Jones w ostatnich tygodniach głośno deklarował chęć walki z postrachem wagi ciężkiej, Francisem Ngannou. "Bones" usiadł więc do rozmów z UFC na temat potencjalnego przejścia do kategorii ciężkiej i starcia z "Predatorem".
Według Dany White'a rozmowy spełzły na niczym, gdyż mistrz kategorii półciężkiej postawił zbyt wysokie wymagania finansowe za przejście do wyższej dywizji. Zdaniem prezesa UFC Jones domagał się zarobków zbliżonych do tych, jakie w boksie osiąga Deontay Wilder, no co organizacja nie mogła się zgodzić.
Zupełnie inną wersję wydarzeń zaprezentował jednak "Bones". Ten na Twitterze nazwał White'a "kłamcą".
ZOBACZ WIDEO: Klatka po klatce (online). Akop Szostak zdradza zaskakujące szczegóły. "Nic nie zarobiłem na MMA"
"Jeśli nadal będziesz kłamał, ja nadal będę się bronił. Proszę, niech twój prawnik Hunter Campbell opublikuje nasze rozmowy. Nie bądź pier*** kłamcą, moja reputacja i tak już otrzymała wiele ciosów w przeszłości, nie potrzebuję tego pier*** Dana. Nie prosiłem was o wypłatę jak Deontay Wilder. Jeśli on zarabia 30 milionów dolarów, dajcie mi połowę tego - napisał Jon Jones.
Na tym jednak nie koniec. Dominator wagi półciężkiej w jednym z późniejszych wpisów chciał, aby UFC zwolniło go z kontraktu. "Zróbcie to i zwolnijcie mnie z kontraktu. Jestem pewny, że jakiś promotor podpisze ze mną umowę" - dodał.
Przypomnijmy, że cierpliwie na walkę z Jonesem oczekuje Jan Błachowicz. Amerykanin wcześniej kilka razy dał do zrozumienia, że to Polak jest kolejnym pretendentem do tytułu.
Zobacz też:
MMA. "Musicie być przygotowani na mega grzmoty". Krystian Pudzianowski przed debiutem w FEN
MMA. Krystian Pudzianowski wraca do klatki. Podpisał długoterminowy kontrakt z FEN-em