W przyszłym sezonie Formuły 1 w stawce zespołów nie zobaczymy Toyoty, której włodarze zdecydowali się wycofać z dalszej rywalizacji. Decyzja ta oznacza, że rozmowy prowadzone z Sebastienem Buemi zakończyły się fiaskiem. 21-letni Szwajcar przyznał ostatnio, że prowadził dosyć zaawansowane negocjacje z tą stajnią, jednak wobec zaistniałej sytuacji temat jego ewentualnego przejścia do tego teamu jest rzecz jasna nieaktualny.
Buemi na łamach gazety "Le Martin" przyznał jednak także, że nie jest rozczarowany tym, iż w dalszym ciągu będzie kierowcą Toro Rosso. - Przeprowadziłem kilka rozmów z zespołem Toyoty, to wszystko. To była okazja jak każda inna. Nie mam żadnych problemów w Toro Rosso - tłumaczy Buemi.
Szwajcar o najbliższą przyszłość nie musi się martwić. Na 2010 rok ma on bowiem ważny kontrakt z zespołem Toro Rosso. Nie wiadomo natomiast jak potoczą się jego losy po wygaśnięciu umowy. - Są pewne opcje, zobaczymy jak to wszystko się potoczy - mówi Buemi.
Kierowca Toro Rosso dodał także, że nie ma zbyt wygórowanych planów co do przyszłego sezonu. - Oczywiście, byłoby miło wygrać GP, ale trzeba być też realistą. Należę do jednego z najmniejszych teamów w F1. Muszę zdobywać punkty, pokazać, że potrafię to robić, by stać się atrakcyjniejszy dla większych zespołów. To może mi stworzyć szanse na ściganie się bolidem zdolnym do wygrywania - tłumaczy Szwajcar.
- Musisz mieć trochę szczęścia, znaleźć się w odpowiednim miejscu i we właściwym czasie - dodaje Buemi, któremu w tym tygodniu przypadł tytuł sportowa roku w szwajcarskim regionie Vaud. Kierowca Toro Rosso ujawnił także, że świat ujrzy nowy bolid jego teamu w Walencji 30 stycznia, przed pierwszymi poważnymi testami.