Ucieczkę Cimanouskiej z wioski olimpijskiej i jej przelot do Polski śledziły media z całego świata. Zawodniczka znalazła się na celowniku reżimu za swoje opozycyjne poglądy, a szansą na kontynuowanie kariery było przyznanie jej polskiego obywatelstwa. Choć od tamtej chwili minęły już trzy lata, to zawodniczka wciąż mierzy się z negatywnymi konsekwencjami.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Trzy lata temu w Tokio reprezentowała pani barwy Białorusi. Jak czuje się pani przed olimpijskim debiutem jako Polka?
Kryscina Cimanouska, reprezentantka Polski w biegu na 200 metrów: To była najlepsza możliwa decyzja i cieszę się, że mogę reprezentować Polskę. W końcu mogę skupić się tylko na sporcie i nie martwię się innymi sprawami. Znakomicie czuję się w Polsce i mam tutaj wielu przyjaciół.
Czy przy okazji igrzysk w Paryżu wracają do pani fatalne wspomnienia z poprzednich igrzysk w Tokio?
Tego nie da się zapomnieć. Zresztą jako reprezentanci Białorusi nie byliśmy traktowani poważnie, a atmosfera w wiosce olimpijskiej była bardzo dziwna. Wielu sportowców opowiadało przecież o przykładach kontrolowania nas podczas rywalizacji. Nie mogę uwierzyć, że to było trzy lata temu.
W Polsce jest pani lepiej traktowana?
Tego nie da się porównać. Podczas ostatnich igrzysk spotkało mnie wiele nieprzyjemnych sytuacji, a tym razem mam pewność, że wszystko będzie dużo bardziej profesjonalne, a ja będę oceniana tylko za swoją formę. To duża ulga.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały
Mam jednak wrażenie, że pani forma jest daleka od ideału. Co się dzieje?
Niestety prześladują mnie w tym roku problemy zdrowotne. Wystarczy mocny trening, a następnego dnia budzę się z wysoką gorączką i osłabieniem całego organizmu. Ostatni raz problem powtórzył się po mistrzostwach Polski w Bydgoszczy (27-29 czerwca – przyp. red.). To zupełnie wybiło mnie z formy i spowodowało, że na mistrzostwach Europy nie byłam w dobrej dyspozycji.
Rozumiem, że nie była to pierwsza infekcja?
Od początku tegorocznych przygotowań musiałam odpoczywać w sumie około miesiąca. Raz były to dwa dni przerwy, a innym razem pięć dni leżenia z gorączką. Czułam się wtedy fatalnie i nie nadawałam się do żadnych poważnych treningów. Co gorsze, po powrocie do treningów trzeba było odrabiać zaległości. To praktycznie uniemożliwiło mi optymalne przygotowania. Robiłam co mogłam, ale gdy tylko udało się nadrobić zaległości, to łapała mnie kolejna infekcja. Chciałem trenować jak najmocniej, ale organizm się buntował. To jest strasznie frustrujące.
Lekarze znaleźli odpowiedź, co jest przyczyną takich problemów?
Regularnie odwiedzam różnych lekarzy, ale większość z nich rozkłada bezradnie ręce. Wyniki mam dobre, w teorii nic mi nie jest, a jednak co chwilę mam gorączkę i nie mogę trenować. Coraz więcej wskazuje na to, że wracają do mnie skutki olbrzymiego stresu sprzed trzech lat.
Jak to możliwe?
Podczas ostatnich igrzysk w Tokio i długo po nich żyłam w ogromnym stresie. Starałam się trenować, choć nie wiedziałam, jaka będzie moja przyszłość. Nie wiedziałam nawet, czy kiedykolwiek będę mogła wrócić do międzynarodowej rywalizacji. To nie był dobry czas w moim życiu. Wiedziałam jednak, że muszę walczyć. Teraz sytuacja się stabilizuje, a organizm być może poczuł, że może zwolnić obroty i dlatego, dopiero teraz mierzę się z konsekwencjami ciągłego życia w stresie. Rząd w Białorusi robił wiele, by mi zaszkodzić.
Do tego doszedł jeszcze niedawny rozwód z pani wieloletnim partnerem. Ta sprawa też jest już zamknięta?
Niestety jeszcze nie do końca. To na pewno nie poprawia mojej sytuacji i też ma wpływ na moją psychikę. Staram się jednak o tym nie myśleć.
Jaki więc cel stawia sobie pani przed tymi igrzyskami?
Chcę pobiec najlepiej jak się da i mam nadzieję, że mimo wszystko powalczę o rekord życiowy. W tym roku bardzo mocno przygotowuje się pod starty w sztafecie 4x100 metrów, dlatego do tej pory nie prezentowałam się tak dobrze na 200 metrów. W ostatnim czasie udało się jednak trochę popracować i wydaje mi się, że do momentu startu w Paryżu powinnam być gotowa do tego wyzwania.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Mniej pieniędzy na reprezentację
Komisja Ligi poszła Legii na rękę