Mistrzostwa Europy IMMAF 2024 odbyły się w dniach 29 marca - 6 kwietnia w Belgradzie. W zawodach wzięło udział ponad 500 zawodników z 35 krajów. W klasyfikacji medalowej polska reprezentacja zakończyła zawody na miejscu piątym wśród kadetów i drugim wśród seniorów i juniorów. O wyniku kadry i jej przyszłości rozmawiamy z jej selekcjonerem, trenerem klubu UKS Mały Wojownik i byłem zawodnikiem MMA.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Jak Pan odbiera wynik reprezentacji Polski na ME IMMAF?
Emil Różewski, selekcjoner kadry przy Stowarzyszeniu MMA Polska: Uważam, że to duży sukces. Przede wszystkim dlatego, że wszystkie państwa, które wzięły udział w imprezie, zabrały ze sobą bardzo liczne reprezentacje. Ukraina tylko wśród kadetów miała ponad 100 zawodników. Polska w tej kategorii wiekowej wystawiła 11 zawodników. Wydaje mi się, że nasza kadra jest jedną z najmniejszych, a mimo to plasujemy się w czołówce klasyfikacji medalowej. Na mistrzostwa Europy wysłaliśmy 21-osobową kadrę, która zdobyła 15 medali. Te liczby mówią same za siebie.
Jesteśmy do bólu skuteczni. A czy jesteśmy potęgą amatorskiego MMA?
To chyba zbyt duże słowo. Na pewno jesteśmy w światowej czołówce. Potęgą na pewno jest Ukraina, która ma bardzo liczną i wyrównaną kadrę. Są mocni, ale w wielu wagach Polacy łatwo sobie z Ukraińcami radzą. Na mistrzostwach w Serbii z bardzo dobrej strony pokazali się Irlandczycy, ale oni również byli liczną grupą. W dniu dzisiejszym jeszcze nie jesteśmy potęgą, ale najważniejszy jest fakt, że nasi kadeci zaczęli regularnie startować w imprezach rangi międzynarodowej. To doświadczenie zaprocentuje w wieku juniorskim i seniorskim. Na zawodowstwie również.
ZOBACZ WIDEO: dyrektor KSW o dramacie Ziółkowskiego
Ale już teraz możemy się pochwalić multimedalistami imprez międzynarodowych. Kiedyś medale seryjnie zdobywała Magdalena Czaban, dziś robi to Ksawery Mosing.
To prawda. W przypadku Mosinga budujący jest fakt, że on rywalizuje w bardzo mocno obsadzonych kategoriach wagowych. Na mistrzostwach świata w jego kategorii wystartowało ponad 30 zawodników. Na mistrzostwach Europy ta liczba wyniosła 16 bądź 17. W jego przypadku o wiele trudniej przebić się do strefy medalowej, dlatego te złote medale smakują wyjątkowo. Cieszy również fakt, że wszystkie walki Ksawerego w Serbii zakończyły się przed czasem i łącznie trwały 4 minuty.
Czy możemy z góry założyć, że nasze gwiazdy za kilka będą błyszczeć na zawodowstwie?
To jest dobre pytanie. Byłem jednym z pierwszych trenerów w Polsce, który wprowadził treningi MMA wśród dzieci. 15-letni Mosing robi wyniki, ponieważ trenuje od 6. roku życia. I właśnie dlatego, zależało mi na tym, żeby mieszane sztuki walki były jak najwcześniej wprowadzane wśród dzieci. Czasu nie da się oszukać, a wieloletnie doświadczenie i ciężka praca przekłada się na sukces.
Jak reagowali rodzice, kiedy wprowadzał pan mieszane sztuki walki wśród dzieci? Odbiór społeczny bywa różny.
To była trudna operacja, ponieważ prowadzę zajęcia w szkołach podstawowych. Pamiętam, co się działo na rozpoczęciach roku szkolnego. To jest dzień, w którym wiele klubów promuje swoje zajęcia, rozdaje ulotki, zaprasza rodziców z dziećmi na zajęcia. Kiedy przygotowałem własną ulotkę, sam zrezygnowałem z hasła "zapraszamy na treningi MMA". Widziałem, że gdybym użył tego skrótu spotkałbym się z reakcjami: "proszę pana, to chyba jakiś żart". Dlatego też reklamowałem nasze zajęcia jako mieszane sztuki walki z elementami samoobrony. Dzięki temu rodzice chętniej zapisywali dzieci na zajęcia. Trzeba przy tym zaznaczyć, że na początku dzieciaki bawią się w grappling, a więc fajny, ogólnorozwojowy sport chwytany. Elementy uderzane pojawiają się zdecydowanie później.
Czy da się porównać pana początki w MMA do początków obecnych zawodników? Mam wrażenie, że dziś wychowujemy kompletnych zawodników MMA.
Różnica jest ogromna. Sam tak naprawdę byłem judoką, który usłyszał, że jest coś takiego jak MMA i postanowił spróbować swoich sił. Miałem swój specyficzny styl walki, który opierał się na zapasach i chwytach. Obecni zawodnicy w wieku 12 lat są już bardzo kompletni: potrafią obalać, kontrolować pozycję, uderzać, kopać. Na tym etapie kariery są już po prostu przekrojowi. I to jest piękne.
Czy da się porównać obecne warunki do tego, co było wcześniej?
Dziś zawodnicy mogą liczyć na dużo większe wsparcie. Obok Stowarzyszenia MMA Polska są też darczyńcy i firmy, który starają wspierać młodych zawodników. Ale w tej kwestii jest jeszcze wiele do zrobienia. Moim celem jest stworzenie portfolio najmocniejszych zawodników. Chciałbym je przesłać do firm zainteresowanych sponsoringiem. Młodzi zawodnicy i zawodniczki już na tym etapie kariery potrzebują wsparcia. Oni za chwilę staną przed dylematem: albo idziesz do zwykłej pracy, albo idziesz w sport. Chciałbym, żeby nie musieli stawać przed takim wyborem. Chciałbym, żeby oni i ich rodzice zauważyli, że MMA może być sposobem na życie i zarabianie pieniędzy.
Większość zawodników pierwszej fali MMA w Polsce musiało łączyć pracę z treningami. Czy da się tego uniknąć?
Sam to przerabiałem. Żeby trenować, musiałem pracować po nocach, czy to na bramce w klubie, czy jako krupier. Kariera zawodnika nie powinna tak wyglądać. Musi być czas na trening, ale też odpowiednią regenerację. Dlatego zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tym zawodnikom pomóc. Nie chcę się skupiać jedynie na selekcji. Mam wiele pomysłów, które chcę wcielić w życie.
A jak ci młodzi ludzie traktują swoje kariery?
Kadeci, którzy są w kadrze Polski, podchodzą do tematu bardzo profesjonalnie i nie wyobrażają sobie życia poza MMA. Mają rozbudowane social media, dietetyków, fizjoterapeutów, treningi personalne i jeden cel: bycie najlepszym.
A czy pan ma poczucie, że trenuje pan przyszłych mistrzów świata, zdobywców pasów UFC czy KSW?
Jestem o tym przekonany. Wiem, że sam takich trenuję i wiem, że tacy zawodnicy trenują w innych klubach. Jestem selekcjonerem kadry i znam umiejętności zawodników naszej reprezentacji. Mogę też porównać nasz poziom do poziomu międzynarodowego. Wiem, co można u nas poprawić, ale z drugiej strony nie mam wątpliwości, że jesteśmy bardzo blisko światowego topu. Z tego powodu jestem najbardziej szczęśliwy. Jeśli nasi kadeci będą mądrze prowadzeni, jeśli będą startować w turniejach międzynarodowych, to będziemy mieć wielu mistrzów UFC, bo prezentujemy niesamowity poziom. Pasy są kwestią czasu, zdrowia i odrobiny szczęścia.
rozmawiał Artur Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty
ZOBACZ TAKŻE:
Pudzianowski znów z nim zawalczy?
Jędrzejczyk o decyzji Adamka