojej kariery. Dlatego tu jestem.

Potem musiałeś zrobić to znowu z Nelsonem Piquet – miałeś świadomość, że on prowadził?

- Nie, zupełnie nie! Prawdę mówiąc, z chwilą gdy wyprzedziłem Felipe myślałem, że tego popołudnia wykonałem swoją pracę. Ale wtedy zespół powiedział mi, że ciągle muszę przejść Nelsona. Dobrze było znowu ścigać się z kimś, kogo poznało się dość dobrze na torze w 2006 roku, gdy razem byliśmy w GP2. I dlatego że ścigałem się z nim wcześniej, wiedziałem jak jeździ i jak reaguje – tak jak w przypadku wszystkich kierowców, z którymi regularnie się ścigasz – byłem także w pełni świadomy, że po raz pierwszy prowadzi Grand Prix. Z tym wiąże się mnóstwo presji i wiedziałem, że Nelson będzie bardziej szukał dobrego rezultatu niż walki – tak więc mogłem wykonać kolejny czysty manewr by wrócić na prowadzenie.

W niedzielę na Hockenheim mogliśmy zrobić wszystko lepiej dla nas samych, ale ja jestem zadowolony z tego popołudnia – zawsze dobrze jest zaangażować się w walce - musimy czuć pewność że każdy w zespole mocno stara się udoskonalić bolid. Wygrałem na Hungaroringu w zeszłym roku i teraz nie mogę się doczekać by znów wsiąść do bolidu.

Komentarze (0)