Daniel Omielańczuk: UFC to najwyższy poziom. Fajnie byłoby zakończyć tu karierę

Daniel Omielańczuk na swoim koncie ma trzy zwycięstwa z rzędu w UFC. - Chcę walczyć tutaj najdłużej jak to jest możliwe i dawać dobre walki - mówi z rozmowie z WP SportoweFakty Polak, który 13 lipca pokonał wysoko notowanego Aleksieja Olejnika.

W tym artykule dowiesz się o:

Omielańczuk wygraną nad Rosjaninem prawdopodobnie zapewnił sobie awans do czołowej "15" zawodników wagi ciężkiej w UFC. Do tej pory w amerykańskiej organizacji 33-latek wygrał cztery walki (dwie przez nokaut) i dwa razy przegrał po decyzjach sędziów.

WP SportoweFakty: Od razu zapytam jak pana zdrowie po walce z Aleksiejem Olejnikiem. 15 minut boju z Rosjaninem kosztowało pana chyba sporo sił?

Daniel Omielańczuk: Ze zdrowiem u mnie wszystko dobrze, już jestem w treningu, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku.

To była pana najcięższa walka w karierze? Bo tak przynajmniej wyglądało przed pojedynkiem na papierze. Jak więc było w praktyce?

- Nie wiem, czy była ona najcięższa, ale jestem pewien, że rywal był najbardziej wymagający. Byłem perfekcyjnie przygotowany do walki, więc mocno jakoś nie odczułem trudów tego boju. Muszę przyznać, że te pojedynki, które przegrałem w UFC mocno odbiły się na moim zdrowiu, ale to też wynikało z tego, że byłem gorzej przygotowany.

Obawiał się pan parteru ze strony Rosjanina? 40 wygranych walk przez poddanie mogło robić wrażenie. 

- Byłem na to przygotowany. Dużo parteru robiłem z Kamilem Umińskim, a najwięcej wyjść z poddań, które on najczęściej stosuje. Wszystko przeanalizowaliśmy i jak było widać - nie zaskoczył mnie.

ZOBACZ WIDEO Joanna Jędrzejczyk zniesmaczona słowami rywalki tuż po walce

Jak dużo czasu spędził pan w USA? Czy to prawda, że z każdym kolejnym występem UFC pozwala na zabranie ze sobą większego składu trenerów?

- UFC płaci za jednego człowieka w narożniku, a resztę sfinansowałem ja. Mój menadżer Paweł Kowalik przyjechał, bo był akurat w Stanach Zjednoczonych, a dobry menadżer jeździ za swoimi zawodnikami.

Kto odpowiada za przygotowanie do walki i za takiego Daniela, jakiego kibice widzą w oktagonie?

- Na moją formę składa się praca kilku osób. Jak wiadomo, jest to stały skład, czyli główny trener Piotr Jeleniewski, który dba o moją wydolność, rozpisuje plany treningowe oraz Kamil Umiński od parteru i Robert Złotkowski od boksu. Na miejscu w S4 Fight Club, o moje przygotowanie dba jeszcze trener od zapasów.

Trzy zwycięstwa z rzędu w UFC otwierają panu możliwość walk z czołową "15" zawodników. Myśli pan, że też tak będzie?

- Olejnik był już na 15. miejscu w rankingu wagi ciężkiej, więc o tę czołówkę jakoś już się otarłem. Teraz zmierzę się pewnie z kimś jeszcze wyżej notowanym.

Kiedy chciałby pan ponownie zawalczyć w UFC?

- To jest akurat pytanie do osób z UFC, bo to oni ustalają, kiedy zawodnik walczy. Ale jeśli zadzwonią, to na pewno będę gotowy.

Kilka miesięcy temu, po wygranej z Damianem Grabowskim, Derrick Lewis na portalu społecznościowym ogłosił, że chciałby się z panem zmierzyć. Co pan sądzi o walce z "Bestią"?

- Jeżeli UFC zaproponuje mi walkę z nim, to na pewno im nie odmówię. On wygrał teraz z dużo bardziej notowanym zawodnikiem niż ja (przyp. red. - Roy Nelson), więc według mnie będzie się piął wyżej i walczył z jeszcze bardziej utytułowanymi rywalami, a ja na razie jestem trochę niżej notowany od niego.

Cały szał z Polakami w UFC w 2013 roku rozpoczął się od pana, kiedy po długich miesiącach przerwy od walk Drwala i Jewtuszki, podpisał pan kontrakt z amerykańską organizacją. Chciałby pan w UFC walczyć do końca swojej kariery?

- UFC to jest najwyższy poziom, więc skoro tu jestem, to nie chciałbym schodzić niżej. Chcę walczyć tutaj najdłużej jak to jest możliwe i dawać dobre walki. Fajnie byłoby zakończyć karierę w UFC.

Ma pan 33 lata. Jak długo jeszcze chce pan emocjonować kibiców swoimi walkami?

- Jak na wagę ciężką to jestem jeszcze stosunkowo młodym zawodnikiem, bo patrząc na UFC to średnia wieku wynosi 36 lat. Jeśli więc nie będę miał żadnych kontuzji, to chciałbym jeszcze z pięć lat powalczyć.

Myśli pan, że UFC powróci jeszcze do Polski? Jeśli tak, to kiedy pana zdaniem jest na to szansa?

- Mam taką nadzieję. Myślę, że może do tego dojść w 2017 roku. Fajnie by było, bo jako patriota chciałbym, żeby w Polsce po raz drugi był tak duża gala. Oczywiście chciałbym wtedy również zawalczyć dla polskich kibiców.

Patrzę na pana rekord, a tam niemal połowa zwycięskich walk została odniesiona przez poddanie. W UFC nie udało się panu jeszcze tego dokonać, ale z kolei nokautował pan i to bardzo efektownie. Czy w wadze ciężkiej lepiej skupiać się więc na stójce czy na parterze?

- Robię treningi przekrojowe i to jak kończę walki wynika z obrotu sytuacji. Jakoś się nie nastawiam na poddania czy nokauty. Akurat w UFC tak się złożyło, że dwa razy wygrałem przez nokaut i się z tego cieszę, zwłaszcza, że się wywodzę ze sportów uderzanych.

Trzeba powiedzieć, że ma pan z kim trenować w warszawskim S4 Fight Club. Zna pan już chyba wszystkie sztuczki Marcina Tybury, tak jak on zna pana. W UFC walczycie w jednej dywizji, stąd nie można wykluczyć, że w przyszłości Amerykanie nie zestawią was ze sobą. Czy wtedy jednoznacznie odmówicie takiej walki?

- Trenuję długo z Marcinem, jeszcze przed tym jak zaczęliśmy sparować w S4. Prywatnie jesteśmy bardzo dobrymi kolegami, więc nie chciałbym na pewno z Marcinem walczyć, a on tak samo ze mną. Uważam, że UFC ma tak wielu zawodników, że raczej nie powinni nas ze sobą zestawić.

Myśli pan, że Marcin Tybura poradzi sobie z Viktorem Pestą na UFC w Salt Lake City?

- Myślę, że Marcin jest teraz w życiowej formie, poprawił mocno stójkę, a parter zawsze miał mocny, więc nie powinno być problemu. Dodatkowo w przeszłości już trenował z Pestą, więc zna tego zawodnika.

Rozmawiał Waldemar Ossowski

Źródło artykułu: