W ringu to ja jestem Bogiem - rozmowa z Krzysztofem Jotką, zawodnikiem MMA

Krzysztof Jotko wraca do oktagonu. - Jestem głodny walki - mówi Wirtualnej Polsce. Polak w Dublinie zmierzy się ze Scottem Askhamem.

W tym artykule dowiesz się o:

Kamil Kołsut: Od twojej ostatniej walki w UFC minęło ponad dziesięć miesięcy. Trudno po tak długim czasie wrócić do oktagonu?

Krzysztof Jotko: To się okaże, kiedy wyjdę do walki. Nie biłem się naprawdę długo. Tu kontuzja, tam przeciwnik nie przyjechał... Wszystko się przedłuża. Wydaje mi się, że mam mocną psychikę i nie odczuję stresu. Nie wchodzę przecież do oktagonu za karę z pistoletem przy głowie. Robię to, co lubię. Jestem głodny walki.
[ad=rectangle]
Nie będzie problemu ze złapaniem rytmu? Inaczej wyglądają walka i przygotowania, kiedy bijesz się co cztery czy pięć miesięcy, a inaczej, kiedy wracasz po blisko roku przerwy.

- Jasne, ale ostatni rok nie był jednak okresem straconym. Odwiedziłem USA, Norwegię, Niemcy... Dużo jeździłem i się uczyłem. Nabrałem doświadczenia. Czuję się dziś innym, lepszym zawodnikiem.

To oczekiwanie musiało być dla ciebie przede wszystkim lekcją cierpliwości.

- Jestem niecierpliwy i dołuję się, kiedy muszę na coś czekać. Chcę mieć wszystko teraz, na już.

Najpierw twoja kontuzja, później uraz rywala, następnie problemy przeciwnika z wizą... Można się załamać.

- Po złamaniu ręki nie odpuszczałem nawet na chwilę. Trenowałem w gipsie, bo liczyłem, że będę walczył w Berlinie. Okazało się, że na darmo. Moja motywacja spadła do zera, nie chciałem się już bić. Na Halla byłem przecież gotowy. Wyszedłem na arenę, zważyłem się i miałem formę, a on zawalił. Kiedy dowiedziałem się, że to starcie także nie dojdzie do skutku, miałem dość.

Przestraszył się?

- Nie wiem. Mówił o wizie i różnych problemach. Zgodzić się na walkę tydzień przed nią, kiedy nie jesteś przygotowany, mieszkasz w Ameryce, czeka cię zmiana czasu, musisz zbić wagę... Chyba dopiero później się nad tym zastanowił i uznał, że wcale nie będzie tak łatwo. Po co w tej sytuacji robić komuś nadzieję? Możliwe, że w innym wypadku Joe Silva zdołałby znaleźć mi innego rywala.

Przed tobą czwarta walka w UFC. Jak bardzo występy pod szyldem tej organizacji różnią się od tego, co robiłeś wcześniej?

- Tu nie ma żartów. Wszyscy są mocni. To nie jest piłka nożna - nie ma tak, że będę mówił o czymś, co robię i nic nie robił. A organizacja? KSW robi trochę więcej show, w UFC jest walka za walką. Samo przygotowanie gali jest podobne do tego, co widzimy w Polsce. Może stoi na trochę wyższym poziomie. Wszystko jest lepiej ułożone dzięki temu, że przy całym przedsięwzięciu pracuje więcej osób. Nawet do autobusu przeprowadza cię czterech, pięciu ludzi. Nie ma szans się zgubić.

Krzysztof Jotko wraca do walki
Krzysztof Jotko wraca do walki

A sportowo?

- To jak NHL czy NBA. Kiedy wchodzisz do oktagonu i słyszysz Bruce'a Buffera, ciarki przechodzą po plecach.

W październiku czeka cię walka ze Scottem Askhamem. Jaki jest na niego sposób?

- To się zobaczy (śmiech). To chyba najlepszy rywal na tle moich niedoszłych przeciwników. Na pewno jest lepszy i bardziej poukładany od Halla. Czeka nas wojna.

Przygotowujesz się już pod tego konkretnego rywala?

- Nie, nigdy nie trenuję pod kątem danego przeciwnika. Sam widzisz, jak jest. Zawodnicy wypadają z dnia na dzień. Robię to, co zawsze. Oczywiście wiadomo, że jak walczę ze "stójkowiczem" to muszę trochę popracować nad tym elementem. Niektórzy mówią, że mają swój plan na całą walkę. To jednak nieprawda.

Takie myśli, założenia same nie wkradają się do głowy?

- Nawet na godzinę przed walką staram się o tym nie myśleć. Wiadomo przecież, że obok myśli dobrych mogą przyjść te gorsze. Wtedy człowiek się zestresuje, narobi sobie w głowie koszmarów i przystąpi do walki zestresowany. Ja jestem skupiony. A kiedy już wejdę na ring, to jak mówił Mike Tyson: "Ja jestem tam Bogiem. Ja stawiam warunki".

Obaj przegraliście z tym samym przeciwnikiem - Magnusem Cedenbladem.

- Byłbym bardzo wdzięczny UFC, gdyby nagrodą dla zwycięzcy pojedynku okazał się rewanż z tym przeciwnikiem. To byłoby uczciwe.

Jak daleko sięgasz marzeniami, myśląc w UFC? Przykład dała wam Joanna Jędrzejczyk.

- Chcę skończyć karierę jako zawodnik UFC. To nie jest łatwe, bo przegrasz dwie walki i jest kłopot. Chyba, że walczysz naprawdę efektownie i ludzie chcą cię oglądać. Pas mistrzowski? Joanna miała łatwiej, bo w jej kategorii nie było siedemdziesięciu zawodników, w tym dwudziestu topowych. Małymi krokami dam jednak radę.

Transmisję z Las Vegas i inne gale UFC polscy kibice mogą oglądać za darmo na kanale Extreme Sports Channel.

Dostępność stacji na platformach telewizyjnych:

- Cyfrowy Polsat - 18
- NC+ - 122
- UPC - 571 (419)
- Vectra - 221
- Toya - 445

WTA Toronto: Wściekła Serena Williams zniszczyła rakietę

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (2)
Kurczak PB
12.08.2015
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Bóg jest jeden, i na pewno nie jest nim ten amator i bluźnierca. 
avatar
tomas68
12.08.2015
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Ładnie go w banię grzeje,wypowiedź żenada.