Tomasz Lorek: Sir Steve Redgrave - magiczne słowo

- Jeśli zobaczycie mnie kiedykolwiek w pobliżu łodzi, nie wahajcie się: zastrzelcie mnie - Sir Steve Redgrave nie schodził z wyżyn brytyjskiego poczucia humoru - pisze ekspert TAURON Polska Energia.

W tym artykule dowiesz się o:

Genialny wioślarz wypowiedział te słowa w Atlancie w 1996 roku, tuż po zdobyciu czwartego złotego medalu olimpijskiego. 4 lata później Steve udowodnił całemu światu, że jest w stanie pokonać wrzodziejące zapalenie jelita grubego, zapomnieć o tym, że jest cukrzykiem i zdobył piąty złoty medal na olimpiadzie w Sydney… 5 złotych medali i 1 brązowy na igrzyskach, 9 złotych medali mistrzostw świata, 2 srebrne i 1 brązowy. Czy myślał kiedykolwiek o tym, że tak ułoży się jego życie kiedy jako mały chłopiec przyglądał się mglistym porankom nad Tamizą w rodzinnym Marlow?

- Rzeka oglądana z domu mojego dziadka i taty robiła wrażenie, ale dopiero kiedy przycupnąłem na brzegu, wciągnąłem powietrze, przemówił do mnie cały czar Tamizy. Mgła, cisza poranka, ptactwo - to niezwykła sceneria. Mój dziadek lubił żartować, że razem z tatą byli na tyle odważni, aby mieszkać przy samej rzece, ale dopiero ja odważyłem się zasmakować przygody i wsiąść do łódki - wspomina Sir Steve Redgrave.

Marlow to przepiękne, ciche 17 - tysięczne miasteczko w hrabstwie Buckingham. Kilka godzin spędzonych w Marlow pozwala uwierzyć, że idylla nie jest tylko wytworem ludzkiej wyobraźni. - Tamiza to bijące serce Marlow. Ta rzeka pobudza zmysły mieszkańców. Pewnego dnia słuchaliśmy wykładu o znakomitych angielskich pisarzach, kiedy do klasy wszedł Francis Smith. Od pierwszych chwil widać było, że ten człowiek żyje wioślarstwem. Spytał czy w naszej klasie nie ma kilku śmiałków, którzy chcieliby przyjrzeć się rzece z perspektywy łodzi. Pomyślałem, że skoro miałbym wiosłować w porze zajęć szkolnych, to jest to całkiem przyjemna i sensowna propozycja, więc zgłosiłem się na ochotnika - uśmiecha się na wspomnienie szkolnych chwil Sir Steve.

Niewinna przygoda z wiosłami stopniowo zaczęła przeradzać się w hobby. Po kilku miesiącach Francis Smith widząc ogromne zaangażowanie w oczach młodego Redgrave’a, spytał Steve’a czy nie zechciałby wystartować w zawodach rozgrywanych w Bristol. - Nikt nie oczekiwał od nas, że coś zwojujemy. Brytyjczycy mają zakodowane w swojej życiowej filozofii, aby bawić się sportem i przede wszystkim czerpać z niego radość. Myślimy: owszem, powalczmy, zmęczmy się, spoćmy, ale niekoniecznie przebierajmy się w szaty zawodowców. Brytyjczycy stworzyli reguły w wielu dyscyplinach sportu. Zbudowaliśmy podstawy, ale kiedy już wymyśliliśmy konkretny sport, zadowalamy się kiedy inne nacje podchwytują pomysł i wyprzedzają nas w danej dyscyplinie. To bardzo zdrowe podejście. Dziś też uczę tego młodych ludzi, aby sport sprawiał im radość. Jechałem do Bristol po to, aby sprawdzić się, przebywać w miłym towarzystwie, ale kiedy ku zaskoczeniu wszystkich wygraliśmy wyścig, poczułem, że nie ma nic złego w tym, że odnosi się zwycięstwo. Można być Brytyjczykiem, można kochać sport, ale niekoniecznie należy zakochiwać się w budowaniu legend wokół wielkich przegranych - twierdzi Sir Steve Redgrave.

Wielki mistrz wioślarstwa, odporny na ból, człowiek potrafiący wydobyć niezwykłe pokłady energii ze swoich kolegów w osadzie, kocha też golf i sporty zimowe. Zimą 1989/90 roku był reprezentantem Wielkiej Brytanii w bobslejach. W 1989 roku Redgrave i Tom De La Hunty sięgnęli po tytuł mistrzów Anglii w dwójkach! - Jakkolwiek dziwnie to brzmi, fascynują mnie sporty zimowe. Byłem o włos od występu na zimowych igrzyskach w kanadyjskim Calgary w 1988 roku. Nie potrafię odmówić sobie frajdy jazdy na nartach. Bobsleje też mnie kręcą, ale w czasach kiedy otarłem się o nominację olimpijską, ten sport wychodził dopiero z amatorskiej otuliny. Niemniej jednak sentyment pozostał - wzrusza się Steve.

Wioślarstwo pozostało jego pierwszą miłością. - Czasem przebiegają przez moją głowę myśli czy jestem wiarygodny kiedy mówię o miłości do wioślarstwa. Kiedy byłem czynnym sportowcem, 49 tygodni w ciągu roku spędzałem na szlifowaniu formy. To przecudny, ciekawy, ale niezwykle trudny sport. Trzy, a czasami cztery razy dziennie sesje treningowe. Każda sesja to 20 km w łódce. Kolana i plecy tańczyły na granicy wytrzymałości. Jednak rzeka, woda, obrazki z dzieciństwa tworzyły taką scenerię, że zapominało się o pocie, który zalewał czoło. Zresztą, czy istnieje piękniejszy widok aniżeli oglądanie świata z łodzi? - pyta Sir Steve Redgrave.

Brał udział w londyńskim maratonie. Był ambasadorem brytyjskiej reprezentacji podczas zimowych igrzysk w kanadyjskim Vancouver w 2010 roku. Napisał książki: Inspired, You can win at life, Enduring success, Complete Book of Rowing. Sir Steve Redgrave lubi spoglądać za horyzont. - Trochę przejmuję się tym co stanie się po igrzyskach 2012 roku. Z reguły jest tak, że gospodarz olimpiady świetnie sobie radzi i zdobywa mnóstwo medali. Na fali entuzjazmu na kolejnych igrzyskach wszystko idzie jeszcze siłą rozpędu. Problem pojawi się wtedy kiedy trzeba będzie wystawić reprezentację olimpijską za 8 lat. Nie ulega wątpliwości, że w 2020 roku nasz budżet będzie skromniejszy aniżeli na igrzyska 2012 roku. Chciałbym, aby brytyjska młodzież miała stworzone dobre warunki podczas przygotowań olimpijskich. Przekażę młodym wioślarzom wiedzę o tym sporcie, o diecie, o przygotowaniu mentalnym. W głębi ducha trochę żałuję, że mam już 50 lat i nie mogę wystąpić na londyńskich igrzyskach - mówi mistrz, który 27 lipca 2012 roku przy ogłuszającym tumulcie kibiców wbiegł z ogniem olimpijskim na stadion podczas ceremonii otwarcia igrzysk.

Pokonał chorobę. Znalazł panaceum na złodzieja, który chciał skraść olimpijskie medale z jego domu. Od lat kibicuje Chelsea Londyn. Zaraził najstarszą córkę - Natalie, miłością do wioślarstwa. Natalie już zna smak zwycięstwa w słynnych regatach: Oxford - Cambridge. W kuluarach żartowano, że angielski franciszkanin, Roger Bacon, profesor uniwersytetu w Oxfordzie, jeden z największych przyrodników i alchemików wyprzedzających swoją epokę, wspierał Natalie z wysokości niebios…

Nie ma obaw, Sir Steve, o przyszłość tego sportu. Wielka Brytania ma wspaniałe tradycje, wszak już w 1775 roku odbyły się pierwsze regaty przewoźników wodnych na Tamizie. W 1715 roku zapoczątkowano rozgrywane do dziś zawody "Dogget’s Coat and Badge". Julia Michalska, która wraz z Magdaleną Fularczyk sięgnęła po brąz IO w Londynie jest pełna podziwu dla Brytyjczyków za to jak zręcznie, sensownie, metodycznie, szkolą najmłodszych, jak wspaniale pracuje się na Wyspach wykorzystując wiedzę takich autorytetów jak Sir Steve Redgrave. Polski medal dwóch utalentowanych pań to zachęta, aby dostrzec piękno tej dyscypliny sportu. Julia i Magdalena, złote medalistki w dwójce podwójnej z MŚ w Poznaniu w 2009 roku, marzą o tym, aby wioślarstwo choć w części cieszyło się taką popularnością jak na Wyspach. - Wioślarskie życie nie zawsze jest usłane różami, ale mieszanka charakterów buduje duszę zespołu. W sporcie wygrywa żelazna wola i moc intelektu. Na tym polu należy upatrywać rezerw ludzkiego organizmu - rzekł Sir Steve Redgrave i raz jeszcze spojrzał na wody Tamizy w Marlow…

Tomasz Lorek

Komentarze (0)