Jodi Vance, trenerka i zawodniczka sportów sylwetkowych, zmarła na skutek zatrzymania akcji serca podczas Arnold Sports Festival w Columbus. 20-latka doznała ataku serca spowodowanego odwodnieniem, mimo prób reanimacji nie udało się jej uratować.
Jak podaje serwis "Men's Fitness", Vance była obiecującą postacią w świecie kulturystyki. W 2024 roku zajęła trzecie miejsce w NPC Battle of Texas w kategorii Women's Physique. Na Arnold Sports Festival nie startowała, lecz wspierała swoich podopiecznych jako trenerka. W pewnym momencie zaczęła odczuwać silne dolegliwości, w tym wymioty i objawy odwodnienia.
Rodzina przekazała informację o jej śmierci w mediach społecznościowych. "Jej serce zatrzymało się na skutek powikłań związanych z odwodnieniem. Mimo starań lekarzy nie udało się jej uratować" - napisali bliscy, podkreślając, jak nagłe i niespodziewane było to zdarzenie. "Jeśli ktoś może coś z tego wynieść, to prosimy: stawiajcie zdrowie na pierwszym miejscu" - czytamy.
Trener Vance, Justin Mihaly, odniósł się do spekulacji dotyczących jej stanu zdrowia i przygotowań. Podkreślił, że zawodniczka nie była w trakcie redukcji i do kolejnych zawodów pozostawało jej jeszcze 20 tygodni.
Twierdził także, że nie stosowała diuretyków, ale używała dwóch niebezpiecznych substancji poza ustalonym protokołem. - Nie wiedziałem o tym, nie wiedziała jej rodzina - przyznał.
Mihaly ujawnił również, że poziom potasu u Vance w szpitalu wynosił 9 mmol/l, co sugeruje użycie diuretyku oszczędzającego potas. W połączeniu z substancją spalającą tłuszcz mogło to doprowadzić do tragicznych skutków. Śmierć Jodi Vance wywołała falę dyskusji na temat ryzyka związanego z ekstremalnym przygotowaniem do zawodów.