Kowalkiewicz ostatnią walkę stoczyła na gali żeńskiej organizacji Invicta FC, a jej rywalką byłą Mizuki Inoue. Polka po ciężkim pojedynku pokonała faworyzowaną Japonkę i dzięki temu "wdarła" się do czołówki światowych rankingów zawodniczek MMA.
Waldemar Ossowski: Jak pani zdrowie po ostatniej walce z Mizuki Inoue?
Karolina Kowalkiewicz: Dziękuję, bywało lepiej. Obecnie jestem pod opieką specjalisty i pracujemy nad tym, żeby poprawić stan mojego zdrowia. Już niedługo powinno być znacznie lepiej.
Występ debiutancki w Invicta FC był najważniejszy w pani dotychczasowej karierze?
- Każda walka jest dla mnie tak samo ważna, ale ta bez wątpienia była dla mnie ogromnym wyzwaniem. Mizuki jest uznawana za największy talent żeńskiego MMA i należy do światowej czołówki. Dzięki tej wygranej znalazłam się w pierwszej "10" na świecie.
[ad=rectangle]
Czy tuż po samej walce była pani pewna pomyślnego werdyktu?
- Byłam pewna, że wygrałam 1. i 3. rundę, 2. runda była dla Inoue. Wiedziałam, że wygrałam walkę, ale szczerze mówiąc obawiałam się werdyktu, ponieważ Mizuki była pupilkiem Invicty i faworytką. Czasami zdarza się tak, że sędziowie naciągają wynik. Na szczęście werdykt był sprawiedliwy.
Kilka godzin przed pani walką, w Anglii porażki doznał klubowy kolega Marcin Lasota. Czy to jakoś negatywnie odbiło się na pani nastawieniu przed pojedynkiem z Inoue?
- Jestem bardzo zżyta z kolegami Gracie Barra Łódź. Z Marcinem Lasotą trenujemy MMA razem praktycznie od samego początku i jest dla mnie jak brat. Razem z trenerem oglądaliśmy jego walkę. Było nam bardzo ciężko po jego przegranej i bardzo to przeżyliśmy, ale kiedy opuszczaliśmy hotel i jechaliśmy na galę, starałam się już o tym nie myśleć. Byłam bardzo skupiona na swoim pojedynku.
Jakie są pani plany na 2015 rok?
- Najważniejszy plan to nie chorować i dużo trenować. Chciałabym stoczyć 3-4 walki, ale szczegółów na razie nie zdradzę, żeby nie zapeszyć.
Chciałaby pani poszukać jakiś obozów sparingowych poza Polską, czy nadal chce pani przygotowywać się do walk tylko w Łodzi?
- Większość przygotowań na pewno będzie odbywała się w Łodzi pod okiem Marcina Rogowskiego. Uważam, że jest on najlepszym trenerem na świecie i mam do niego 300 proc. zaufania, ale też chciałabym gdzieś wyjechać. Chciałabym zobaczyć jak to wygląda w innych klubach. Na takich wyjazdach treningowych zawsze można się nauczyć czegoś nowego, zyskać cenne doświadczenie i poznać ciekawych ludzi.
Czy dzięki występowi na gali Invicty po raz pierwszy odwiedziła pani Stany Zjednoczone. Jak wrażenia?
- Super! Niestety nie miałam zbyt wiele czasu na zwiedzanie. Do walki praktycznie cały czas siedziałam w hotelu. Po gali pojechaliśmy do Chicago i spędziliśmy tam 5 dni. Poza Davenport i Chicago nic więcej nie widziałam, ale i tak bardzo mi się podobało. Mają fajną architekturę, piękne samochody, dobre jedzenie, ale i tak to nic w porównaniu fantastycznymi ludźmi jakich poznałam. Stany są fajne, ale chyba nie chciałabym tam mieszkać na stałe.
KSW wyraziło zgodę na pani walki do Invicty. Wiadomo jednak, że gdyby UFC zainteresowało się panią to tylko na kontrakt wyłącznościowy. Co wtedy pani wybrałaby? KSW czy UFC?
- Nigdy nie ukrywałam, że moim największym marzeniem jest UFC i gdybym mogła wybrać KSW czy UFC, to chyba oczywiste, którą organizacje bym wybrała. Niestety to nie jest takie proste.
W tym roku poza sukcesami w MMA odniosła pani jeszcze inne, m.in. zdanie prawa jazdy. Mocno to ułatwiło pani życie? Czy radość ze zdobycia tego dokumentu jest jakkolwiek porównywalna z wygraną walką?
- Wszyscy się ze mnie śmieją, bo nie wiem z czego się bardziej cieszyłam, z wygranej walki czy ze zdanego prawa jazdy. Oczywiście nie da się porównać tych dwóch rzeczy i odczuć jakie im towarzyszą, ale prawo jazdy to ogromne ułatwienie życia, zwłaszcza teraz, kiedy jest zimno (śmiech).
W tym momencie to pani jest najbardziej rozpoznawalną zawodniczką KSW. Czy sądzi pani, że KSW z czasem rozbuduje dywizje kobiet i wypromuje także inne nazwiska?
- Mam taką nadzieję, i wydaje mi się, że to jest kwestia czasu. Dywizja kobiet w KSW nie powinna się opierać na jednym czy dwóch nazwiskach. W Polsce jest naprawdę coraz więcej świetnych zawodniczek, które z pewnością dawały by świetne walki i przyciągnęły by widzów przed telewizory.
Pani typowanie na KSW 29? Pudzianowski czy Nastula? Khalidov czy Cooper?
- Powiem krótko. Nastula, Khalidov.