15 lutego w Rio Rancho Jan Błachowicz udanie zrewanżował się Andersonowi za porażkę z 2015 roku. "Cieszyński Ksiażę" już w 1. rundzie ciężko znokautował przeciwnika, tym samym utorował sobie drogę do starcia o tytuł mistrzowski.
Tydzień po walce okazało się, że ciosy Polaka odbiły się na zdrowiu amerykańskiego wojownika. Ten w długim wpisie na Instagramie opowiedział o ciężkich chwilach, jakie przeżył w szpitalu.
"21 lutego po mojej ostatniej walce straciłem przytomność i upadłem, rozbijając twarz na żwirowej drodze po tym, jak przez kilka godzin przeszukiwałem teren. Wylądowałem na ostrym dyżurze przez 5 dni, miałem liczne testy i badania krwi, aby dowiedzieć się, co się stało. Widziałem długą listę różnych lekarzy, ale wszyscy oprócz jednego twierdzili, że jest to spowodowane poważnym wstrząsem, brakiem wody i jedzenia po godzinnej wędrówce po lesie. Jeden lekarz powiedział mi, że moje serce przestało bić i może się to powtórzyć następnym razem w walce!" - wyznał Corey Anderson.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (highlights): zobacz bonusy po gali KSW 53
Zawodnik UFC ostatecznie wrócił do zdrowia i będzie mógł kontynuować przygodę w MMA. Za swój stan obwinia jednak specjalistów współpracujących z organizacją.
"Po mojej walce komisja nie wykonała właściwej kontroli po walce i wróciłem do normalnego życia. A ja zapłaciłem za to wysoką cenę [...] Radzę innym zawodnikom, aby zadbali o swoje zdrowie, jeśli w walce lub ćwiczeniach oberwaliście w głowę, poświęćcie odpowiedni czas na regenerację. Zdałem sobie sprawę o tym, gdy mój syn patrzył na mnie w szpitalnym łóżku. Wtedy wiedziałem, że po walce istnieje prawdziwe życie i chcę być tutaj, aby się nim cieszyć" - dodał.
Zobacz także:
-> MMA. UFC on ESPN 14. Szybki debiut Toma Aspinalla. Rozbił rywala w 45 sekund (wideo)
-> Boks. Knockout Boxing Night 11. Wyniki gali. Ważne wygrane Pawła Stępnia i Adama Balskiego