Halowe mistrzostwa świata w Belgradzie miały paść łupem Ewy Swobody, która była kandydatką do złotego medalu. Polka w eliminacjach jak i półfinale była najlepsza. Dawało to spore nadzieje na najwyższy stopień podium.
Start nie poszedł jednak po myśli zawodniczki AZS-AWF Katowice. Mimo świetnej gonitwy zajęła ostatecznie czwarte miejsce (więcej o tym przeczytasz TUTAJ). - Na początku chciałabym powiedzieć: przepraszam mamo i tato. Było to szybkie bieganie - stwierdziła w wywiadzie dla TVP Sport.
- Jestem zadowolona z siebie. Nie że nie wytrzymałam tej presji, tylko no nie wiem. Coś się stało. Bloki nie wyszły, zostałam, bo już nie ma co gonić jak dziewczyny kończą z 6.96 no to ojej. Szybkie bieganie, no ale co? Daje to nadzieję na lato - dodała roześmiana.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi
Ewa Swoboda przegrała medal o włos. Marybeth Sant-Price wyprzedziła Polkę o dwie tysięczne sekundy. Ta była mocno zaskoczona tak dobrą dyspozycją swojej rywalki. - Też się nie spodziewałam, w półfinale 7.17 a tutaj 6.96. Bardzo dobrze, jestem dumna, niech biega szybko. Lubię dziewczynę - przyznała.
Polka po finałowym biegu na 60 metrów ma spore nadzieje na dobry 2022 rok. Podczas letnich zmagań na "setkę" chce zejść poniżej 11 sekund.
- Postaram się zrobić wszystko, żeby rozmienić te jedenaście sekund. Będę zapierdzielać porządnie do lata, no i w sumie, kto się spodziewał takiego powrotu po kontuzji? Niedawno się męczyłam z okropną kontuzją, a teraz jestem czwarta na mistrzostwach świata. No trochę przykro, ale kurczę fajnie - podsumowała.
Zobacz też:
Przekroczyła metę i nagle stało się to. Ten upadek zapamięta na długo
Wzruszenie polskiej bohaterki. To jemu zadedykowała medal MŚ