Poznaniak w czerwcu miał zawalczyć na KSW 44 w Ergo Arenie. Wówczas jednak także kontuzja pokrzyżowała mu plany. Po kilku miesiącach były mistrz wagi półśredniej doszedł po pełnej sprawności i zaczął przygotowania do ostatniej tegorocznej gali w Gliwicach.
Na jednym z ostatnich treningów w American Top Team na Florydzie Mańkowskiemu nienaturalnie wygięła się noga. Po przylocie do Polski lekarz stwierdził, że zerwał on mięsień dwugłowy uda.
- Na początku miałem dolinę (przyp. red. - depresję), bo jak jej nie mieć, skoro przygotowujesz się do walki tyle czasu. Tracisz mnóstwo energii, mnóstwo kasy, w szczególności, kiedy leci się do Stanów Zjednoczonych z myślą o tym, że wszystko nadrobisz - powiedział Borys Mańkowski w swoim videoblogu.
29-latek chciałby, aby pechowy rok już się zakończył. "Diabeł Tasmański" liczy, że właściciele polskiej federacji umożliwią mu powrót do walk na początku 2019 roku. - Nie załamuje się, bo robią to przegrani, a przede mną jeszcze wiele lat toczenia bojów. Trzeba mieć plan B. Nim jest start na następnej gali - dodał.
ZOBACZ WIDEO Artur Szpilka o wygranej z Wachem i zadymie pod ringiem