Twitterowy ekspert nagle zamilkł. Dziennikarze odkryli prawdę - Joaquin Carmona jest bezdomny od 12 lat

WP SportoweFakty / El Partidazo de COPE / Joaquin Carmona z dziennikarzem radia COPE (fragment rozmowy wideo opublikowanej w serwisie Marca.com)
WP SportoweFakty / El Partidazo de COPE / Joaquin Carmona z dziennikarzem radia COPE (fragment rozmowy wideo opublikowanej w serwisie Marca.com)

Do 15 marca twittował regularnie, od tego dnia przestał dodawać wpisy. Milczenie Joaquina Carmony, specjalisty od lekkoatletyki, zaniepokoiło m.in. dziennikarza Alfredo Varonę. Gdy go odnalazł, poznał szokującą prawdę - Carmona od lat żyje na ulicy!

W tym artykule dowiesz się o:

Joaquin Carmona pierwszy raz zalogował się na Twittera w lipcu 2010 roku. "Ćwierkanie" mu się spodobało, wpisy w serwisie szybko zaczął zamieszczać bardzo regularnie, czasem nawet kilka razy dziennie. I nie były to wiadomości pozbawione sensu i treści, jakie często pojawiają się w mediach społecznościowych. Joaquin, który przyjął nick @Jokin4318, postanowił przekazywać internautom ważne informacje ze świata lekkoatletyki.

Na jego profilu przez lata pojawiały się krótkie relacje z zawodów na całym świecie, od Johannesburga po Los Angeles. Historie sportowców sprzed 40 lat i te z mniej odległych czasów. Tylko w 2020 roku Carmona pisał o genialnym tyczkarzu Armandzie Duplantisie i powstającym właśnie dokumencie o jego karierze. O nowym rekordzie Europy Niemki Konstanze Klosterhallen w biegu na 5000 metrów, najlepszych wynikach maratonu w Atlancie, zwycięskim finiszu Kenenisy Bekele w półmaratonie w Londynie. Większość wpisów zilustrował zdjęciami lub krótkimi filmikami.

Nagle przestał pisać

Ten, kto odwiedził profil Carmony, szybko się orientował, że ma do czynienia z pasjonatem lekkoatletyki. I pewnie także z osobą, która ma niezłą pracę, żyje na niezłym poziomie. Może z dziennikarzem, który jeździ na różne sportowe imprezy. Może z autorem książek o tematyce sportowej, pracownikiem lekkoatletycznego związku albo hiszpańskiego komitetu olimpijskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nietypowy trening strongmana. Pływał pod prąd w domowym basenie

Carmona pisał dużo i ciekawie. Na tyle ciekawie, by do marca prawie 20 tysięcy osób kliknęło przy jego profilu niebieski guzik "obserwuj". Jednak 15 marca, bez żadnego ostrzeżenia, bez informacji, że to koniec działalności, nowe wpisy promotora lekkoatletyki nagle przestały się pojawiać.

Gdzie jest Joaquin?

W maju, gdy internetowe milczenie Joaquina trwało już prawie dwa miesiące, jeden z obserwujących w komentarzu pod ostatnim postem zadał pytanie: "@Jokin4318 zniknął w marcu. Czy ktoś wie, co się stało?" Byli też tacy, którzy zaniepokojeni jego brakiem aktywności wysyłali do niego prywatne wiadomości. Jak czołowy hiszpański maratończyk Ivan Fernandez. Wszyscy obawiali się, że być może jeden z ich ulubionych twitterowiczów padł ofiarą szalejącego w kraju koronawirusa.

Zaginionego autora najlepszego hiszpańskiego profilu o lekkoatletyce zaczęli wreszcie szukać sportowi dziennikarze, którzy zapewne często widzieli jego posty, pewnie nawet korzystali z nich pisząc swoje artykuły. Udało się Alfredo Varonie z dziennika "Sport", oczywiście przy wsparciu internetowej społeczności, głównie Domingo Olivaresa, młodego pracownika naukowego Uniwersytetu w Turynie.

Znajomy z biblioteki

Olivares w czasie studiów chodził się uczyć do jednej z madryckich bibliotek, w dzielnicy Arganzuela, i często widywał tam mężczyznę, którego rozpoznał na profilowym zdjęciu. Próbował się nawet czegoś o nim dowiedzieć, ale ustalił tylko, że lekkoatletyczny ekspert po wyjściu z biblioteki do późna siedzi na ulicy i zawsze ma ze sobą laptopa. To był jednak wystarczająco dobry trop. Olivares napisał do Varony, powiedział mu o bibliotece i o parku, w którym może przebywać Joaquin. To wystarczyło, by dziennikarz go odnalazł i poznał szokującą przyczynę jego trzymiesięcznej nieobecności na Twitterze. Carmona od 12 lat jest bezdomny i żyje na ulicy!

Nie twittował, bo nie ma prądu

Z dziennikarzem "Sportu" spotkał się w jednym z madryckich parków. Miał ze sobą większość swojego dobytku: materac, plecak, trzy książki, które wypożyczył z miejskiej biblioteki i starego, wysłużonego laptopa, z którego do połowy marca regularnie wysyłał swoje wpisy. Przestał, gdy z powodu pandemii COVID-19 Hiszpania wprowadziła stan wyjątkowy, a biblioteki zamknięto. Od tego czasu nie miał gdzie podłączyć swojego laptopa i naładować baterii, trudno mu też było znaleźć darmową, ogólnodostępną sieć bezprzewodową.

Gdy Varona znalazł Carmonę, ten początkowo nie chciał opowiedzieć swojej historii. Dziennikarz przekonał go jednak, że tylko w ten sposób ludzie dowiedzą się kim jest i będą mogli mu pomóc. Joaquin dał się namówić. Wyjawił, że ma 46 lat. Pochodzi z Zamudio w Kraju Basków, niewielkiej miejscowości pod Bilbao. Chciał być lekkoatletą, ale był z biednej rodziny i nie mógł zapłacić 60 peset, żeby wejść na bieżnię. Jego ojciec był alkoholikiem, mama ciężko chorowała. Z rodziną nie utrzymuje kontaktu od lat.

Do Madrytu przyjechał jako 19-latek. Pracował przy rozdawaniu ulotek, na krótkich kontraktach jako listonosz, miał budkę z lodami niedaleko stadionu Santiago Bernabeu, ale miasto kazało mu się stamtąd wynieść i biznes upadł. Potem łapał się różnych prac dorywczych. Nigdzie nie zagrzał jednak miejsca na dłużej. Od 2008 roku, czyli mniej więcej od czasu, gdy w Hiszpanię uderzył kryzys gospodarczy, żyje na ulicy.

"Twitter pozwala mi myśleć, że umiem robić coś dobrze"

Teraz woli spać w parku, niż szukać miejsca w noclegowniach, o których słyszał okropne rzeczy. Ten sam park jest jego domem od sześciu lat. Materac, na którym śpi, znalazł na ulicy. Kąpie się w miejskiej łaźni za 50 eurocentów, jedzenie wyciąga z koszy na śmieci. Gdy siedział przy komputerze na ławce albo na trawniku, żeby twittować o lekkoatletyce korzystając z dostępności jakiegoś darmowego Wi-Fi, czasem podchodzili do niego policjanci i pytali, skąd bezdomny wziął laptopa.

Carmona traktuje Twittera jako terapię, odskocznię od smutnej codzienności. - On pozwala mi myśleć, że jestem w stanie robić coś dobrze - mówi. - A lekkoatletyka jest moją wielką pasją, od kiedy w 1983 roku zobaczyłem Jarmiłę Kratochvilovą wygrywającą bieg na 800 metrów na mistrzostwach świata w Helsinkach - dodaje.

Los się musi odmienić

Pasja może teraz odmienić życie Joaquina. Od poniedziałku, gdy "Sport" przedstawił jego historię, piszą o nim niemal wszystkie hiszpańskojęzyczne media, m.in. "Marca", argentyński "La Nacion", bardzo chętnie czytany w Ameryce Południowej serwis "Infobae". Choć poprosił Varonę, by ten nie zdradzał miejsca, w którym śpi, dziennikarze i tak się dowiedzieli i w parku zaczęły się pojawiać kolejne ekipy telewizyjne.

Liczba obserwujących Jokina4319 na Twitterze wzrosła do 30 tysięcy. W komentarzach dostaje wyrazy wsparcia, ludzie dzwonią też na jego numer telefonu i życzą wszystkiego najlepszego. - Nikt nie dzwonił do mnie od lat, a teraz dostaję tysiące wiadomości - powiedział "La Vanguardii". Ponoć ma już ofertę pracy związaną właśnie z ukochaną lekkoatletyką.

W serwisie Gofundme.com we wtorek założono zbiórkę, która ma pomóc Carmonie w powrocie na Twittera. Cel to 15 tysięcy euro. W ciągu niespełna dwóch dni wpłacono 12 tysięcy.

Alfredo Varona w swoim głośnym artykule napisał, że po rozmowie zabrał bezdomnego lekkoatletycznego eksperta na obiad do Burger Kinga. Joaquin poprosił o wegeburgera, ponieważ nie je mięsa. A potem powiedział dziennikarzowi, że następnym razem to on stawia. To ma być znak, że zła passa w jego życiu wreszcie się skończyła.

Czytaj także:
60 dni nadziei. Ruszyła zbiórka na PGE VIVE Kielce
Ruina w samym centrum Warszawy. Tak wygląda obecnie stadion Skry (galeria)

Źródło artykułu: