Roger Federer cieszył się jak brzdąc, któremu rodzice pomimo zapadających ciemności, pozwolili wyszaleć się na huśtawce. Wraz ze swoim rodakiem, Stanislasem Wawrinką, zdobył złoty medal w finale gry podwójnej podczas igrzysk w Pekinie w 2008 roku. Szwajcar stawał na rzęsach, aby powetować sobie porażkę poniesioną w Atenach w 2004 roku. W greckiej stolicy Roger uległ w II rundzie turnieju olimpijskiego Tomasowi Berdychowi. Ktoś powie: wielkie mi rzeczy, a cóż to takiego wygrać turniej deblowy na olimpiadzie? Dla Rogera i Stana było to równoznaczne z zimowym wejściem na Nanga Parbat. Łzy szczęścia i nieprawdopodobny przypływ energii. Mama Rogera Federera, urodzona w Afryce Lynette, stwierdziła, że jej syn promieniał taką radością, jakby bardziej ucieszył się z olimpijskiego złota aniżeli z pięciu tytułów mistrza Wimbledonu jakie Roger wywalczył do 2008 roku. Szwajcar zapomniał o tym, że w ćwierćfinale singla w Pekinie przegrał z Jamesem Blake’m.
Tenisistom trudno jest przekonać opinię publiczną, że olimpijskie złoto jest cenniejsze od wygranej w Wielkim Szlemie. Cząsteczki powietrza odbijające się od ścian tenisowej szatni zdają się szeptać: Szlem to powód do dumy, igrzyska zajmują niższe miejsce w hierarchii. Kuszenie skazane jest na niepowodzenie, bo każdy czarodziej rakiety wie jaką wagę ma olimpijski medal. Roger, geniusz z Bazylei, doznał w Pekinie erupcji emocjonalnej równej meksykańskiemu Orizabie, choć miał już w kieszeni Wielkiego Szlema wywalczonego na centralnym korcie Wimbledonu, na Rod Laver Arena (Aussie Open) oraz Arthur Ashe Stadium (US Open). Rafa Nadal był wniebowzięty kiedy wygrał finał gry pojedynczej mężczyzn w Pekinie. Marc Rosset czuł się jakby wszedł na boso na Jungfrau kiedy wygrał turniej olimpijski w Barcelonie. Serena Williams poświęciłaby konwersację ze Stingiem za możliwość walki o olimpijskie złoto w deblu. Młodsza z sióstr Williams wie jak smakuje złoto na igrzyskach. "The Woodies" (Todd Woodbridge i Mark Woodforde), a więc jedna z najpiękniej grających par deblowych z Australii, oszalała ze szczęścia wygrywając finał w Atlancie w 1996 roku. Kangury popłakały się kiedy 4 lata później przegrali mecz o olimpijskie złoto w Sydney. - Nauczyłem się, że mimo iż wielu obwołało nas arcymistrzami, subtelnego, technicznego debla, nie potrafiliśmy udźwignąć ciężaru odpowiedzialności i przed własną publicznością ulegliśmy Kanadyjczykom: Nestorowi i Lareau - powiedział Mark Woodforde. Frustracja na trybunach podczas igrzysk w Sydney’2000 była ogromna, ale tydzień po porażce "The Woodies" ochłonęli.
Rafa Nadal, który z bólem serca zrezygnował z udziału w londyńskich igrzyskach, zawsze uśmiecha się kiedy słyszy pytanie o to czy w półfinale Wielkiego Szlema ma szansę pokonać Murraya. - Nie ma łatwych spotkań. Pierwsza runda zawsze jest trudną przeprawą. W 2011 roku o mały włos nie odpadłem w I rundzie Roland Garros w meczu z Johnem Isnerem (Amerykanin prowadził 2-1 w setach). W 2012 roku w II rundzie Wimbledonu moim rywalem był Czech Lukas Rosol. Kiedy dziennikarze słyszą, że ktoś jest setny w rankingu, tak jak świetnie grający płaską piłką i dobrze serwujący Czech, myślą, że mój rywal przewróci się na sam dźwięk nazwiska Nadal. Nic bardziej mylnego. Rosol miał dzień konia, wspaniale serwował, bił soczyste winnery, nie dał mi cienia szansy i odpadłem w II rundzie Wimbledonu. Wujek od małego wpajał mi, że szacunek należy się każdemu rywalowi. Zapamiętałem to jako brzdąc i darzę ogromnym respektem każdego kto stoi po drugiej stronie siatki – rzekł torreador z Manacor.
Ludzie, przy których można wspaniale odpocząć urządzając sobie wycieczki intelektualne - Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, odpadli w I rundzie igrzysk. To prawdziwa uczta, kiedy Mariusz opowiada o tym jak Bob Bryan przeczytał "jednym duszkiem" książkę o Powstaniu Warszawskim. Wspaniałe, że poza tenisem, chłopcy potrafią odfrunąć w inne rewiry. Niestety, trafili na wspaniale dysponowanych Hiszpanów: Feliciano Lopeza i Davida Ferrera. "Deliciano", tak mówi o nim płonąca z zachwytu na widok Hiszpana, mama Andy’ego Murraya - Judy. - Usiądź na ławeczce podczas treningu na bocznym korcie. Wówczas bardziej ośmielisz moją mamę, która twierdzi, że smakujesz jak delicje, bo jesteś diabelnie przystojny - żartował z Feli Lopeza Andy Murray. Tenże Deliciano, który rok temu w Wimbledonie zatrzymał w IV rundzie Łukasza Kubota (wielka szkoda, bo Łukasz zagrałby ćwierćfinał z Murrayem na centralnym korcie), poradził sobie z Polakami. Pomagał mu David Ferrer, niezmordowany biegacz światowych kortów. To był mecz, w którym decydowały niuanse. Pamiętajmy, że choć David rzadko grywa w debla, to jest piątą rakietą świata w singlu. Z kolei Feli Lopez to człowiek, który wraz z Fernando Verdasco doprowadził do łez Argentyńczyków w finale Pucharu Davisa w 2008 roku. Mar del Plata, piękny argentyński kurort, Alberto Mancini i David Nalbandian już widzieli siebie w roli podnoszących puchar, a tu dwaj leworęczni Hiszpanie, sprawili im psikusa. Dodajmy, że wśród Hiszpanów zabrakło wówczas ich jedynki, leczącego kontuzję, Rafaela Nadala.
W tenisie nawet najwięksi apelują o ostrożność i pokorę. Najpierw zakłada się bazę, potem ciągnie się poręczówki do obozu I, następnie II, czasem III i dopiero wówczas można myśleć o ataku na szczyt. Łukasz Kubot, pracuś co się zowie, człowiek o którym Radek Stepanek mówi: "Łukasz nawet jak śpi, to myśli o tenisie", przegrał z bułgarskim Federerem, pięknie grającym na trawie Grigorem Dimitrowem. - Schylamy czoło, bierzemy się do ciężkiej pracy na treningach i idziemy dalej - powiedział tenisista, który grał już w deblowym Masters, a w 2010 roku doszedł do IV rundy Aussie Open w singlu. Agnieszka Radwańska, wspaniała dziewczyna, która oprócz tego, że świetnie gra w tenisa, rewelacyjnie czuje rhythm & blues oraz jazz, przegrała z Julią Goerges. Czasem trafia się na rywalkę, która ryzykuje, wszystko jej siedzi, nie ma na nią mocnych. Julia była inną tenisistką niż w styczniu 2012 roku kiedy dość gładko uległa Agnieszce w IV rundzie AO na Hisense Arena. Georges przybrała szaty Lukasa Rosola i zagrała wyjątkowy koncert na korcie centralnym. 20 asów, 56 winnerów - to robi wrażenie. - Tenis to tylko gra. Nienawidzimy przegrywać, to fakt. Każdy z nas wychodząc na kort, marzy tylko o zwycięstwie. Nie zapominam, że w życiu są ważniejsze sprawy niż tenisowy mecz. Andy Murray zadzwonił do mnie wspierając mnie radą kiedy moi rodzice byli bliscy uwierzenia w to, że ich małżeństwo się rozpadnie. Uwielbiam walczyć na korcie, ale wiem, że rodzina stoi wyżej w hierarchii. Szanuję Andy’ego nie tylko za jego tenis, ale za duszę - rzekł złoty medalista olimpijski z Pekinu, Rafa Parera Nadal.
Polski "Murray w spódnicy" jak zwykł mawiać Tony Roche o Agnieszce Radwańskiej, marzenia o medalu w singlu na igrzyskach musi odłożyć do czasu Rio de Janeiro. Może wówczas Agnieszka zatańczy zumbę oraz sambę? Nad Tamizą wcale nie musi być ponuro. Wystarczy przypomnieć sobie szaloną radość Rogera Federera kiedy w Pekinie zdobywał złoto w deblu...
TOMASZ LOREK